Kalle Rovanpera – mistrz, o którym usłyszą tylko nieliczni

Niedziela 29 października 2023 roku. Bawaria. Kalle Rovanpera i Jonne Halttunen po raz drugi z rzędu zostają Rajdowymi Mistrzami Świata. Podobnie jak przed rokiem swój tytuł pieczętują jeszcze przed zakończeniem sezonu. Na mecie Power Stage Passauer Land gromadzą się tłumy kibiców witających młodego czempiona. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to wydarzenie śledzą miliony osób na całym świecie. Nic bardziej mylnego. Kalle i Jonne to czempioni tylko dla wybrańców.

Kalle Rovanpera (z prawej) i Jonne Halttunen są już dwukrotnymi rajdowymi mistrzami świata
Podaj dalej

Kalle nie dla wszystkich

Jeżeli Rovanpera trafi na kanapę w telewizji śniadaniowej, to tylko w rodzimej Finlandii. I to mimo że został mistrzem świata. Dwa razy. To tylko pokazuje, jaką pozycję obecnie zajmują rajdy samochodowe. Dawniej mówiło się, że to sport niszowy, nawet ekskluzywny, bo dla określonych (tych lepszych) osób. Dziś to nisza nisz, będąca w kręgu zainteresowań bardzo wąskiej grupy kibiców.

fot. Toyota

Rovanpera, Halttunen?

To że Kalle i Jonne odnieśli ogromy sukces jest sprawą bezdyskusyjną. Tyle że jest nią również fakt, iż to mistrzostwo (podobnie jak zeszłoroczne) przejdzie bez echa. Jestem przekonany, że gdyby zrobić sondę uliczną na terenie obojętnie którego europejskiego kraju (za wyjątkiem Finlandii i może Belgii), góra 5 na 100 respondentów potrafiłoby odpowiedzieć na pytanie, jaką dyscyplinę sportu reprezentuje Rovanpera. Nazwisko „Halttunen” – to wiadomo…

WRC na głębokich peryferiach

Powiedzmy sobie to szczerze – pod względem promocyjnym Rajdowe Mistrzostwa Świata to dziś marketingowe zadupie. Od wielu lat powtarzany jest ten sam schemat – i to zarówno, jeśli chodzi o format rajdów, jak i całe to telewizyjne opakowanie.

fot. Toyota

Samochód jest, ale go nie ma

Dawniej sukces w rajdach samochodowych przekuwał się na świetne wyniki sprzedaży samochodów cywilnych. W latach ’90 każdy marzył o posiadaniu niebieskiego Subaru Imprezy, którym jeździł Colin McRae. Zresztą marka Subaru wypłynęła na szersze wody wyłącznie dzięki mistrzowskim tytułom w Rajdowych Mistrzostwach Świata.

To samo dotyczy Tommiego Makinena i Mitsubishi Lancera Evo VI zaprezentowanego w specjalnej edycji opatrzonej nazwiskiem Fina. Wcześniej, bo w 1992 roku Toyota wypuściła limitowaną wersję Celicy o nazwie „Carlos Sainz”. Nieco później, bo już w połowie lat dwutysięcznych Citroen pokazał model C4 by Loeb. Dlaczego więc Toyota nie powróci do tego, co już wcześniej ćwiczyła i nie pokusi się o limitowaną wersję modelu GR Yaris by Kalle Rovanpera? No właśnie, bo mało kto wie kim jest Kalle Rovanpera.

fot. Toyota

Ale zaraz – przecież istnieje coś takiego jak GR Yaris sygnowany nazwiskiem świeżo upieczonego mistrza świata. To prawda – samochód był nawet zaprezentowany w czasie styczniowego salonu samochodowego w Tokio, ale póki co jest w fazie koncepcyjnej i jego dalsze losy są nieznane.

Subaru nie jest lekarstwem

Tydzień temu podczas wizyty na Rajdzie Katalonii

spotkałem Maćka Wodę – szefa polskiego oddziału M-Sportu, który wystawiał w szutrowej rundzie mistrzostw Hiszpanii Fiesty Rally 3. Od słowa, do słowa zaczęliśmy rozmawiać o obecnej kondycji rajdów i ich przyszłości. Maciek powielił moją opinię o słabej szeroko pojętej promocji, której niewiele pomoże wejście do gry kolejnego producenta. A przecież mówi się nie o byle kim, bo o Subaru!

fot. Toyota

Od wczesnego popołudnia śledzę główne portale sportowe w poszukiwaniu informacji o zdobyciu przez Rovanperę i Halttunena mistrzostwa świata. Pierwsza strona Onetu – nic. To samo WP, sport.pl czy sportowefakty. Dalej już się nie zagłębiałem.

Nie lubię stwierdzenia, że dawniej to było lepiej, ale w przypadku rajdów nie da się obok niego przejść obojętnie. Wszyscy pamiętamy globalną reklamę Forda Focusa z Colinem McRae w roli głównej. Sebastien Loeb również ma na swoim koncie wiele podobnych akcji promocyjnych. Niestety Kalle może liczyć na kontrakty reklamowe tylko w 5-milionowej Finlandii. I to nieważne czy zdobędzie dwa, czy dziesięć mistrzowskich tytułów. Szkoda.

Przeczytaj również