Po czwarte – atrakcje. Jak wspomniałem, Salou to wakacyjny kurort, który w lipcu czy sierpniu niekoniecznie jest wart odwiedzenia, ale październik do zupełnie inna para kaloszy. Rajd Katalonii może więc być idealnym pretekstem do rodzinnego wypadu, podczas którego męska część wycieczki udaje się na odcinki specjalne, a ta odpowiedzialna za finanse zostaje na plaży lub odwiedza największe w południowej Europie wesołe miasteczko o nazwie PortAventura Park. Zresztą wieczorami obie frakcje rodziny mogą się spotkać, bowiem park serwisowy tradycyjnie zlokalizowany jest na terenie tego liczącego ponad 50 hektarów obiektu.
Po piąte – Barcelona. Podczas wypadu na Rajd Katalonii warto wygospodarować jeden dzień na wizytę w stolicy najbogatszego regionu Hiszpanii. W moim przekonaniu to najładniejsze miasto w Europie – ani za duże, ani za małe z ogromem zabytków i piękną plażą o dźwięcznej nazwie „La Barceloneta”. A przy odrobinie szczęścia może uda nam się spotkać na La Rambli Roberta Lewandowskiego.
Po szóste – jedzenie. Hiszpania słynie z wyśmienitych tapas barów serwujących jedyne swoim rodzaju przekąski i owoce morza. Bez wątpienia to raj dla smakoszy. Wiem, że w Polsce nadal jest sporo przeciwników grillowanej ośmiornicy, ale zapewniam – niebo w gębie.