Osobiście nie znam żadnej marki samochodowej, która nie posiadałaby bądź nie umieszczała na swoich pojazdach logotypu. Skoro więc nie ma wyjścia z tej sytuacji, to należałoby się z tym pogodzić i pokazywać samochody takimi, jakie są. Ale polscy filmowcy wyznają inną zasadę: zaklejają znaczki albo wymyślają w ich miejsca własne, tak jakby widzowie nie rozpoznawali, że dany samochód do Fiat, Lexus albo BMW.
A propos BMW, jeśli przyjmiemy, że bawarski koncern ma patent na charakterystycznego grilla (tzw. nerki), to jego też należałoby zakleić, żeby być konsekwentnym w ukrywaniu marki samochodu. A jeśli potężne grille Lexusa z charakterystycznym wcięciem w środku również są rozpoznawalne tylko dla tej marki, to należałoby zarzucić prześcieradło na cały przód samochodu. Albo taki Mercedes klasy G, którego kanciasta karoseria jest wyjątkowa w skali całego rynku – samochód trzeba by okleić w całości folią bąbelkową.
Wspomniałem powyżej o przypadkach ordynarnego lokowania produktów w filmach i serialach – amerykanie mają na to określenie: „product placement”. I właśnie tutaj dochodzimy do sedna sprawy, ponieważ istnieje też jego przeciwieństwo, czyli „product displacement”. To sytuacja, gdy logotypy znanych marek są zakrywane w mediach, ponieważ producenci bądź wydawcy nie chcą robić firmom darmowej reklamy.
Przypomina to politykę Quentina Tarantino, który na potrzeby swoich filmów wymyślił kilka fikcyjnych marek, m.in. papierosy „Red Apple” albo sieć fast foodów „Big Kahuna Burgers”. Patrząc na to, jakim kultem obrosły produkcje tego reżysera, sprawa wydaje się dość zrozumiała. Ale w odniesieniu do marek samochodów nie pamiętam, żeby Tarantino cenzurował je przy każdej okazji.
Kultowa stała się scena, w której dziewczyna Bruce’a Willisa w „Pulp Fiction” pyta co się stało z jej Hondą Civic. Ale czy ta scena kiedykolwiek sprawiła, że pobiegłem do komisu kupić 30-letnią Hondę Civic? Nie. I tak samo nie kupiłbym samochodu Hanki Mostowiak z „M jak miłość”, gdyby podczas jej słynnego wjazdu w kartony pokazali markę pojazdu.
Poznajcie prawdziwego Dominica Toretto. To on zainspirował twórców „Szybkich i wściekłych”