Motoryzacjo, nie pogięło cię przypadkiem? Epoka elektrycznych muscle cars nadciąga

Chevrolet Camaro odchodzi do lamusa i będzie produkowany tylko do 2023 roku. Gdyby zebrać w tym momencie od fanów motoryzacji wszystkie symbolicznie uronione łzy, to pewnie można by nimi wypełnić  słusznej wielkości zbiornik retencyjny. Ale jak się okazuje, Camaro wcale nie musi zginąć, lecz może wrócić w nowej, elektrycznej odsłonie. Tym samym współczesna motoryzacja znów udowadnia, że jest bardziej pokręcona niż kiedykolwiek wcześniej.

Motoryzacjo, nie pogięło cię przypadkiem? Epoka elektrycznych muscle cars nadciąga
Podaj dalej

O tym, że motoryzacją – czy w ogóle przemysłem bądź rozrywką – nie rządzą sentymenty, lecz  bezduszne słupki i statystyki, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. W ubiegłym tygodniu otrzymaliśmy kolejny na to dowód, gdy świat obiegła wiadomość, że Chevrolet planuje skasować swój kultowy model Camaro i zrobi to już w najbliższej przyszłości. Przedstawiciele firmy nabierają wody w usta, więc możemy mieć wszelkie przypuszczenia, że nie jest to tylko plotka otwierająca sezon ogórkowy na wartościowe newsy.

Do opla z nim!

Powód kasacji modelu Camaro nie jest zaskakujący – chodzi o kiepską sprzedaż. Nie da się ukryć, że samochody coupé napędzane paliwożernymi silnikami nie są tylko drzazgą w oku ekologów, ale też coraz częściej nie odpowiadają samym użytkownikom, zapatrzonym w praktyczniejsze SUV-y. Dziwna jest jednak strategia General Motors, które mając problemy z pieniędzmi po raz kolejny decyduje się na tak drastyczny ruch i wybiera drogę w jedną stronę.

Jeśli złe wiadomości się sprawdzą, decydenci z GM wymażą nierentowne Camaro ze swojego portfolio, podobnie jak przed laty postąpili z całym Oplem. Tyle, że wtedy nie pogrzebali marki na cmentarzu, lecz sprzedali ją Grupie PSA.  Widocznie zarobione wówczas od Francuzów 2,3 mld dolarów właśnie się skończyło. Na razie jednak nie mówi się o jakiejkolwiek sprzedaży, a jedynie o braku kontynuacji modelu Camaro, który ma umrzeć na etapie szóstej generacji. A może nie?

Muskuły z prądem

Dla Amerykanów zaprzestanie produkcji Chevroleta Camaro jest jak zamach na ich dziedzictwo kulturowe. Może nie tak bolesny, jak np. uśmiercenie Mustanga czy Chargera, ale jednak dotkliwy. Dlatego zachodni dziennikarze drążyli temat, po czym drążyli nawet głębiej, by odkryć, że siódma generacja Camaro jest możliwa. I bardzo prawdopodobne, że będzie elektrykiem.

Przesłanką ma być niedawne przesunięcie na nową funkcję wieloletniego inżyniera Camaro – Ala Oppenheisera – którego oddelegowano do zarządzania programem samochodów elektrycznych w GM. Specjalista od muscle cars w sekcji aut elektrycznych? Zdaniem dziennikarzy to nie może być przypadek. Rzecznik Chevroleta pytany o sprawę przez motor1.com stwierdził jedynie, że nie będzie się wdawał w spekulacje na temat przyszłości marki. Co ciekawe, inżynierowie z Chevroleta już wcześniej pracowali nad konceptem 700-konnego, elektrycznego Camaro.

Elektryczny Mustang też kwestią czasu?

W tym miejscu warto wspomnieć, że Ford majstruje przy projekcie, który zawiera w swojej nazwie słowa „elektryczny” oraz „Mustang”. Ale spokojnie, na razie nie będzie żadnego szargania legendy, ponieważ Amerykanie planują wypuścić elektrycznego SUV-a (a to niespodzianka!) jedynie „inspirowanego liniami Mustanga”. Nowy SUV ma mieć zasięg do 600 km na jednym ładowaniu i powinien być gotowy w 2020 r. A jeśli okaże się sukcesem, to kto wie – może zelektryfikują samego Mustanga. W końcu obecna generacja flagowego modelu Forda ma już na karku pięć lat! A być może wcześniej ukaże się już elektryczne Camaro.

Problem leży jednak gdzie indziej. Tak naprawdę w samochodach nieważne jest nazewnictwo (porównajmy sobie choćby obecnego Forda Pumę z poprzednim), ale to coś, co czyni samochód wyjątkowym.

https://wrc.net.pl/jak-polskie-miasta-wspieraja-elektromobilnosc

W przypadku amerykańskich muskułów tym czymś mogą być np. bulgoczące silniki V8. Ale jak to pogodzić z elektrycznością? Już wiem, przecież współczesna motoryzacja nie z takimi problemami sobie radziła! Wystarczy zapożyczyć np. system Active Sound Design od BMW i przepuścić dźwięk ośmiocylindrowego potwora przez głośniki w kabinie. Voilà! General Motors, właśnie zyskaliście specjalistę.

Przeczytaj również