Uważać na zupełnie inne przepisy trzeba przede wszystkim w Szwajcarii, Austrii, Niemczech, Francji i Hiszpanii. W najgłupszy sposób można dostać mandat w pierwszym z krajów, gdzie bardzo rygorystycznie podchodzi się do kwestii widoczności kierowcy i umiejscowienie czegokolwiek, gdzie indziej niż przy krawędzi przedniej szyby może nas narazić na mandat w wysokości 2000 złotych. Szwajcarzy zresztą nie lubią ani kamer, ani też ostrzegaczy o radarach, za które chętnie uraczą nas mandatem w wysokości 3500 zł.
Najgorzej pod tym względem jest w Austrii, gdzie znacznie bardziej przykłada się wagę do praw o ochronie danych osobowych niż ewentualnej obronie kierowcy podczas kolizji i tam za kamerkę w aucie uraczą nas mandatem w wysokości 10 000 Euro – czyli skromne 40 000 zł – więc praktycznie więcej niż wartość sporej części aut w naszym kraju czy minimalna roczna pensja na rękę. Kamerek nie lubią też w Hiszpanii i Niemczech, gdzie narazimy się na wyrok sądu. Nasi zachodni sąsiedzi nie przepadają również za sytuacją kiedy kierowca wie gdzie są fotoradary – za nawigację z wbudowanym ostrzeganiem o takich miejscach dostaniemy jedynie 300 zł mandatu. Znacznie ostrzej podchodzą do tego Francuzi, którzy za taki występek będą chcieli od nas już ponad 6 tysięcy.