Wojsko może przejąć samochód?
Żyjemy aktualnie w niespokojnych czasach. Za naszą wschodnią granicą od ponad 32 miesięcy trwa wojna. Niestety, na ten moment nie widać końca konfliktu pomiędzy Ukrainą i Rosją. Zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych może tutaj coś zmienić. Musimy jednak się wstrzymać, bo na pierwsze decyzje nowego prezydenta USA przyjdzie nam jeszcze poczekać. Tak czy inaczej – rychłego końca konfliktu na terenie naszego wschodniego sąsiada nie widać. A to przecież nie jedyny konflikt…
Od miesięcy docierają do nas niepokojące informacje ze Strefy Gazy i okolic. Polacy w tym momencie są oczywiście bezpieczni. Nie zmienia to jednak faktu, że możemy czuć pewne społeczne niepokoje. Również nic dziwnego w tym, że służby w naszym kraju przygotowują się na wszelakie okoliczności. Sama sytuacja na granicy z Białorusią może momentami wydawać się bardzo trudna. W związku z tym wszystkim Ministerstwo Obrony Narodowej prowadzi ewidencję dotyczącą świadczeń na rzecz obrony. Co to dokładnie oznacza?
O co chodzi?
W ewidencji gromadzone są dane m.in. na temat nieruchomości oraz ruchomości. Rodzaj, położenie, adres, powierzchnia, cechy techniczne i tak dalej. Mówiąc prostym językiem, w wojskowej ewidencji znajdują się m.in. budynki, grunty, łąki, lasy, agregaty prądotwórcze, przyczepy, motocykle… ale też samochody osobowe, dostawcze i ciężarowe. Jest to lista nieruchomości oraz ruchomości, z których wojsko ewentualnie mogłoby skorzystać, gdyby zaszła taka potrzeba. A my jesteśmy zobowiązani im to wszystko udostępnić.
Jeśli więc wojsko w kryzysowej sytuacji będzie potrzebowało przejąć np. nasz samochód, ma do tego prawo. Oczywiście w pierwszej kolejności służby mogą potrzebować pojazdów ciężarowych, dostawczych, albo autobusów. Jeśli chodzi o same samochody osobowe, to mowa tutaj głównie o autach terenowych. Chodzi o to, co może się przydać. Zazwyczaj w trudniejszym terenie. A więc nikomu nie będą potrzebne małe, sportowe kompakty, czy limuzyny.
Zdjęcie główne: Joanjo Puertos Munoz z Pixabay