Przegląd techniczny to czynność obowiązkowa dla każdego kierowcy. Należy ją wykonywać w terminie, co rok. Podczas badania diagnosta musi określić, czy nasz samochód nadal może jeździć po drogach. Jeśli nie, wskaże nam co należy wymienić i przyjechać ponownie na badanie. Przeglądy często kojarzą nam się z oszustwami, a gruzy na polskich drogach to normalny widok. Rząd chce to zmienić.
Wydaje się, że najważniejszą zmianą – w końcu – będą zdjęcia podczas badania. Diagnosta będzie musiał wykonać podczas badania dwa zdjęcia – jedno takie, na którym widać bryłę pojazdu i numery rejestracyjne, drugie ze stanem licznika, ile samochód ma przejechane. Oczywiście w obu przypadkach zdjęcie będzie musiało być opisane dokładną datą i godziną. Następnie takie zdjęcie musi być przechowywane 5 lat – dodaje „Interia”.
Wydaje się, że to będzie oznaczało koniec z oszustwami. Zdjęcie licznika to oczywiście kwestia niepodważalna – jakiekolwiek przypadki cofnięcia licznika będą natychmiast wyłapywane. A zdjęcie samego auta z tablicą rejestracyjną… no cóż – na pewno pomoże. Zawsze diagnosta może się dogadać z kierowcą, że ten zjedzie na stację, zrobi zdjęcie, chwilę pogadają i tyle z badania. Natomiast jeśli wtedy taki samochód zostanie zatrzymany na drodze i ktoś stwierdzi, że nie nadaje się do jazdy, konsekwencje wobec diagnosty będą niezwykle surowe.
Większe kary
Warto podkreślić, że rząd planuje też karać finansowo tych, którzy się spóźnią ze swoim badaniem. Jeśli na przegląd pojedziemy 30 dni po terminie, lub więcej, zapłacimy za niego dwa razy więcej. Wszystkie te zmiany brzmią dobrze. Według ekspertów mogą być wprowadzone już w pierwszym kwartale 2022 roku.
Oczywiście, jak pisałem przed momentem, te zmiany nie sprawią, że możliwość oszukiwania będzie zminimalizowana do zera. Natomiast z całą pewnością te możliwości zostaną mocno ograniczone. Jeśli ktoś będzie chciał pieczątkę, tak czy inaczej będzie musiał pojawić się na stacji kontroli pojazdów. A to już wiele zmienia…