Po tym jak podczas wyścigu w Soczi Valtteri Bottas wypełnił niemal natychmiastowo polecenie szefa zespołu Toto Wolffa, i oddał prowadzenie Hamiltonowi, wielu fanów Formuły 1 nie kryło zażenowania a sprawa szeroko komentowana była w mediach motoryzacyjnych.
Czterokrotny mistrz świata jest mocno zdziwiony faktem, że do tej porty zespół Ferrari nie stosował podobnych zabiegów, aby maksymalnie zwiększyć szanse Sebastiana Vettela na mistrzostwo świata.
Lewis Hamilton, Mercedes: Polecenia zespołowe do tej pory zastosowaliśmy tylko raz – w Soczi. Wcześniej nie było takiej potrzeby, bo świetnie pracowaliśmy jako zespół i takie rzeczy nie były nam potrzebne. Były sytuacje, gdzie Valtteri nie jechał w czołowej piątce a ja miałem obok dwa Ferrari, oni wtedy pracowali razem na wynik. Kiedy jeden zjeżdżał na wymianę opon, to ja też wiedziałem, że muszę zrobić swój pit-stop. W pewnych momentach sezonu, pracowali zespołowo świetnie. Nie wiem, co teraz się stało. W kluczowych dla nich momentach, np. na Monzy, Kimi i Seb przestali się wspierać. To zastanawiające, ale w sumie – nie obchodzi mnie to.
Lewis Hamilton przyznaje, że wie jak istotne są team orders w kontekście walki o najwyższe cele i podkreśla, że ma pełną świadomość tego, że od zawsze polecenia zespołowe były częścią F1. Brytyjski kierowca jest jednak daleki od oceny słuszności takich decyzji.
Lewis Hamilton, Mercedes: Staram się o tym przesadnie nie myśleć i skupić się na tym co przyniesie jutro. Jestem trochę rozdarty bo ludzie mają na ten temat różne opinie. Jedni mówią, że to zabija ten sport a inni, że to normalne bo to twarda gra i każdy walczy o swoje. Nasz zespół jest mocno zjednoczony i zawsze wszyscy pracują tylko na jego korzyść.