W założeniu w WRC ma powstać system podziału zysków jak w Formule 1. Wieloletnia umowa z Rally of Turkey pozwala teamom na zarobienie pieniędzy, które mogą pokryć koszty logistyczne. Jak twierdzi informator Autosportu na tej samej zasadzie już w 2019 r. do cyklu dołączy Rajd Chile i Rajd Japonii, który swoją imprezę kandydacką będzie mieć dopiero w listopadzie. Szczegóły są już podobno dograne ku uciesze fabrycznej ekipy Toyoty, która poza Finlandią zyska kolejny „domowy” rajd.
Rajdu Japonii nie było w WRC od 2010 r. Wówczas był rozgrywany z bazą w Hokkaido, gdzie nie pojawiało się zbyt dużo kibiców, na co uwagę zwraca się coraz bardziej. Ponieważ Rally Japan będzie przeniesione bliżej Tokio, to potencjał widzów znacząco wzrośnie. To podobne złe informacje dla Rajdu Korsyki, który spotkał się z publiczną krytyką właśnie za małą publikę i kosztowną logistykę w dotarciu na wyspę. Japonia będzie także pokaźnie wsparta z budżetu państwa, ponieważ powrót WRC będzie budował renomę przed zbliżającymi się igrzyskami olimpijskimi w 2020 r.
Pod znakiem zapytania jest także przyszłość Rajdu Niemiec, który może wypaść z powodów finansowych. Wygląda na to, że do głosu zaczną dochodzić organizatorzy z dużym wsparciem finansowym swojego kraju. To raczej przekreśla w najbliższej przyszłości marzenia o powrocie Rajdu Polski, którego wypadnięcie z kalendarza w kontekście kontraktu z Turcją jeszcze bardziej podważa tłumaczenia, że Mikołajki odpadły z powodu zbyt fanatycznej publiczności. Trudno sobie wyobrazić, aby szybko jednym z priorytetów budżetowych polskiego rządu był powrót Polski do Rajdowych Mistrzostw Świata (chyba, że jakimś cudem zaczął się wokół tego tematu kręcić Robert Kubica).
FIA i promotor WRC w podobnym stylu wydobędą pieniądze z wydawałoby się biednej Afryki, skąd strumień gotówki naszykował rząd Kenii na rzecz Rajdu Safari. Co ciekawe, państwowe wsparcie ma także aspirujący do WRC Rajd Chorwacji, choć według informatora brytyjskiego magazynu w najbliższym czasie WRC nie wybiera się na Bałkany, ponieważ priorytetem będą nowe rajdy poza Europą (która i tak będzie stanowić większość imprez w kalendarzu). Stopniowo ma się także zwiększać ich ilość w ciągu roku.
Promotorowi i FIA (czyli największym beneficjentom finansowym) marzyłoby się, aby szybko kalendarz rozrósł się do 15 rund, ale na taki krok nie są jeszcze gotowe zespoły. Warto zauważyć, że te coraz częściej potrafią mówić jednym głosem, dzięki czemu z ich zdaniem organizatorzy WRC muszą liczyć się coraz bardziej, a w konsekwencji jeszcze hojniej dzielić tortem.