Rzecz jasna owa perspektywa nie dotyczy teoretycznie już zaliczenia sezonu 2020 (podpisane kontrakty), a 2021. W Haasie kluczem do przyszłorocznych startów byłby jedynie „typowy Grosjean”. Francuski kierowca ku zaskoczeniu wielu krytyków podpisał niedawno kontrakt na kolejny sezon, ale należy pamiętać, że lubi nieco narozrabiać na torze.
Romain Grosjean jest jednym z najczęściej karanych kierowców w stawce. Więcej punktów karnych do superlicencji zebrał w historii tylko Sebastian Vettel (24), a tyle samo Max Verstappen (21). Choć w tym roku 33-latek zgarnął tylko dwa „karniaki”, to nie ma wątpliwości co do tego, że pod presją swój dorobek jeszcze powiększy. To jednak dość fantazyjna wizja, choć Grosjean jest zdolny uzbierać 12 punktów w jednym „oknie rozliczeniowym”.
Skąd zatem większa siła przebicia w 2021 r. Eksperci twierdzą, że Gene Haas chce zredukować swoje wydatki na zespół F1, a pomóc ma w tym polski koncern paliwowo-energetyczny. W obliczu niedawnej utraty sponsora tytularnego, Haas potrzebuje zasilenia bardziej niż ktokolwiek. Z tego względu w amerykańskiej ekipie prawdopodobnie można wynegocjować lepsze warunki reklamowe niż w innych ekipach.
Jeśli Orlen zostanie sponsorem tytularnym, z pewnością będzie mógł mieć wiele do powiedzenia przy ustalaniu składu zespołów. W takiej sytuacji realna stałaby się kandydatura Roberta Kubicy, który w przyszłym sezonie mógłby jedynie liczyć na kilka piątkowych treningów oraz prace rozwojowe nad kolejną ewolucją samochodu Haasa.
Trzeba jednak pamiętać, że Haas to nie jedyny zespół, który schyla się po pieniądze Orlenu. W Warszawie gościł już przedstawiciel Racing Point, a zainteresowanie wyraża także McLaren – w ostatnim czasie topowy zespół środka stawki. Jedno jest pewne, wizyta w Warszawie tak wysoko postawionej osoby w zespole może sugerować niezwykle zaawansowany poziom negocjacji, których finał miejmy nadzieję wkrótce szybko poznać.