"W motorsporcie osiągnąłem więcej od Kubicy". Dlaczego Karol Basz zrobił tym dobry ruch?

W ostatnich dnia portal weszlo.com opublikował kontrowersyjny wywiad z Karolem Baszem. Były mistrz świata w kartingu, obecnie wicemistrz Lamborghini Super Trofeo Europe spotkał się z dużą krytyką za swoje słowa.

„W motorsporcie osiągnąłem więcej od Kubicy”. Dlaczego Karol Basz zrobił tym dobry ruch?
Podaj dalej

Chodzi m.in. o odpowiedź na pytanie, na ile męczy go porównywanie do Roberta Kubicy. Kilka lat temu krakowianin był typowany na jego następcę, jeździł w jego zespole kartingowym. Wtedy Basz odpowiedział następująco:

Męczy mnie to. Staram się o tym nie gadać, ale co mam zrobić? Robert doszedł bardzo daleko, swoim talentem osiągnął bardzo wiele. On też nie miał budżetu, a zdołał się przebić do Formuły 1. Wyników tam dużo nie miał, wygrał jeden wyścig, kilka razy był na podium. Tak naprawdę ja w motorsporcie osiągnąłem więcej.

27-latek argumentował to m.in. wspomnianym mistrzostwem świata w kartingu (wypominając Kubicy wywalczenie w nich 4. miejsca) oraz wicemistrzostwem markowej serii Lamborghini. Takie słowa są w pierwszej chwili dość oburzające. Komentujący zarzucają Baszowi frustrację.

Przed laty Karol Basz startował w kartingowym zespole Roberta Kubicy.

Przyznam się szczerze, że w pierwszej chwili też odniosłem takie wrażenie. Jednak po lekturze całego wywiadu, daleki jestem od wylewania pomyj na głowę Karola. Owszem w porównaniu osiągnięć przesadził. Waga sukcesów Kubicy (nawet, gdyby to było samo wejście do F1, które częściowo można kupić) jest niewspółmierna do jego dokonań.

Jednak hałas, jaki wokół niego powstał, jest czymś, co z drugiej strony może mu przynieść korzyści. Umówmy się, Karol Basz nie ma obecnie szans przebić się do mass mediów, choćby dublując co wyścig wszystkich rywali (a w zasadzie przez pół wyścigu, bo jego zmiennikiem w Super Trofeo Europe jest obiecujący Bartosz Paziewski). W jakimś sensie efektem ubocznym jego przerysowania rzeczywistości, może być szersze dotarcie do świadomości ludzi.

W wywiadzie mówi bowiem, że mimo wyróżniania się w kartingu i niższych seriach wyścigowych, nie ma możliwości zebrania budżetu na starty „gdzieś wyżej”, np. do DTM. – Bańkę trzeba mieć, dużą bańkę euro – mówi Basz dla weszlo.com, które dopytuje czy taka kwota jest możliwa do zebrania w Polsce. – Pewnie, że tak – odpowiada kierowca. – Skoro udało się zebrać kilkadziesiąt milionów od Orlenu, to o czym my mówimy? 20 czy 30 milionów euro jest realne, a milion miałby być nierealny?

Generalnie rozmowa z Karolem uwidacznia ogólny problem sportów motorowych w Polsce. Tym tematem od A do Z nie interesuje się tak duża rzesza ludzi, jak piłką nożną. To jasne. Jest jednak kilku bohaterów w tym sporcie (z Kubicą na czele), którzy przyciągają ogromną publikę. Ludzie oczywiście lubią motorsport jako obrazek, ale poza F1 jest duża przepaść w zainteresowaniu wynikami, kulisami itp. Dlatego właśnie sukcesy Basza, choć okupione tytaniczną pracą, są nie zauważalne wśród odbiorców z dużej skali (przyznał, że bardziej znany jest we Włoszech!).

Zresztą same sukcesy nie zapewnią sponsorów. Rozpoznawalność jest równie ważna. Można spróbować zrobić to, stając w blasku Kubicy. Czy pewnym sensie obrzucanie jego osiągnięć błotem to jednak dobra metoda? Kibicom może się to nie podobać, jednak ci, którzy mają wydać „bańkę euro” będą spoglądać na inne rzeczy. Karolowi życzę tego budżetu, a całemu motorsportowi większego zainteresowania, aby nie trzeba było uciekać się do takich kontrowersji, aby zwrócić na siebie reflektory.

Karol Basz o ojcostwie i kontrowersyjnej wypowiedzi o Kubicy

Przeczytaj również