Choć trudno w to uwierzyć, służby wystawiały mandaty zbyt wolno. W magazynach izb skarbowych (odpowiadają za dystrybucję, zbierają pieniądze z mandatów) zalega kilkaset tysięcy bloczków mandatowych. A w każdym z nich 10 lub 20 formularzy. To właśnie je dostajemy podczas otrzymywania kary – jeden odcinek dla ukaranego, jeden dla funkcjonariusza, jeden dla właściwego organu, który pobierze pieniądze.
Dokumentom kończy się właśnie data ważności. Ministerstwo Finansów szuka sposobu, by mandaty wykorzystać, a nie wyrzucać do niszczarek.
Skąd problemy? Wszystko przez możliwość płacenia kartą za mandaty. W lipcu 2017 roku zmienił się kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia. Pojawił się wtedy przepis o możliwości zapłaty w formie bezgotówkowej (o ile wystawiający mandat funkcjonariusz ma terminal). Dwa miesiące później pojawił się nowy wzór formularzy mandatu karnego. Zyskał dodatkowe pole – czyli właśnie „płatność kartą lub innym instrumentem płatniczym”. Jednocześnie funkcjonariusze zyskali nowy obowiązek, czyli dołączanie potwierdzenia transakcji do dokumentacji.
Dla kierowców to spore ułatwienie, funkcjonariusze też mogą szybciej kasować za mandaty. I tu pojawił się problem.
Bloczki mandatowe wydane przed zmianą przepisów miały obowiązywać nie dłużej niż 12 miesięcy. W efekcie stare powinny zostać wykorzystane maksymalnie do 6 września 2018 roku. Ministerstwo Finansów już wie, że to się nie uda.
Bloczków było za dużo, służby wystawiały za mało mandatów karnych. W tej chwili na magazynach i w jednostkach nakładających grzywny leży dokładnie 434 tys. bloczków mandatowych.