Jeden z amatorskich zawodników, piszący również artykuły na stronę np126p.pl, Marcin Biernat, słynie w ostatnim czasie z krytycznych wypowiedzi w stosunku do Polskiego Związku Motorowego i wszystkiego, co z nim związane. Jeśli krytyka, to tylko konstruktywna i rzeczowa. I tym razem autor się tego nie trzymał.
Na początek kilka słów wyjaśnienia. Od kilku lat na terenie Śląska działa Rajdowy Puchar Śląska. To imprezy dla zawodników bez licencji, bez wizy PZM. Długie drogowe odcinki, świetna atmosfera itp. Autor omawianego tekstu, czyli Biernat, sam startuje w rajdach RPŚ, często pomagając również w organizacji poszczególnych rund.
W ubiegłym roku z podobną inicjatywą wyszedł PZM. Organizatorzy Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Śląska postanowili, że dają szansę amatorom i przy większości rund RSMŚL zorganizowali również Super KJS-y. Przez to już w ubiegłych latach zawodnicy bez licencji mogli wystartować np. w Rajdzie Cieszyńska Barbórka, a w tym roku już ścigali się w Rajdzie Wisły. Utworzono tym samym cykl – Rajdowy Samochodowy Puchar Śląska.
Biernat twierdzi, że co do tej drugiej inicjatywy można mieć mieszane uczucia. Według niego SKJS przy rajdach mistrzostw Śląska to tylko sposób dla PZM na wyciągnięcie pieniędzy, a sam SKJS jest wręcz zniechęceniem zawodników do robienia licencji w późniejszym okresie.
„4 lata temu większość pukała się w czoło twierdząc że nie będzie na tyle załóg z klatkami żeby rajd ruszył! Jednak auta się znalazły i inni też próbują na tym zarobić…”, „Niestety trzeba chcieć potwierdzać swoje zdanie o rozwoju i utrzymaniu drabinki, a nie tylko liczyć zyski…” – pisał autor, który kilka razy w całym tekście zmieniał wątek i mógł wprawić w lekkie zakłopotanie.
Podsumowując – Rajdowy Samochodowy Puchar Śląska według autora tekstu jest zły z bardzo wielu powodów, a Polski Związek Motorowy jest jeszcze gorszy. Niestety, autor często już zapomina o problemach Rajdowego Pucharu Śląska – tego, w którym sam pomaga przy organizacji i startuje od kilku lat.
RPŚ to bez wątpienia ciekawe i warte uwagi imprezy. W tym sezonie jednak wielu zawodników ma pewne uwagi co do rajdów. Wielu twierdzi, że odcinki specjalne są zdecydowanie zbyt szybkie (na jednym z oesów w tym roku średnia prędkość przejazdu wyniosła 122,93 km/h, czyli więcej, niż zawodnicy osiągają na asfaltach mistrzostw świata, Europy, czy Polski). Oprócz tego przelicznik ceny za kilometr oesowy również poszedł do góry, a na niekorzyść pucharu działa fakt, że w ostatnim okresie rajdy i tak nie idą w całości i oesy są notorycznie odwoływane.
W ubiegłym roku RPŚ naprawdę mógł się podobać, ale jak już wspominaliśmy wyżej, w tym roku pojawiają się drobne problemy. Kolejne przykłady? W tym roku zrezygnowano z ceremonii startu, nie pojawiają się także relacje live z oesów, które jeszcze rok temu były standardem. To sprawia, że puchar Śląska nieco się cofnął, natomiast są to nadal długie rajdy, z pewnością warte uwagi, na których od strony sportowej można się wiele nauczyć.
I niestety, już co do tych problemów i bolączek autor tekstu piętnującego Polski Związek Motorowy i jego SKJS-y się nie odnosi. Wręcz przeciwnie – uważa, że wszystko jest w najlepszym porządku i RPŚ to nadal kapitalne rajdy, którym nic nie brakuje. Jeśli chcemy coś krytykować, bądźmy obiektywni…
Ja sam nie jestem z tych, którzy mają klapki na oczach i widzą tylko jedną stronę medalu. Sam potrafiłem skrytykować związek, kiedy zauważyłem jego wyraźne błędy i pomyłki, natomiast w tym przypadku nic takiego nie ma miejsca i autor wyraźnie szuka dziury w całym.
Jeśli chodzi o samą inicjatywę Rajdowego Samochodowego Pucharu Śląska, czyli SKJS-ów przy mistrzostwach Śląska, osobiście uważam, że jest to ZNAKOMITY pomysł! Dlaczego? Spróbujmy przeanalizować cały temat.
Budżety zawodników bez licencji często nie są zbyt wielkie, a załogi finansują starty z własnej kieszeni. Więc po pierwsze – startujemy w kapitalnym, prestiżowym rajdzie, ale za mniejsze pieniądze, po drugie – nie musimy startować w całym sezonie. Możemy zaliczyć np. trzy rajdy RSPŚ, a później udać się też na inne imprezy – RPŚ, Tarmac Masters, mistrzostwa Tychów, Szombierki, czy np. do Czech na tor Tatry. Automobilkluby otwierają szansę.
No właśnie, automobilkluby dają szansę kierowcom bez licencji. Bez posiadania dużych budżetów i licencji można wystartować np. w Rajdzie Wisły – jednym z najstarszych rajdów w Polsce i Europie, który niegdyś był rundą mistrzostw Europy. To kapitalna okazja, kapitalna sprawa – dzięki temu cały ogrom zawodników nagle może spełnić swoje dziecięce marzenie! To wyciągnięcie ręki do amatorów i pokazanie im, że oni też są dla związku ważni.
Oczywiście, pochodną powstania pucharu może być niska frekwencja w samych mistrzostwach Śląska. Ale co z tego? Lepiej, żeby Rajd Wisły poszedł z 30/40 załogami, albo w ogóle, czy żeby i amatorzy bez licencji dostali szansę i nagle w rajdzie mamy 100 załóg? Odpowiedź jest chyba dla wszystkich oczywista i banalnie prosta!
Kolejna kwestia – czy SKJS zniechęci do wyrobienia licencji? A może wręcz przeciwnie? Powiedzmy, że zawodnik bardzo by chciał przejechać sezon mistrzostw Śląska, ale nie ma jeszcze budżetu, jest w trakcie zbierania funduszy i sponsorów. Ale w międzyczasie, za stosunkowo niewielkie pieniądze już może oswajać się z realiami panującymi w RSMŚl., może pracować z sędziami odpowiedzialnymi za BK i przygotowywać odpowiednio samochód, wreszcie może poznawać oesy rajdów, na których kiedyś będzie walczył. A jak ważna jest znajomość oesów? Kolosalnie. Można robić notatki, przejeżdżać te oesy, sprawdzać, próbować i to w przyszłości na pewno się opłaci!
Autor tekstu o mieszanych uczuciach wobec SKJS-ów i PZM najwyraźniej tego nie rozumie. Zresztą, skąd ma to wiedzieć, skoro nie wystartował w ani jednej rundzie Rajdowego Samochodowego Pucharu Śląska SKJS, a jedynym właściwym i słusznym cyklem dla niego jest Rajdowy Puchar Śląska – czyli prywatne imprezy bez wizy, gdzie sam pomaga w organizacji.
A może kwestia wychodzi jeszcze szerzej? Może sam Biernat zauważył, że maleje zainteresowanie RPŚ, a coraz więcej zawodników rozważa starty w RSPŚ w SKJS? Może tu jest problem i tu w nerwowej sytuacji powstał impuls do napisania takiego tekstu. Niestety, mamy złą informację – nie ma monopolu na organizację rajdów. Po części takowy miał RPŚ na długie amatorskie rajdy, ale ten stan rzeczy się skończył.
Teraz na śląskiej scenie amatorskiej mamy dwa bardzo dobre cykle dla kierowców bez licencji. Niech rynek rozstrzygnie, kto ma słuszność. Zawodnicy sami zadecydują kto robi lepsze rajdy i w którą stronę warto się zwrócić z większymi planami na sezon. Oba cykle bez wątpienia zasługują na słowa uznania, oba są warte uwagi. Do was – do zawodników należą decyzje gdzie jeździć.
Autorowi omawianego tekstu życzymy przede wszystkim więcej obiektywizmu. Każdy popełnia błędy, każdy ma prawo do ich naprawy. Jeśli krytyka, to obiektywna. W tekście o pretensjach do PZM i ich SKJS-ów nie ma takowej ani trochę. Organizatorom Rajdowego Samochodowego Pucharu Śląska SKJS możemy tylko podziękować. Zawodnicy bez licencji mają wybór. Mogą spełniać marzenia.