Jak donosi „Financial Times”, koncern Daimlera rozważa zmniejszenie gamy pojazdów Mercedesa tuningowanych przez AMG o 75 proc. Wszystko po to, aby nie generować wyższych kar za przekroczenie limitów emisyjnych, których nie zrekompensuje wciąż mała flota samochodów elektrycznych.
Na papierze koncern Daimlera emituje średnio 138 g/km dwutlenku węgla. To spora strata do najnowszej normy 95 g/km, która na terenie wspólnoty zacznie obowiązywać od 1 stycznia 2020 r. Przy karze 95 euro za każdy gram i założeniu całkowitego przełożenia kary na klienta, nabywca nowego Mercedesa musiałby zapłacić średnio dodatkowo 4085 euro (ok. 17,5 tys. zł).
Jednak zmniejszenie liczby „trujących” AMG nie jest takie proste. Analitycy ostrzegają, że może to doprowadzić do katastrofy finansowej, ponieważ to te najbardziej wydajne modele sprzedawane są z najwyższymi marżami. Daimler będzie miał zatem niemały ból głowy z obraniem odpowiedniej strategii, na co nie zostało wiele czasu. Zwłaszcza, że koncern zmaga się z milionowymi karami m.in. za własną aferę dieselgate.
Z podobnymi dylematami mierzą się także inni producenci. Jak już informowaliśmy, Mazda MX-5 z 2-litrowym silnikiem będzie zmniejszać swój wolumen na rzecz roadstera z jednostką o pojemności 1,5 litra.
Na wprowadzanie sportowych aut z silnikami spalinowymi będą mogli pozwolić sobie głównie ci, którzy intensywnie rozwijają pojazdów nisko- lub zeroemisyjnych. Z tego względu Volkswagen nie obawia się o poszerzanie gamy modeli z serii R, a Toyota w 2020 r. wypuści dość absurdalnego, ale i ekscytującego GR Yarisa z silnikiem 1.6 turbo i napędem 4×4.