Po fali hejtu za tytuł dla Sylwestra Płachytki, PZM zamierza utwardzić beton. Pomysłodawca "gestu" odchodzi z GKSS

Po fali hejtu za tytuł dla Sylwestra Płachytki, PZM zamierza utwardzić beton. Pomysłodawca "gestu" odchodzi z GKSS

Po fali hejtu za tytuł dla Sylwestra Płachytki, PZM zamierza utwardzić beton. Pomysłodawca "gestu" odchodzi z GKSS

Po fali hejtu za tytuł dla Sylwestra Płachytki, PZM zamierza utwardzić beton. Pomysłodawca „gestu” odchodzi z GKSS

Gdy pod koniec października Polski Związek Motorowy opublikował nieoficjalne klasyfikacje końcowe Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski, wzburzenie środowiska wywołało przyznanie załodze Sylwester Płachytka/Jacek Nowaczewski tytułu drugich wicemistrzów Polski. Okazuje się, że w założeniu był to gest, który mieli docenić nie tylko zawodnicy, ale i rzesza krytyków krajowej federacji.

Gwoli przypomnienia, trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej RSMP zgodnie z regulaminami wywalczyli Bryan Bouffier i Xavier Panseri. Trzykrotni mistrzowie Polski wystartowali w zaledwie dwóch rundach, ale dzięki temu, że były to rajdy kategorii II (podwójnie punktowane) zgromadzili aż 90 punktów – tyle samo co punktujący w 6 z 7 rund Sylwester Płachytka i Jacek Nowaczewski. Przy remisie w pierwszej kolejności rozstrzygające są lepsze miejsca, co normalnie faworyzowało Francuzów (wygrali Rajd Dolnośląski). Ku zaskoczeniu wielu obserwatorów, według wyników nieoficjalnych drugimi wicemistrzami Polski oprócz Bouffiera i Panseriego zostali także Płachytka i Nowaczewski.

Według regulaminu RSMP, tytuł II rajdowych wicemistrzów Polski powinni zdobyć tylko Bryan Bouffier oraz Xavier Panseri, dlatego wyniki nieoficjalne sezonu 2019 były sporą sensacją. | fot. Marek Bogutyn

W środowisku rajdowym zawrzało. Były członek Głównej Komisji Sportu Samochodowego, Andrzej Górski nazwał to „skandalem i kpiną”. Oliwy do ognia dolał artykuł na motorsport.com, w którym stwierdzono, że obecny przewodniczący GKSS, Jarosław Noworól miał wyjawić, że o taki „gest” wnioskował klub Sylwestra Płachytki, czemu Auto Moto Klub Kłodzko stanowczo zaprzeczył. Była to iskra do utworzenia wielu teorii spiskowych. Te oprócz w PZM i GKSS, rykoszetem trafiały także w Płachytkę, który zapewnił, że nie zabiegał w klubie ani w federacji o przyznanie mu tytułu.

Sylwester Płachytka: Nie jest to dla nas przyjemna sytuacja, bo pogodziliśmy się z tym [brakiem tytułu] po Rajdzie Dolnośląskim. Gdzieś tam za naszymi plecami wykonano jakieś ruchy, co jest przykre. Ja chcę pokazywać prędkość na odcinkach specjalnych. Daleko mi do wysyłania pism do PZM, aby uzyskać drugiego wicemistrza. Kto mnie zna to wie, że taki jestem.

Nieoczekiwanie GKSS postanowił przyznać tytuł II wicemistrzów także dla duetu Sylwester Płachytka/Jacek Nowaczewski, którzy w całym sezonie uzbierali tę samą liczbę punktów co Francuzi. | fot. Marek Bogutyn

Sprawiedliwość ponad prawem

Przy sprzecznych zeznaniach medialnych GKSS i AMK Kłodzko, zacząłem poszukiwać źródła tego zamieszania. Prawda jak zwykle leżała po środku. Pomysłodawcą „gestu” był Bogusław Piątek, członek GKSS zrzeszony w AMK Kłodzko, którego syn Ireneusz jest wiceprezesem. – Z Sylwestrem Płachytką oraz klubem nie zamieniłem słowa w tym temacie – zapewnił mnie doświadczony działacz. Choć obecnie w GKSS jest odpowiedzialny za wyścigi górskie, to rajdy są mu niezwykle bliskie (organizował m.in. legendarny Zimowy Rajd Dolnośląski – przyp. red.). Nie spodziewał się jednak, że środowisko nie zostawi suchej nitki na tej decyzji.

fot. Mateusz Banaś

Bogusław Piątek: Ja się dziwię internautom, że w tej całej dyskusji nikt nie grzmi i nie określa tego jako żartu, że startuje się w dwóch rajdach i ma się zapewniony tytuł. W związku z powyższym uznałem, po całej analizie osobistej, że ten błąd trzeba naprawić. Napisałem jako członek GKSS prywatnego maila tylko do przewodniczącego GKSS, aby rozważył czy w tym przypadku nie przyznać drugiego tytułu ex aequo. Chodziło o przeanalizowanie sytuacji, czy nie warto być moralnie uczciwym w tym wszystkim i przyznać drugi tytuł wicemistrza Polski.

Tak oto sugestia przekształciła się we wniosek, do którego wykładnię regulaminową napisał odpowiedzialny za rajdy Jarosław Noworól. Skoro sam przewodniczący GKSS poddał to pod głosowanie, Bogusław Piątek w zgodzie ze swoimi przekonaniami go poparł, choć z tego co się domyśliłem – nie zatwierdzono tego jednomyślnie. Intencją tutaj miało być pokazanie „ludzkiej twarzy” PZM, który miał w ten sposób skorygować regulaminowy brak wymogu przejechania ponad połowy sezonu RSMP w celu sklasyfikowania w mistrzostwach. Pod presją totalnego hejtu w końcu wycofano się jednak z kontrowersyjnej decyzji.

Pomysłodawca przyznania tytułu Sylwestrowi Płachytce (uczestniczyli we wszystkich rundach), argumentował to koniecznością naprawienia szkód, jakie wyrządził niewłaściwie jego zdaniem napisany regulamin RSMP (umożliwiający zdobycie tytułu startując w zaledwie dwóch rajdach jak to miało miejsce w przypadku Bouffiera). | fot. Marek Bogutyn

Z kasacją pierwszej decyzji GKSS nie zgadza się Bogusław Piątek, dla którego ułomność regulaminu RSMP powinna być naprawiona takim gestem sprawiedliwości dziejowej. – Ja tak widzę do dzisiaj – tłumaczy Piątek, który zapowiedział odejście z GKSS po tym sezonie (jest w niej od 1996 r. z dwuletnią przerwą – przyp. red.). – Uważam za błąd, że się wycofano z tego. Gdyby ta sytuacja miała się zdarzyć w obojętnie której dyscyplinie sportu, to ja byłbym za – dodaje. Szanuję to stanowisko, bo z emocjonalnego punktu widzenia może i ten tytuł się należał. Jednak historia sportu nie pamięta raczej sytuacji, w której tak wysokie wyróżnienie jak tytuł bądź medal nadawano w oparciu o uczucia moralnej sprawiedliwości bądź jej braku. Gdyby do tego dochodziło, osobistymi emocjami można by podważyć każdy punkt, każdego regulaminu.

Jarosław Noworól: W tym przypadku ta sytuacja była rozstrzygnięta. Na podstawie regulaminów jasno można było stwierdzić, kto jest, a kto nie jest drugim wicemistrzem Polski. Z regulaminów, które pisaliśmy przed sezonem, jasno to wynikało. Osobiście myślałem, że po wielu latach ktoś w końcu powie, że pokazaliśmy ludzką twarz oraz otwieramy się w stronę środowiska, które nas (PZM – działaczy, sędziów, organizatorów), nie wiem dlaczego nie szanuje, i uznaje za samo zło. Z drugiej strony cieszę się, że tak się stało, bo to powoduje na przyszłość, że nie będzie żadnych precedensów. Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że co sezon przychodzi wiele pism do PZM. Zawsze odmowy były komentowane tak, że PZM jest nie do ruszenia. W świetle tej sytuacji gwarantuję, że tym bardziej będziemy stali na straży obowiązujących zasad. Nigdy już żadnego precedensu nie zrobimy. Żadnego odstępstwa od regulaminu. Nawet jak regulamin będzie źle napisany to powiemy, regulamin jest regulaminem, my rozumiemy państwa racje, jednak możemy to zmienić dopiero na przyszłość.

Złośliwi mogliby powiedzieć, że to nic dziwnego, że pokazanie „ludzkiej twarzy” nie wyszło PZM, bo brak mu w tym doświadczenia. Żarty na bok. Zgodzę się z Jarosławem Noworólem z tym, że finalnie dobrze się stało, ponieważ faktycznie taka ingerencja w regulamin przyznawania tytułów nie powinna mieć miejsca po zakończeniu rywalizacji. Mało tego, to zatrważające, że co roku zawodnicy żebrzą o tytuły, np. drugiego wicemistrza, bo akurat zabrakło wymaganej frekwencji. Oby ta „afera” zakończyła tego typu żałosne prośby. Groźba większego zabetonowania GKSS przeciw ewentualnym nagięciom regulaminu jest w zasadzie pozytywna, bo sport samochodowy potrzebuje klarownych zasad, a nie jedynie sugestii jak powinno się regulować rywalizację.

Być może chęć wyciągnięcia ręki do środowiska rajdowego przez PZM, to dobry moment na zaangażowanie się czołowych zawodników w uregulowanie najważniejszych kwestii, które mogą wpłynąć na poprawę RSMP | fot. Skoda Polska Motorsport

Jak zakopać topór?

Jarosław Noworól nie ukrywał, że był zszokowany reakcją na pierwszą decyzję. Podczas rozmowy z przewodniczącym GKSS odniosłem wrażenie, że wieloletnia krytyka nie spływa po nim tak łatwo. Pokazowy gest udowadnia, że chce wyciągać rękę do krytyków, choć w tym przypadku było to mocno niefortunne.

Jarosław Noworól: Jest mi najzwyczajniej w świecie przykro. Wiele osób w środowisku, w tym ja, robi to społecznie. To jaka jest atmosfera po prostu woła o pomstę do nieba. My możemy wszyscy zrezygnować. Jeśli tego oczekuje środowisko, to nie ma problemu. Będę częściej w domu, rodzina będzie bardziej zadowolona. Jeśli są chętni do pracy społecznej, niech się ujawnią. Pokażą, że chcą pracować w zespole. Takie ciągłe szczucie jest bez sensu, bo to do niczego nie prowadzi. Osobiście chciałbym zakopać ten topór wojenny.

Być może to zatem dobry moment na to, aby zwaśnione strony usiadły do wspólnego stołu. Wydaje się jednak, że w Polsce panuje pewna obawa przed ujawnieniem się i jawnej polemice autorytetów z obecnymi władzami PZM. Strach przed mściwością związku i poczucie bezradności systemowej blokuje zapewne zdecydowane działania gwiazd sportów motorowych, dla których wygodniej jest unikać starć politycznych. Jeśli jednak opozycja nie zjednoczy się, ciężko będzie o donośny głos, którym można by realnie wpływać na wszelkie sprawy organizacyjne polskiego motorsportu.

Być może zbyt duże zamieszanie w kwestii przyznawania tytułów rajdowych mistrzów Polski jest ich przesadzona liczba | fot. PZM

Masowa produkcja mistrzów

W mojej osobistej opinii przyczyną problemów z przyznawaniem lub nie tych wszystkich tytułów jest ich zbyt duża liczba. Co roku w samych rajdach rozdawanych jest kilkadziesiąt tytułów mistrza, wicemistrza, a nawet drugiego wicemistrza. W praktyce o te laury jest na tyle łatwo (zwłaszcza w klasach), że frustrującym może być nie załapanie się na nie.

Może wzorem mistrzostw świata, a także Europy przyznawajmy analogicznie tytuł rajdowego mistrza Polski tylko w klasyfikacji generalnej (bez żadnych wicemistrzów itp.). Pozostali mogliby walczyć o mistrzostwo kategorii towarzyszącej typu Open 4WD itp. Wówczas takie mistrzostwo zyska na wartości, a jedna nagroda być może zmotywuje do poprawienia wydajności sportowej zawodników, ponieważ wtedy naprawdę trzeba będzie się o nie postarać. Choć może to odbić się na frekwencji wychodzę z założenia, iż lepiej równać w górę niż w dół.

Jak zostać prezesem PZM? „To jest układ nie do ruszenia”

Przeczytaj również