Z kasacją pierwszej decyzji GKSS nie zgadza się Bogusław Piątek, dla którego ułomność regulaminu RSMP powinna być naprawiona takim gestem sprawiedliwości dziejowej. – Ja tak widzę do dzisiaj – tłumaczy Piątek, który zapowiedział odejście z GKSS po tym sezonie (jest w niej od 1996 r. z dwuletnią przerwą – przyp. red.). – Uważam za błąd, że się wycofano z tego. Gdyby ta sytuacja miała się zdarzyć w obojętnie której dyscyplinie sportu, to ja byłbym za – dodaje. Szanuję to stanowisko, bo z emocjonalnego punktu widzenia może i ten tytuł się należał. Jednak historia sportu nie pamięta raczej sytuacji, w której tak wysokie wyróżnienie jak tytuł bądź medal nadawano w oparciu o uczucia moralnej sprawiedliwości bądź jej braku. Gdyby do tego dochodziło, osobistymi emocjami można by podważyć każdy punkt, każdego regulaminu.
Jarosław Noworól: W tym przypadku ta sytuacja była rozstrzygnięta. Na podstawie regulaminów jasno można było stwierdzić, kto jest, a kto nie jest drugim wicemistrzem Polski. Z regulaminów, które pisaliśmy przed sezonem, jasno to wynikało. Osobiście myślałem, że po wielu latach ktoś w końcu powie, że pokazaliśmy ludzką twarz oraz otwieramy się w stronę środowiska, które nas (PZM – działaczy, sędziów, organizatorów), nie wiem dlaczego nie szanuje, i uznaje za samo zło. Z drugiej strony cieszę się, że tak się stało, bo to powoduje na przyszłość, że nie będzie żadnych precedensów. Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że co sezon przychodzi wiele pism do PZM. Zawsze odmowy były komentowane tak, że PZM jest nie do ruszenia. W świetle tej sytuacji gwarantuję, że tym bardziej będziemy stali na straży obowiązujących zasad. Nigdy już żadnego precedensu nie zrobimy. Żadnego odstępstwa od regulaminu. Nawet jak regulamin będzie źle napisany to powiemy, regulamin jest regulaminem, my rozumiemy państwa racje, jednak możemy to zmienić dopiero na przyszłość.
Złośliwi mogliby powiedzieć, że to nic dziwnego, że pokazanie „ludzkiej twarzy” nie wyszło PZM, bo brak mu w tym doświadczenia. Żarty na bok. Zgodzę się z Jarosławem Noworólem z tym, że finalnie dobrze się stało, ponieważ faktycznie taka ingerencja w regulamin przyznawania tytułów nie powinna mieć miejsca po zakończeniu rywalizacji. Mało tego, to zatrważające, że co roku zawodnicy żebrzą o tytuły, np. drugiego wicemistrza, bo akurat zabrakło wymaganej frekwencji. Oby ta „afera” zakończyła tego typu żałosne prośby. Groźba większego zabetonowania GKSS przeciw ewentualnym nagięciom regulaminu jest w zasadzie pozytywna, bo sport samochodowy potrzebuje klarownych zasad, a nie jedynie sugestii jak powinno się regulować rywalizację.