Nie da się ukryć, że od pewnego czasu istnieje pewna nagonka na samochody z silnikami Diesla. Co chwilę słychać o kolejnych miastach, które mają ograniczać ruch tego typu pojazdów w trosce o ekologię. Efekt kuli śnieżnej widać m.in. w naszym kraju.
Walka ze „złem”, a nie z emisją
Autorzy raportu wskazują, że nowe samochody z silnikami Diesla to już tylko 20,4 proc. ogólnej sprzedaży na podstawie analizy od stycznia do czerwca 2019 r. Jeszcze 3 lata temu, w tym samym okresie po silniki wysokoprężne sięgał niemal co trzeci kupujący. W tej statystyce wciąż umacniają się „benzyniaki”, które zgarnęły 72,2 proc. tortu.
Nie można zatem powiedzieć, że Polacy zaczęli masowo zwracać uwagę na zmniejszanie emisji spalin. Hybrydy oraz inne bardziej ekologiczne „wynalazki” to zaledwie 7,3 proc. wśród wyborów nabywców (elektryki ledwie 0,3 proc.). W pewnym sensie diesel obrywa dalej za to, że ma łatkę „tego złego”, co będzie dość trudne do powstrzymania.
Musi dymić?
Antydieslowska kampania nie ma jednak odzwierciedlenia w samochodach sprowadzanych z zagranicy. Ta grupa pojazdów wciąż odgrywa dominującą rolę w obrocie autami. O ile i tutaj przewodzą konstrukcje z silnikami benzynowymi (52,4 proc.) to diesle aż tak nie ustępują (44,2 proc.!). Mało tego, ich odsetek rośnie porównując pierwsze półrocza ostatnich dwóch lat.
Z pewnością wpływ na to może mieć fakt, że m.in. w Niemczech sporo osób chce się starszych diesli po prostu pozbyć. Dzięki temu da się trafić na dobrą okazję. Z kolei klient, dla którego liczy się atrakcyjna cena, często nie zwraca wielkiej uwagi na górnolotne aspekty ochrony środowiska itp. W efekcie, ponad połowa sprowadzanych aut z jednostkami wysokoprężnymi to auta 10-letnie lub starsze.
Co się poprawia?
Pewnym pocieszeniem dla tych, którzy są zmartwieni tym co ze spalin wydostaje się do atmosfery, jest fakt, że coraz więcej importowanych aut ma wyższe normy emisji spalin. Optymistyczny skok widać choćby na autach z Euro 6 (z 5,9 do 10 proc.). Ponad 1/4 sprowadzonych pojazdów legitymuje się technologią spełniającą normy Euro 5 (z 22,8 do 25,7 proc.). Najwięcej zagranicznych diesli w Polsce sprzedano z normą Euro 4, choć odrobinę mniej niż rok temu. Auta z jeszcze niższymi standardami spadły już poniżej 20 proc.
Raport PZPM potwierdza, że nie ma uniwersalnej retoryki, która może przekonać nabywców samochodów do proekologicznych ruchów. To co zaczyna funkcjonować w Niemczech, niekoniecznie sprawdza się w Polsce. Skutek jest tego taki, że na rynku mamy pewną anomalię. Te najmniej szkodliwe diesle (nowe) są spychane może nie na margines, ale przynajmniej w jego kierunku. Tymczasem siłą napędową polskiego rynku motoryzacyjnego jest klient, dla którego ekologia jest ciekawostką, a nie argumentem.