Lamborghini Huracan STO, zgodnie z opisem producenta, ma to być samochód, który technologię i wrażenia z jazdy z toru wyścigowego przenosi na ulicę. Nowo opracowana aerodynamika, najpierw kieruje powietrze przez wloty przedniego zderzaka, a następnie wypuszcza je nad samochód przez duże otwory w masce. Dodatkowy wlot powietrza znajduje się z tyłu dachu. Tył auta zwieńczony jest ogromnym skrzydłem z ręczną regulacją.
W celu redukcji masy, ponad 75 proc. części karoserii, wykonane jest z włókna węglowego. Na karbon postawiono również we wnętrzu, gdzie w dużej mierze zrezygnowano z wykończenia i tapicerki, pozostawiając puste przestrzenie. Bardzo lekkie są również kubełkowe fotele z czteropunktowymi pasami, za którymi znajduje się tytanowa klatka bezpieczeństwa.
W rezultacie samochód waży tylko 1339 kg. To aż o 43 kg mniej niż wersja Performante. Samochód ma również aktywne zawieszenie, szerszy rozstaw kół, bardziej bezpośredni układ kierowniczy i trzy nowe tryby jazdy.
To nie idzie burza, tylko jak huragan
Huracan STO, jest napędzany dobrze znanym wolnossącym silnikiem V10, o pojemności 5,2 litra. Rozwija on moc 640 KM i 565 Nm. Samochód przyspiesza do 100 km/h w 3 sekundy, a do 200 km/h w 9 sekund. Moc przekazywana jest wyłącznie na tylną oś, za pośrednictwem 7-biegowej dwusprzęgłowej skrzyni biegów. Prędkość maksymalna wynosi 310 km/h.
Ile? 1 300 000 PLN – z takiego poziomu przyszłemu właścicielowi, przyjdzie rozpocząć konfigurację tego cacka. Nie jest niska, ale wiesz za co płacisz.