Manipulowano emisjami diesla, to dlaczego nie manipulować autonomią. Oto, do czego Tesla wykorzystuje swój tajny zespół

Znana na całym świecie amerykańska marka Tesla znów znalazła się w centrum uwagi. Tym razem kontrowersje budzą dane odnośnie autonomii jej samochodów. To o tyle przygnębiające, że o takim procederze mówi się już oficjalnie. To oznacza, że stawia się amerykańską markę będącą punktem odniesienia w branży motoryzacyjnej w niekorzystnym świetle. Taka sława to niekoniecznie dobry chwyt marketingowy.

innowacje tesli w modelu Y
Podaj dalej

Manipulacje zasięgiem samochodów- Tesla tonie w lawinie skarg od klientów?

Nie jest tajemnicą, że wyniki sprzedaży, jakie Tesla osiąga w ostatnim czasie, jasno świadczą o tym, że amerykańska marka stała się punktem odniesienia w branży motoryzacyjnej. Od zawsze miała tyle samo zwolenników co przeciwników, ale jej elektryki nadal są numerem jeden pod względem wydajności i ilości sprzedanych samochodów. O takim sukcesie marzy wielu producentów.

Walka o zasięgi trwa, bo to ważne kryterium dla każdego kierowcy, który chce zamienić samochód na elektryczny. Do tego zachęca się go dziś w mniej lub bardziej natarczywy sposób. Dlatego Tesla ma idealne samochody dla każdego, kto chce skorzystać z pojazdów na prąd od światowego lidera. Jednak doniesienia, które pojawiają się w ostatnim czasie nie stawiają już Tesli w dobrym świetle pod tym względem. Mówią one, że w obliczu zalewu skarg, jakie napływają do Tesli, marka postanowiła stworzyć specjalny zespół do rozwiązywania konfliktów dotyczących realnych zasięgów modeli marki.

Fakty i liczby według właścicieli samochodów, a autonomia wg Tesli- tego doświadczali kierowcy

Posiadacze modeli elektrycznych wiedzą, że autonomia tego typu samochodu jest bardzo zmienna. To w zależności od temperatury zewnętrznej, korzystania z zarówno ogrzewania, jak i klimatyzacji, a także poziomu obciążenia auta bagażem. Wielu kierowców Tesli przekonało się, że autonomia obiecana im przy zakupie samochodu w żadnym wypadku nie stała się rzeczywistością.

Marka widząc, jak zalewa ją fala skarg na zasięg postanowiła stworzyć specjalny zespół do rozwiązywania tych konfliktów. Jego celem jest uspokajanie klientów, przede wszystkim, i danie im do zrozumienia, że ​​z ich samochodem wszystko jest w porządku, a te różnice w zasięgu, których doświadczają są normalne.

Prawda jest taka, że ​​coraz więcej faktów wskazuje na to, że producent manipulował oprogramowaniem niektórych swoich samochodów. Tak, aby ich autonomia była wyższa podczas procesów ładowania, a po uruchomieniu samochodu liczba ta stawała się za każdym razem bardziej realistyczna.

„Patrzysz na zasięg i dosłownie widzisz, jak liczba spada na twoich oczach” — powiedział o mierniku zasięgu na desce rozdzielczej jeden z właścicieli Tesli Model 3 z 2021 r.

Zgłoszenie tego faktu producentowi skutkowało „zdalną diagnostyką” przeprowadzoną w samochodzie, a następnie ustaleniem, że wszystko jest w porządku. Tym samym wizyta w serwisie nie jest potrzebna. Właściciel wspomnianego samochodu, tak jak wielu innych nie wiedział, że pracownicy Tesli zostali poinstruowani, aby udaremniać klientom, którzy narzekają na słaby zasięg jazdy, oddanie ich pojazdów do serwisu.

Zeszłego lata Tesla po cichu utworzyła „Diversion Team”

Taki team znalazł siedzibę w Las Vegas. Do jego zadań należało anulowanie jak największej ilości wizyt serwisowych związanych z zasięgiem. To dlatego, że centra serwisowe były zalewane skargami od właścicieli, którzy oczekiwali lepszych osiągów. To w oparciu o reklamowane szacunki firmy i prognozy wyświetlane przez mierniki zasięgu w desce rozdzielczej samych samochodów.

Dochodzenie Reusters’a wykazało także, że wielu znawców branży pojazdów elektrycznych od lat postrzega szacunki zasięgu Tesli jako „optymistyczne”. Tesla w rzeczywistości kilka lat temu zdecydowała się stworzyć algorytmy ad hoc dla liczników swoich pojazdów, w taki sposób, aby pokazywały kierowcom znacznie większe projekcje zasięgu, gdy bateria była w pełni naładowana. Potem gdy zasięg pojazdu spadł poniżej 50% maksymalnego naładowania, algorytm pokazywał bardziej realistyczne szacunki pozostałego akumulatora.

Tesla także rzekomo zaprojektowała wszystkie swoje pojazdy z „buforem bezpieczeństwa”. Zapewniał około 15 mil (24 km) dodatkowego zasięgu, nawet po tym, jak licznik kilometrów zasygnalizował niski poziom naładowania baterii. Co tej kwestii ma do powiedzenia sam Elon Musk?

Ani Tesla, ani dyrektor generalny Elon Musk nie odpowiedzieli na szczegółowe pytania Reuters dotyczące tej historii. Tymczasem tego rodzaju kontrowersje nie do końca pomagają marce, która zwykle jest w centrum zainteresowania wielu kierowców. Według raportu przesada w szacunkach zasięgu wynikała z dyrektywy dyrektora generalnego Tesli, Elona Muska. Chciał pokazać wyższe wartości zasięgu właśnie w  celach marketingowych. Potencjalnym nabywcom daje to poczucie bezpieczeństwa co do odległości, jaką mogą przejechać samochodem na pełnym naładowaniu. Czytaj także: Kierowcy muszą się liczyć z takim obowiązkiem. Albo zrobią to w terminie 30 dni, albo stracą nawet 1000 zł

źródło: Reuters.com, Crast.net

Przeczytaj również