Koniec dominacji Maxa Verstappena w F1? Nagły zwrot akcji. Kilka miesięcy temu nikt się tego nie spodziewał

Max Verstappen w ostatnich dwóch sezonach jest hegemonem F1. Celowo nie napisałem tutaj, że tym hegemonem jest zespół Red Bulla, ponieważ po drugiej stronie garażu tak kolorowo już nie jest. Sergio Perez w ostatnich wyścigach jest beznadziejny. Meksykanin udowadnia, że odpowiedni bolid to nie wszystko i że nawet posiadając taką maszynę, można się „kopać po czole”. Tymczasem, pojawiła się nieoczekiwana konkurencja.

f1 formuła 1 mclaren red bull piastri norris verstappen perez
Podaj dalej

Powiew świeżości w F1? Koniec dominacji Verstappena?

Obecny sezon F1 nie należy raczej do najciekawszych. Nie możemy użyć słowa „ciekawy” w odniesieniu do kampanii, w trakcie której jeden kierowca wygrywa 14 z 17 rozegranych wyścigów. Oglądanie zwycięstw niezagrożonego absolutnie przez nikogo Maxa Verstappena jest męczące. Okej, nie dla wszystkich – w Red Bullu na pewno się z tego cieszą i wszyscy fani Holendra nie mają nic przeciwko takiemu scenariuszowi. Natomiast każdy inny kibic Formuły 1, w tym ten, który nie ma żadnych konkretnych sympatii, jest rozczarowany tym, co dzieje się w światku F1.

f1 formuła 1 mclaren red bull piastri norris verstappen perez
fot. Alfa Romeo F1 Media

Verstappen i bolid Red Bulla to połączenie idealne. To pełna symbioza. Jestem przekonany co do tego, że ani Verstappen w żadnym innym bolidzie nie wykręcałby takich wyników, ani Red Bull Verstappena z żadnym innym kierowcą też by sobie nie dał rady. Wystarczy popatrzeć na to, co w tym sezonie prezentuje Sergio Perez. Meksykanin zaczął dobrze, bo w pierwszych pięciu rundach sezonu wygrał dwa wyścigi i dwa razy był drugi. Ale to, co dzieje się począwszy od Grand Prix Monako, to komedia.

Od tamtej pory Perez nie wygrał ani jednego wyścigu. Ba – z trudem łapał się w ogóle na podium, co przy potencjale bolidu Red Bulla jest absolutnym nieporozumieniem. A ostatnie trzy wyścigi? Ósmy w Singapurze, wycofany w Japonii i dziesiąty w Katarze. W pewnym sensie jest to kompromitacja. Czy Red Bull już szuka następcy Meksykanina? Nie mam wątpliwości co do tego, że jakieś rozmowy już trwają. Być może jeszcze nie na sezon 2024, ale… Kto wie? Ile to razy Red Bull zmieniał już kierowców w trakcie sezonu?

Koniec dominacji?

Zasadnicze pytanie brzmi, czy w sezonie 2024 będziemy mieli jeszcze w ogóle jakąkolwiek dominację Red Bulla? Jeszcze kilka miesięcy temu takie pytanie uznałbym za bezzasadne, bo nikt nie był nawet blisko. Grupa pościgowa w postaci Mercedesa, Ferrari i Astona Martina sama do końca nie wiedziała, co robi. Wprowadzali jakieś poprawki, które koniec końców nic nie zmieniały. A przynajmniej nic nie poprawiały, bo zmienić zmieniły – Aston Martin z wyścigu na wyścig jest coraz słabszy.

O ile Fernando Alonso rozpoczął sezon znakomicie, tak teraz nie łapie się już na podium. Wyjątkiem był wyścig w Holandii, ale wyjątek potwierdza regułę. Ostatnie dziewięć wyścigów to tylko jedno podium Hiszpana. Na początku sezonu w pierwszych sześciu wyścigach na podium stał pięciokrotnie i raz był czwarty. To jednak dosyć wyraźna różnica. Lance Stroll oczywiście nigdy solidnie nie punktował, więc i teraz nie ma różnicy. Chociaż warto podkreślić fakt, że w ostatnich ośmiu wyścigach Kanadyjczyk zdobył punkty tylko dwa razy. I były to łącznie… 3 punkty.

Jeśli więc mowa o kompromitacjach, to postawa Lance’a Strolla jest taką jedną, wielką, nieustającą kompromitacją. Oczywiście zespół należy do jego ojca, więc tutaj nie ma raczej mowy o żadnym szukaniu zastępstwa. Stroll nie jest zawodnikiem na F1, ale to wiemy nie od dzisiaj. Natomiast bolid mu w tym nie pomaga. Aston Martin wprowadził w trakcie sezonu „poprawki”, które spowolniły auto. Zamiast być drugą siłą F1, są w tym momencie piątą. I nic nie wskazuje na to, aby ich sytuacja miała się poprawić.

Nieoczekiwana zmiana…

Kapitalne poprawki wprowadził za to McLaren. Osobiście jestem zdania, że w trakcie jednego sezonu nie da się jakoś znacząco poprawić osiągów bolidu. Zazwyczaj wygląda to tak, że jeśli przy zmianie regulaminów ktoś zrobi kiepski bolid nowej generacji, to nie jest w stanie tego uratować aż do czasu wprowadzenia nowych regulaminów i nowej generacji aut. I pod tym względem McLaren wykonał absolutnie niesamowitą pracę. Rozpoczęli ten sezon fatalnie. Z trudem przechodzili Q1, były problemy z punktowaniem…

W pierwszych ośmiu wyścigach sezonu Lando Norris punktował trzy razy, Oscar Piastri tylko dwa. Nie były to jakieś okazałe punkty, bowiem Oscar zdobył w tym czasie 5 punktów, a Lando 12. Po Grand Prix Kanady Norris zajmował w punktacji 11. miejsce, za Red Bullami, Astonami, Mercedesami, Ferrari, a nawet za Alpine. Piastri był dopiero 14. i wyprzedzali go członkowie Williamsa i Haasa… Natomiast po Grand Prix Kanady McLaren zaczął rosnąć… i mam wrażenie, że ten proces jeszcze się nie skończył.

W kolejnych dziewięciu wyścigach sezonu Norris punktował za każdym razem, a Piastriemu ta sztuka nie udała się tylko trzykrotnie. W tym czasie Lando stanął pięć razy na podium, a Oscar dwa razy. Ostatnie dwa wyścigi to już popis ekipy z Woking. Dwa razy podwójne podium, tuż za Verstappenem. W dodatku Piastri wygrał też wyścig sprinterski w Katarze. Nikt nie ma wątpliwości, że mówimy tutaj o drugiej sile F1. Piastri ukończył Grand Prix Kataru 5 sekund za Verstappenem, a Norris 6 sekund. Czwarty Russell stracił już… 34 sekundy. To przepaść.

Nowa siła F1?

Stwierdziłem tutaj, że mamy do czynienia z drugą siłą w Formule 1. Oczywiście w tym roku klasyfikacje sezonowe na to nie wskazują, bo wspomniałem już o tym, jak zły McLaren miał początek sezonu. Piastri zakończy tę kampanię prawdopodobnie na 9. miejscu. Norris przy pozytywnym zbiegu okoliczności awansuje na 5. miejsce. W klasyfikacji konstruktorów – jeśli wszystko będzie się nadal układało w taki sposób – McLaren wyprzedzi Astona Martina i awansuje na 4. miejsce. I to by było na tyle…

Natomiast co przyniesie nam sezon 2024? Z rundy na rundę McLaren jest coraz bliżej Red Bulla. Zarówno w wyścigach, jak i w kwalifikacjach ta różnica topnieje. Ba – kierowcy McLarena są w stanie pokonywać… napisałbym kierowców Red Bulla, ale w przypadku Sergio Pereza jest to oczywiste. Kwestia w tym, że atakują też Verstappena. Do końca tego sezonu mamy jeszcze pięć wyścigów. Od 20 października do 26 listopada na przestrzeni sześciu tygodni będziemy mieli maraton pięciu weekendów wyścigowych. Jak bardzo McLaren się zbliży?

Zimą oczywiście każdy wykona odpowiednią pracę. Różnica jest taka, że Red Bull i McLaren będą pracować już nad doskonałym produktem i będą próbowali go jeszcze poprawić i ulepszyć. Pozostali – Ferrari, Mercedes, czy Aston Martin – będą wciąż musieli szukać przyczyn braku tempa. Więc Red Bull i McLaren są krok do przodu. Kto wie, czy w przyszłym sezonie nie będziemy obserwowali pięknej i wyrównanej walki tych dwóch stajni? Dominacja Verstappena się zakończyła?

Przeczytaj również