Rajd Nadwiślański w RSMP. Tak, czy nie?
Aspekt sportowy już sobie omawialiśmy. Rajd Nadwiślański padł łupem załogi Grzegorz Grzyb / Adam Binięda. Oni zostali jednocześnie liderami klasyfikacji RSMP. Po zaciętej walce podium skompletowały duety Jakub Matulka / Daniel Dymurski i Jarosław Szeja / Marcin Szeja. Natomiast w tej ocenie rajdu jednak nie chciałbym skupiać się na samym aspekcie sportowym, to jest rywalizacji na odcinkach specjalnych. Ta walka naprawdę mogła się podobać i trwała do ostatniej próby. Ale jaki ten rajd był jako całość? Jak to wszystko się udało?
Bardzo podobała mi się sama organizacja bazy rajdu. Ta baza została zlokalizowana przy Grupa Azoty Arenie w Puławach. Jest to obiekt, na którym na co dzień swoje mecze rozgrywają piłkarze ręczni klubu KS Azoty-Puławy. To jedna z najlepszych ekip w tej dyscyplinie sportu w naszym kraju. Wokół stadionu jest tam oczywiście bardzo duży parking, który akurat w ten weekend… stałby kompletnie pusty. Organizator Rajdu Nadwiślańskiego zrobił z tego terenu bardzo dobry użytek.
Wszystko w jednym miejscu
W samym budynku areny zlokalizowane było m.in. biuro rajdu, biuro prasowe i inne ważne dla przebiegu rajdu pomieszczenia. Na terenie wokół areny mieliśmy przede wszystkim park serwisowy. Natomiast również tam zlokalizowana była rampa, gdzie odbyły się ceremonia startu oraz mety. Tam zlokalizowana była też strefa tankowania, punkty kontroli czasu i strefa przegrupowania. Wszystko w jednym miejscu. I nie było to tak, że wszystko było „upchane”. Mam takie wrażenie, że po prostu – na wszystko i tak było tam dużo miejsca. Nie było żadnego ścisku, ani zamieszania.
Z jednej strony fajnie jest, kiedy ceremonie odbywają się np. w centrum miasta, na rynku. Natomiast ta strategia Rajdu Nadwiślańskiego też była moim zdaniem bardzo dobra. Wszystko w jednym miejscu. Idealnie dla zespołów, mediów, organizatora i kibiców. Grupa Azoty Arena stała się domem mistrzostw Polski na ten weekend i mnie osobiście bardzo się to podobało. A teraz spróbujmy sobie przeanalizować to, jak wyglądały same odcinki specjalne i ich harmonogram. Było „pod kibica”?
Harmonogram pod kibica?
Przyznam szczerze, że od dawna nie byłem na rajdzie, na którym harmonogram byłby ustawiony tak bardzo pod kibiców. Pierwszego dnia odcinki specjalne rozgrywane były w okolicach pięknego Kazimierza Dolnego. Po odcinku testowym i obejrzeniu ceremonii startu wybrałem się więc na południe od bazy rajdu. Bez żadnego problemu obejrzałem oba odcinki w pierwszej pętli, po czym wróciłem do serwisu. Zdążyłem na przegrupowanie, serwis… po czym znowu wróciłem na oba odcinki specjalne i znów bez problemu zdążyłem zarówno na przegrupowanie, jak i na serwis.
Drugiego dnia zawodnicy wyruszali na wschód od Puław, w kierunku Lublina. I tam historia była bliźniacza. Bez większych trudności można było obejrzeć wszystkie odcinki specjalne i wrócić na serwis, po czym powtórzyć dokładnie ten sam manewr podczas popołudniowej pętli. Ja osobiście tę ostatnią pętlę już odpuściłem, ponieważ wzywały mnie obowiązki i praca do wykonania w biurze prasowym. Natomiast gdybym tylko chciał – gdybym był kibicem – bez większego trudu zobaczyłbym w miniony weekend wszystkie 10 odcinków specjalnych tego rajdu.
Rajd Nadwiślański się obronił…
Bardzo podobało mi się to, że w przypadku wszystkich odcinków specjalnych tego rajdu do wyboru było co najmniej kilka dobrych miejsc z dobrą drogą dojazdową. Możliwości dojazdu w środek odcinka było naprawdę mnóstwo. Często jest tak, że w danej pętli ze względu na harmonogram mamy do wyboru tylko jeden odcinek specjalny, bo dojazdy w okolicy są bardzo utrudnione. I jeśli już mamy taki oes do wyboru, to jest jedna, może dwie drogi dojazdowe do odcinka. Tutaj harmonogram był taki, że można było zobaczyć każdy oes rajdu i dojechać do niego z każdej strony w kilka różnych miejsc.
Dla kibiców i mediów takie rozwiązanie było po prostu fantastyczne. Powtórzę się raz jeszcze – nie przypominam sobie w ostatnim czasie rundy RSMP, na której podróżowanie między kolejnymi odcinkami byłoby tak dogodne i łatwe. Oczywiście muszę tutaj podkreślić, że nie było raczej możliwości obejrzenia wszystkich samochodów w stawce. To niemożliwe – nigdy i na żadnym rajdzie. Jednak jeśli założylibyśmy sobie, że chcemy obejrzeć „czołówkę”, czyli w przypadku tego rajdu np. wszystkie auta Rally2, Rally3, Jacka Sobczaka w Porsche, kilka Subaru i czołówkę „ośki”, to nie było absolutnie żadnego problemu.
Co teraz?
Odcinki specjalne były niemal w tym samym miejscu. Przeskoczenie z jednego na drugi zajmowało od 5, do maksymalnie 10 minut. I to bardzo, bardzo mi się podobało. Żeby jednak nie było tak cukierkowo… widzę też pewien problem. Mianowicie taki, że… do rajdu nie zgłosiło się zbyt wiele załóg, a i kibiców było niewielu. Do rywalizacji w RSMP ruszyły tylko 33 załogi. To bardzo mało. Jeśli chodzi o kibiców, to… tłumów nie było. Drogami dojazdowymi można było dojechać prawie pod sam oes. Nie było sznura samochodów zaparkowanych przy drodze. To znaczy był – ale bardzo krótki.
Dlaczego tak było? Nie mam pojęcia. Jak już zaznaczyłem, dla kibica był to rajd kapitalny. Z maksimum radości z oglądania wszystkich odcinków. I to w dobrych miejscach, bo zazwyczaj załogi „przelatywały” obok nas na „pełnym gwizdku” i ostro hamowały do kolejnego zakrętu pod kątem 90 stopni między sadami. Pytanie brzmi, co raz wydarzy się z Rajdem Nadwiślańskim? Wiemy już, że Rajdu Polski nie będzie w przyszłym roku w WRC, więc wróci do RSMP. Zapewne włodarze cyklu dołożą do niego drugą rundę szutrową. Pozostanie w teorii 5 miejsc na rajdy asfaltowe. Chętnych jest przynajmniej 7 – Świdnicki, Nadwiślański, Małopolski, Rzeszowski, Wisły, Śląska… no i Nyski, który w tym roku był kandydatem. Jak to się wszystko potoczy?