Największe grzechy polskich Stacji Kontroli Pojazdów to przede wszystkim ich całkowicie zły system funkcjonowania oraz brak dokształconych pracowników a poziom sprawności przepuszczonych aut woła o pomstę do nieba.
Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź nasuwają eksperci – stacje to biznes. Jeśli ktoś postanowi, że auto nadaje się do ruchu drogowego, otrzyma minimum 100zł, jeśli będzie leżało mu na uwadze ogólne dobro i bezpieczeństwo i zakaże dalszej jazdy – zostanie z niczym a kierowca pojedzie do innego, bardziej ,,wyrozumiałego” diagnostyka.
Raport, co by nie mówić, ujawnia wielką kreatywność kierowców, jednak nie ma to nic wspólnego ze zdrowym rozsądkiem i bezpieczeństwem. Jeden z nich we własnym garażu zmienił liczbę miejsc siedzących z 3 do 6 i nigdzie tego nie udokumentował, inny wykonał własnoręcznie instalację gazową, nie raz zdarzało się, że badanie przechodziły pojazdy, które fizycznie nawet się nie pojawiły na stacji.
Skoro zachowanie kierowców wykonujących samodzielnie karkołomne przeróbki nazywamy nieodpowiedzialnym, jak nazwać zachowanie kontrolerów ze Stacji Kontroli Pojazdów? Niestety, sprawdza się ich bardzo rzadko a biznes ,,się kręci”.
Musimy pamiętać, nikt nie zadba o nasze bezpieczeństwo lepiej, niż my sami. Dla czystego sumienia, postarajmy się zawsze przygotować nasz samochód w stopniu odpowiednim do jazdy.