W WRC potrzebne są zmiany
Kilka dni temu podczas testów przed Rajdem Chile Kalle Rovanpera udzielił wywiadu fińskiemu portalowi „Yle”. Wyjawił w nim m.in. fakt, że w sezonie 2025 weźmie udział w pełnym sezonie WRC. Natomiast pytany o dalszą przyszłość podkreślił, że wiele zależy od tego, w jakim kierunku pójdą Rajdowe Mistrzostwa Świata. Wciąż aktualny mistrz stwierdził, że w tym momencie wygląda to dosyć „przykro”, chociaż ten sport jest tak piękny i efektowny. Fin stwierdził, że potrzeba tutaj jakichś zmian, lepszej organizacji i przyciągnięcia nowych zespołów. I jest to fakt, z którym absolutnie nikt nie będzie dyskutował.
Kalle w pewnym sensie zdziwił się tym, że sytuacja wygląda tak źle. Wciąż młody kierowca zaznaczył, że w jego mniemaniu rajdy samochodowe wcale nie są na wymarciu. Podkreślił, jak ogromne tłumy spotyka się na rajdach w wielu krajach na świecie. Zainteresowanie – przynajmniej wśród kibiców – jest na miejscu. Kwestia w tym, aby „uczynić to bardziej atrakcyjnym dla zespołów i producentów”. Rovanpera podkreślił, że na wizerunek WRC dobrze nie wpływa też fakt, że najwięcej rajdów wygrywają kierowcy, którzy nie startują nawet w pełnym sezonie – czyli on oraz częściowo będący już na emeryturze Sebastien Ogier. Według Kallego promotor widzi w tym problem, natomiast nie zwrócił się do niego z żadną propozycją, nie przeprowadził żadnych rozmów w tym zakresie.
Promotor musi działać?
W gruncie rzeczy Rovanpera przypomniał to, o czym w środowisku mówi się od bardzo dawna. Te problemy wytłuszczają nie tylko kibice, ale też dziennikarze, a nawet sami zawodnicy oraz zespoły. Każdy twierdzi, że w mistrzostwach jest zbyt mało zespołów. I winą za to w pewnym sensie obarczają promotora, który nie potrafi zachęcić nowych producentów. Ba – ci aktualni też nie czują przekonania, że WRC to dla nich odpowiednie miejsce. Chociażby Hyundai wprost mówi o tym, że rozważa wycofanie z rajdów samochodowych na rzecz skupienia się na wyścigowej serii WEC.
Sytuacja jest w pewnym sensie patowa. Jak ją rozwiązać? Promotor musi coś wymyślić. Przede wszystkim zmniejszyć koszty wejścia do sportu. Przygotowywane są już nowe regulacje, natomiast… do ich wprowadzenia zostało jeszcze bardzo dużo czasu. Nikt w tym momencie nie ma wątpliwości, że jakieś działania potrzebne są natychmiast. Aktualna kondycja WRC musi się zmienić, bo seria znajduje się na pochyłej drodze do niebytu.
Przykładem innych serii?
Może warto popatrzeć na to, jak z problemem radzą sobie inni? Oczywiście Formuła 1 jest niedoścignionym wzorem i mówimy tu o zupełnie innej skali. Formuła E oraz WEC również były w stanie ściągnąć do siebie wielu różnych producentów. Ciekawie sytuacja wygląda w MotoGP. Tam mamy pięciu producentów, natomiast jednocześnie mamy aż jedenaście zespołów. Oprócz ekip fabrycznych są też zespoły prywatne, które korzystają albo z tych samych motocykli co ekipy fabryczne, albo np. z poprzednich specyfikacji. Dla przykładu – w pierwszej piątce klasyfikacji zespołów w MotoGP są aktualnie cztery ekipy korzystające z motocykli Ducati – ta fabryczna, ale także Prima Pramac, Gresini i VR46 Racing.
Oczywiście w przypadku WRC zespoły fabryczne najpierw musiałby wyrazić zgodę na sprzedaż swoich aut. Rodzi to potencjalne problemy. Na przykład takie, jak w MotoGP, gdzie Jorge Martin na prywatnym Ducati pokonuje Pecco Bagnaię na tym fabrycznym. Istnieje zatem taka możliwość, że prywatny zespół, który kupiłby np. dwie Toyoty GR Yaris Rally1, pokonywałby ekipę fabryczną. To budzi pewne wątpliwości wizerunkowe, natomiast z drugiej strony? Zamiast 3 zespołów w królewskiej kategorii WRC nagle dostalibyśmy… no nie wiem – chociażby 6, albo 8. Mistrzostwa natychmiast stałyby się ciekawsze, a do aut Rally1 wsiedliby najbardziej uzdolnieni juniorzy, dla których teraz po prostu nie ma tam miejsca.
Zdjęcie wyróżniające: Jaanus Ree / Red Bull Content Pool