Walimska Zimówka otworzyła sezon
Amatorskie rajdy samochodowe w Polsce przeżywają trudne chwile. Jeszcze kilka lat temu nowe cykle dla amatorów rosły jak grzyby po deszczu. Teraz z różnych względów jest z tym zdecydowanie gorzej. Natomiast pewne rzeczy się nie zmieniają. Jedną z nich jest to, co w styczniu odbywa się na „walimskich patelniach”. Tam Walim Rajdowy organizuje rok rocznie pierwszą rundę MSP Rally Trophy – Rajdowego Samochodowego Pucharu Sudetów. Walimska Zimówka to impreza, której nikomu przedstawiać nie trzeba – prawdziwy klasyk polskich rajdów samochodowych – nie tylko amatorskich.
Sam kilkukrotnie miałem okazję wybrać się na Walimską Zimówkę. Atmosfera, która towarzyszy tej imprezie, jest do prawdy unikatowa. Nie bez powodu mówi się, że to takie nasze małe polskie Monte Carlo. Rzeczywiście, klimat jest podobny – oczywiście przy zachowaniu wszelkich proporcji. Jest piękny górski odcinek, śnieg, oblodzona droga, kostka… no i mnóstwo kibiców. Oni w oczekiwaniu na załogi rozpalają ogniska, puszczają fajerwerki, odpalają race i tak dalej. Naprawdę – można się w Walimiu poczuć, jak na wielkim, rajdowym święcie.
Organizator poszedł o krok dalej
W tym roku organizator przygotował dla kibiców i zawodników coś jeszcze, czyli prolog, który odbył się 20 stycznia. Zawodnicy startowali tuż pod „walimskimi patelniami”. Przejeżdżali je, a następnie wspinali się w górę. Za popularną sekcją zakrętów prawy – lewy następował nawrót i zawodnicy pędzili już w dół, w kierunku „patelni” i w konsekwencji w kierunku mety. Muszę przyznać, że to naprawdę bardzo fajny pomysł. Tym bardziej, że warunki dopisywały – był śnieg, lód i bandy – o to chodzi w zimowych rajdach.
21 stycznia na zawodników biorących udział w 11. Millers Oils Walimskiej Zimówce czekały cztery odcinki specjalne. Pierwsze dwa to Rościszów – Walim, z kolei finałowe dwa to Walim – Rościszów. Zawodnicy rozpoczynając sezon stawili się zatem aż czterokrotnie na bodaj najsłynniejszym odcinku specjalnym w naszym kraju, przejeżdżając go w obu kierunkach. Przy trasach pojawiło się wielu kibiców, a dla wszystkich tych, którzy nie mogli się pojawić w Walimiu, organizator przygotował relacje live na Facebooku oraz YouTube.
Poszły konie po betonie…
Na pierwszej próbie najlepszym czasem popisała się załoga Madziara / Matkowski. Już podczas drugiego przejazdu próby Rościszów – Walim zwyciężył duet Jurkun / Sieliło, który tym samym wyszedł na prowadzenie w imprezie. Ich przewaga nad rywalami w Subaru Imprezie wynosiła jednak zaledwie 1,2 s. Na półmetku rywalizacji trzecie miejsce zajmował duet Pawarski / Kuklewski. Kiedy odwrócono kierunek przejazdu, Jurkun i Sieliło byli już absolutnie bezkonkurencyjni. Ostatecznie pokonali oni Madziarę i Matkowskiego o prawie 25 sekund oraz Pawarskiego i Kuklewskiego o prawie 30 sekund. To oni najlepiej rozpoczęli nowy sezon.
Pełne wyniki rajdu znajdziecie TUTAJ. Bez wątpienia Walimska Zimówka znów spełniła pokładane w niej nadzieje oraz oczekiwania. Organizatorowi należą się duże brawa, bo po raz kolejny pokazał, jak należy robić dobre, ciekawe rajdy samochodowe. Zarówno z punktu widzenia kibica, jak i samego zawodnika. Mam wrażenie, że niektórzy powinni brać przykład. Koniec końców sytuacja każe nam się zastanowić, czy to nie była ostatnia edycja Zimówki w takim wydaniu? Natomiast to nie jest moment na analizę politycznych sporów i regulaminowych zawiłości. Pozostaje mieć nadzieję, że tak piękne imprezy jak Walimska Zimówka pozostaną w rajdowym kalendarzu.