Sebastien Loeb znowu nie wygra Dakaru?
Trzeci etap Rajdu Dakar był do tej pory najdłuższym w tegorocznej edycji imprezy. Zawodnicy mieli przed sobą aż 295 kilometrów dojazdówki oraz 438 kilometrów odcinka specjalnego. Smaczku dodawał fakt, że to etap maratoński – pierwsza jego część. Oznaczało to, że zawodnicy nie wracają na biwak. W Al Salamiya mechanicy mieli tylko dwie godziny na to, aby dokonać niezbędnych napraw w maszynach. Następnie wszystkie pojazdy trafiały do parc ferme, a zawodnicy… do namiotów na nocleg.
W kategorii samochodów mieliśmy dosyć nieoczekiwanych zwycięzców. Wiem, że Lucas Moraes w swoim debiucie w ubiegłym roku zajął wybitne 3. miejsce. Wiem, że jest już kierowcą fabrycznym Toyota Gazoo Racing. Wciąż jednak mógłbym wymienić co najmniej pięciu, sześciu zawodników, którzy w moim odczuciu są lepsi i mają teoretycznie większe szanse na zwycięstwo. No cóż – może Moraes w tym roku wyprowadzi mnie z takiego myślenia i sprawi, że przed kolejną edycją już nikt nie ośmieli się go zlekceważyć i wymienić grona faworytów bez uwzględnienia jego nazwiska.
Znów to samo?
Drugie miejsce zajął Mattias Ekstrom, a trzeci był Yazeed Al Rajhi. Tuż za podium byli Nasser Al-Attiyah, Romain Dumas i Carlos Sainz. Al Rajhi tym samym wyszedł na prowadzenie w klasyfikacji generalnej rajdu, gdzie ma bez mała pół minuty przewagi nas Sainzem i prawie 8 i pół nad Ekstromem. Dalej jest zwycięzca dzisiejszego etapu, czyli Moraes oraz Al-Attiyah. Kogoś nam tutaj brakuje, prawda? No tak – niestety, Sebastien Loeb zaliczył kolejny etap do zapomnienia.
Pierwszego dnia były problemy i strata 23 minut. Wczoraj było już świetnie. Loeb był 2. na etapie i awansował na 3. miejsce w rajdzie, gdzie tracił nieco ponad 4 minuty do lidera, czyli Sainza. Dzisiaj natomiast znów pojawiły się problemy. Francuz znów stracił ponad 23 minuty i po etapie zajmuje 9. miejsce w rajdzie ze stratą 25 minut do lidera. Tak – ja wiem, że ten rajd wciąż jest jeszcze bardzo długi. Wiem, że Loeb ma tempo i jest w stanie to odrobić. O ile oczywiście te straty czasowe nie będą się notorycznie powtarzać co drugi etap. W przeciwnym wypadku jest to bez sensu…
Polacy tym razem bez wygranej
Trzeci etap był pierwszym, kiedy to Polacy nie wygrali etapu w klasie Challenger. Eryk Goczał i Oriol Mena zajęli tym razem 2. miejsce a Marek Goczał i Maciej Marton byli 3. Wygrali Mitchell Guthrie i Kellon Walch. W klasyfikacji generalnej to jednak najmłodszy z Goczałów nadal prowadzi. Eryk ma przewagę w wysokości 15 minut i 47 nad swoim tatą – Markiem oraz 15 minut i 58 sekund nad Guthriem, który jest 3. Problemy miał dzisiaj wujek Eryka, czyli Michał Goczał startujący z Szymonem Gospodarczykiem. Oni stracili 1 godzinę i 40 minut, natomiast wciąż mają nadzieję na podium.
W SSV wygrał Yasir Seaidan, chociaż prowadzenie w rajdzie utrzymał Gerard Farres Guell. Wśród motocyklistów najszybszym był Kevin Benavides przed Rickym Brabecem i Adrienem van Beverenem… jednak liderem wciąż jest Ross Branch. Na quadach wygrał Alexandre Giroud. Problemy miał dotychczasowy lider Marcelo Medeiros, przez co nowym został Słowak Juraj Varga. Polskiego zwycięstwa nie było tym razem również w klasie ciężarówek. Tam wygrali Czesi w Pradze – Ales Loprais, Jaroslav Valtr Jr. i Jiri Stross. Załoga Janus van Kasteren, Darek Rodewald, Marcel Snijders była dziś trzecia i w klasyfikacji generalnej spadła na drugie miejsce – tuż za wspomnianych wyżej Czechów.