Auto przejechało mu po nodze. Walczył do końca!
Ta największa i zdecydowanie najbardziej znacząca wygrana w historii polskiego zespołu oraz jego kierowców – Kuby Śmiechowskiego, Fabio Scherera i Alberta Costy nie przyszła łatwo, bo pięć czołowych załóg jechało w niewielkich odstępach przez większą część wyścigu. Już podczas pierwszego pit stopu zespół otarł się o katastrofę. Gdy Fabio, po starcie w sobotę o godzinie 16.00 z trzynastego pola w stawce 24 prototypów Oreca LMP2, wysiadał z samochodu, po jego lewej stopie przejechała Corvette!
Następnie Kuba wykonał swój pierwszy przejazd na mokrej miejscami nawierzchni po lekkim deszczu. Awansował na siódme miejsce po dwóch godzinach wyścigu. Spadł ulewny deszcz, który przyniósł długie okresy samochodu bezpieczeństwa, ale dobra strategia polskiego zespołu pozwoliła mu zyskać kolejne miejsca.
Polski zespół na czele
W sobotę wieczorem Kuba po raz pierwszy został liderem wyścigu, gdy znów spadł ulewny deszcz. Przewaga na czele stawki wzrosła do 45 sekund, ale szybko została zredukowana przez kolejny samochód bezpieczeństwa. W nocy i w niedzielę nad ranem trio #34 zmieniało się na prowadzeniu z załogami #41 WRT i #30 Duqueine.
Biało-czerwony pojedynek
Kapitalny pojedynek pomiędzy Fabio i Robertem Kubicą (#41 WRT) przyniósł znakomity manewr wyprzedzania po zewnętrznej przez kierowcę Inter Europol Competition na 188 okrążeniu, dziewięć godzin przed końcem. To było ściganie w najlepszym wydaniu! Walka o dominację trwała przez kolejne dwie godziny, zanim Albert zaczął powiększać przewagę. Jednak dramatyczna końcówka miała dopiero nadejść. Nic nie było przesądzone aż do godziny 16.00 w niedzielę. Na nieco ponad godzinę przed metą Louis Deletraz (#41 WRT) zmniejszył stratę do zaledwie kliku sekund, ale końcówka wyścigu należała do Fabio Scherera. W pojedynku dwóch Szwajcarów Scherer dał w ostatniej godzinie prawdziwy popis jazdy i przekroczył metę z przewagą ponad 21 sekund nad rywalem. W ten sposób polski kierowca i polski zespół stanęli na najwyższym stopniu wyścigu 24h Le Mans po raz pierwszy w historii!
– Sezon rozpoczął się dla nas wiele miesięcy przed pierwszym wyścigiem w roku. Przyjechaliśmy do Le Mans wiedząc, że mamy dobrą prędkość i musimy unikać kłopotów. Moi koledzy z zespołu wykonali niesamowitą pracę. Byliśmy szybcy w każdych warunkach. Było tak łatwo popełnić błąd, gdy padał deszcz. Moi koledzy z załogi i cały zespół wykonali niesamowitą pracę. Strategia była trafiona idealnie. Jestem bardzo wdzięczny całemu zespołowi – mówił Kuba Śmiechowski.
– To był naprawdę magiczny wyścig. Samochód był świetny, miał bardzo dobre tempo i osiągi. Wyścig był dla nas niesamowity, wszystko działało dobrze. Myślę, że zespół zasłużył na ten wynik! Rezultat nie zawsze odzwierciedla tempo. Szczerze mówiąc, po pierwszej zmianie myślałem, że wyścig się dla mnie zakończył, ale nie chcę mówić teraz o mojej stopie, chcę mówić o zespole i wyniku. Zwycięstwo w takim wyścigu smakuje wyjątkowo – komentował Fabio Scherer.
– Podium w Spa było zaledwie początkiem. Odbywam szaloną podróż z IEC. To dla mnie nowy zespół, jestem tu od początku sezonu. Wszystko było w ten weekend niesamowite! W ogóle nie mogłem spać w Le Mans. Z początku chcesz ścigać się tutaj, w dowolnej kategorii. Nawet, gdy jesteś w najlepszym zespole, zawsze jest ciężko, ale dobry zespół zachowuje spokój i pomaga w trudnych chwilach. Najbardziej imponuje mi sposób, w jaki zespół się rozwija, a teraz chce mi się płakać za każdym razem, gdy mówię, że wygraliśmy Le Mans… – dodał Albert Costa.