Nowe przepisy są bardzo niepokojące
Wystarczy odrobina zdrowego rozsądku aby zobaczyć, że nowe przepisy to droga donikąd. Jeśli Unia mocno naciska na coś, co jest praktycznie niemożliwe do wykonania, jak może się to skończyć? Tym bardziej, że według najnowszych badań Diesel jest czystszy od elektryka. Paranoja, prawda?
Kilka dni temu szef koncernu samochodowego Rivian ostrzegał przed kryzysem, przy którym obecny będzie tylko „przystawką”. Według niego producenci z największymi liczbami rejestracji nowych samochodów wkrótce nie będą mieli skąd pozyskiwać chipów. Ale to nie jedyny problem, bo braki dotkną również baterii, metali szlachetnych i innych materiałów.
Swoje obawy wyraził także szef Stellantis – Carlos Tavares, który podobnie jak wielu jego kolegów, przemawiał na spotkaniu zorganizowanym przez Financial Times. Powiedział, że w 2025 lub 2026 pojawią się prawdziwe problemy z dostawami. Jego zdaniem będą one spowodowane przez UE i inne organy regulacyjne z powodu „braku wizji w przypadku presji na elektromobilność”.
Elektryki nie są gotowe na taką skalę
Wtedy też na masową skalę zacznie przejawiać się pośrednia regulacja samochodów elektrycznych. Będą one produkowane w taki sposób, że przemysł nie jest i nie może być na to gotowy. Pojawią się problemy z dostawami baterii i innych części, a problemy będą się piętrzyć. „Możemy liczyć na silne uzależnienie świata zachodniego od Azji. To jest bardzo łatwe do przewidzenia” – powiedział Tavares.
To także jeden z pośrednich skutków wojny rodyjko-ukraińskiej, w której politycy czują się uzależnieni od rosyjskich surowców. Z tego powodu wywierają jeszcze większą presję na transformację przemysłu motoryzacyjnego.
Jednocześnie Chiny na szeroką skalę promują elektromobilność, posiadając równie ambicje światowego mocarstwa. Nie byłoby zatem zaskoczeniem wprowadzenie polityki podwójnych cen, czy podwójnego czasu oczekiwania. Krajowi, lokalni producenci otrzymywaliby metale potrzebne do produkcji szybciej i taniej, a inni musieliby czekać.
„Doprowadzi to do dalszych zagrożeń geopolitycznych”
Powiecie, że są to nieuzasadnione obawy? Wystarczy sięgnąć pamięcią pół roku wstecz, gdy wielu mężów stanu dałoby się pokroić za to, że wojny na Ukrainie nie będzie. Jak to się skończyło, wszyscy dobrze wiemy.
Obawy Tavaresa są jednak znacznie szersze i bardziej daleko idące. Szef koncernu Stellantis wskazał, że producenci zaczynają przestawiać się na materiały, którymi można rekompensować ciężar akumulatorów. „Oznacza to jednak, że trzeba będzie zwiększyć wydobycie tych materiałów, co z kolei może spowodować ich niedobór. A to doprowadzi do dalszych zagrożeń geopolitycznych” – powiedział.
„W ciągu najbliższych kilku lat sposób pozyskiwania tych materiałów okaże się niedobry. Co dalej? Gdzie jest czysta energia? Gdzie infrastruktura? Czy jest ktoś, kto patrzy na całą tę przemianę w całości?” – pyta Tavares, choć odpowiedź wydaje się być oczywista.