Ott Tanak był w tym rajdzie bezsprzecznie najlepszy. Co prawda nie wygrywał wszystkich oesów, ale pewnie jechał po swoje i nie pozwolił nikomu, aby się do niego zbliżył. Ostatecznie Estończyk wygrał domową rundę WRC, a drugie miejsce Craiga Breena sprawiło, że Hyundai wyjechał znad Bałtyku z dubletem.
Za dwójką Hyundaia znalazła się trójka Toyoty. Zgodnie z przewidywaniami – na najwyższej pozycji z tej trójki uplasował się Seb Ogier, dalej znaleźli się Elfyn Evans i Kalle Rovanpera. Nie oszukujmy się – nawet jeśli to nie wynikałoby z czystego tempa sportowego, koledzy i tak nie zaatakowaliby Francuza, który jest liderem mistrzostw świata.
A że rywalizacja układała się w Estonii zespołowo, to za Hyundaiem i Toyotą znalazł się M-Sport. Miejsca 6-8 to kolejno Teemu Suninen, Esapekka Lappi i Gus Greensmith. O tym ostatnim nie ma nawet co mówić… ale jeśli Finowie nie radzą sobie na tak szybkich, estońskich trasach… to gdzie mają sobie poradzić?
Jeśli chodzi o kategorię RC2, to znów górą był przedstawiciel WRC 3. Przypomnijmy – WRC 2 to klasa dla zawodników zespołów fabrycznych, WRC 3 przeznaczona jest dla prywaciarzy, ale tu i tu zawodnicy korzystają z aut R5. W RC2 i WRC 3 najlepszy był Oliver Solberg. On pokonał o niemal 40 sekund zwycięzcę WRC 2, Madsa Ostberga.
Sprawa Kajetanowicza
Kajto jechał dzisiaj znakomicie. Był piekielnie szybki, pokazywał swój potencjał… zachwycał. Przed ostatnim odcinkiem specjalnym był drugi i miał niemal 6 sekund przewagi nad Jarim Huttunenem. Niestety na ostatniej próbie rajdu polska załoga wyleciała z drogi i zaliczyła potężnego dzwona.
Co o tym myśleć? Z jednej strony szkoda. Drugie, a trzecie miejsce to różnica tylko 3 punktów do klasyfikacji sezonowej. Plus był w tej sytuacji taki, że nawet, gdyby Huttunen połknął Kajetanowicza, Polak zgarnąłby aż 15 punktów. Dodatkowo wiemy już, że zarówno Huttunen, jak i Solberg nie jadą do Turcji. Tam Kajto w przypadku powtórzenia sukcesu z sprzed roku, obu by wyprzedził, wypracował sobie zaliczkę i utorował drogę… może i do mistrzostwa świata.
Z drugiej strony mówimy o rajdach. Każdy tam jeździ, aby wygrywać. Każdy walczy, jedzie to, co potrafi, atakuje. Przytoczmy chociażby ubiegłoroczny Rajd Niemiec – tam na ostatnim oesie Kajto spadł z 2. na 3. miejsce. Stracił wtedy 3 punkty. Tyle samo, ile później zabrakło do mistrza świata w WRC 2, Pierre-Louisa Loubeta. A więc na dwoje babka wróżyła…
Czy obecnie sytuacja jest tragiczna? Nie… chociaż jest o wiele bardziej skomplikowana. Lider WRC 3, Huttunen, ma obecnie 43 punkty. Kajto ma ich 12. W przypadku ewentualnego zwycięstwa w Turcji zbliży się do Fina na 6 punktów. To mało – jasne. Ale są też inni. Nikt nie śpi. Punkty uciekły już w Meksyku, teraz uciekły kolejne. Co z tego wszystkiego wyjdzie? Trzymajmy kciuki.