Rekord zarażeń to jedno, ale jest też inny niepokojący sygnał. Średnia tygodniowa nie napawa optymizmem i wskazuje, jakoby obecna była wyraźna tendencja wzrostowa. Czy spełnia się najgorszy koszmar polskiego rządu, który zezwolił już praktycznie na wszystko i wszystko otworzył?
Według niektórych ekspertów, sytuacja wygląda teraz gorzej, niż w marcu, czy kwietniu. O ile wiele krajów szczyt zachorowań ma już za sobą i od wielu tygodni liczby tam spadają, u nas niestety koronawirus się nie cofa, a wręcz przeciwnie – liczby są coraz wyższe.
Ludzie nie noszą już maseczek, chodzą do restauracji, zapomnieli o wirusie. Natomiast prawda jest też taka, że rząd na to wszystko zezwolił. Oczywiście zbliżają się wybory, więc rządzący muszą twierdzić, że wszystko jest w porządku i Polska dawno temu wygrała z wirusem. Muszą tak twierdzić, bo inaczej strzeliliby sobie w kolano i pokazali, że sobie nie poradzili. Szkoda, że nie pokazują tego liczby.
Pytanie brzmi, czy skoro odmrażanie Polski przyniosło wzrost zachorowań, to czy rząd nie zdecyduje się na przywrócenie ograniczeń? A nawet jeśli nie teraz, to po wyborach? Oczywiście większość ekspertów… i sam zdrowy rozsądek tego odradza, natomiast kto wie. Przecież od lat borykamy się w naszym pięknym kraju z wieloma absurdalnymi sytuacjami.
Minister zdrowa, Łukasz Szumowski powiedział, że pandemia może zostać z nami nawet przez dwa lata. Co rusz mówi też o drugiej fali zarażeń na jesień. Zapytany, czy rodzice powinni obecnie bardziej szykować się do startu prawdziwej szkoły we wrześniu, czy raczej zakupić lepszy komputer swoim pociechom, nie potrafił odpowiedzieć na pytanie.
A zatem może pandemia w Polsce się nie skończyła… może tak naprawdę się jeszcze na poważnie nie zaczęła? Przyrost liczby zarażeń nie napawa optymizmem. Na ten moment nie słychać nic o powrocie ograniczeń i oby tak pozostało… Chyba wszyscy chcemy, aby ten czas niepewności i ograniczeń w końcu się skończył, żebyśmy wszyscy wrócili już do absolutnej normalności.