Gdybym otrzymywał dolara za każdym razem, gdy ktoś mówi, że kiedyś było lepiej, to miałbym już 28 dolarów w kieszeni. Zwykle te sentymentalne brednie wynikają z tego, jak nasz mózg filtruje wspomnienia i zapisuje w pamięci ich najlepszą wersję. Ale gdyby na poważnie cofnąć się w czasie, to zauważylibyśmy, że dawniej wcale lepiej nie było. No, może nie licząc motoryzacji.
Samochody są dwa razy mocniejsze niż 20 lat temu. Chyba nie jest tak źle z tą motoryzacją?
Bo z motoryzacją jest tak, że samochody z czasów dzieciństwa nie żyją wyłącznie w naszych wyidealizowanych wspomnieniach. One do dziś poruszają się po drogach. Dzięki temu łatwo możemy zweryfikować czym naprawdę różni się motoryzacja sprzed dwóch-trzech dekad od tej współczesnej. A różni się dość znacząco.
Ekologia odbija się czkawką
Nie czarujmy się, że samochody są jednym z czynników, które powodują zanieczyszczenie środowiska. To zrozumiałe, że na producentów aut nakłada się coraz więcej wymagań, które mają na celu redukcję emisji. Z tego powodu z rynku musiało zniknąć wiele kultowych silników, ale cóż poradzić, taka jest cena postępu. Ta rozpaczliwa pogoń za ekologią przełożyła się na downsizing, czyli produkcję doładowanych silników o pojemnościach turystycznych termosów, które potrafią generować po 120 koni i więcej. Nawiasem mówiąc, już lata temu Reuters donosił, że paradoksalnie te silniki, w warunkach innych niż laboratoryjne, generują nawet większe zanieczyszczenie niż pojemniejsze jednostki wolnossące.
Natomiast nawet wykazując się troską o środowisko, trudno pogodzić się z faktem, że producenci ładują pod maski samochodów wynalazki pokroju EGR czy DPF, które mają wpływać na ekologię, ale przy okazji generują wysokie koszty naprawy czy serwisowania. A skoro już o tym mowa…
Nowe auta są zbyt skomplikowane
Skończyły się czasy, gdy samochód można było zreperować na drodze przy użyciu gumki do włosów i pończochy. Nowe auta są nie tylko skomplikowane, ale wręcz przekombinowane. Dochodzi do sytuacji, w których nie jesteśmy w stanie wymienić żarówki albo filtra powietrza bez rozbierania połowy samochodu. Szacuje się, że przeciętne auto złożone jest z 12 tysięcy części, więc można sobie wyobrazić, jak niewiele rzeczy jesteśmy w stanie naprawić samodzielnie.
Teoretycznie ten problem mogą rozwiązać elektryki, które mają mieć nawet 2/3 części mniej od samochodów spalinowych. Ale z nimi problem będzie taki, że kiedy już któryś z elementów nawali (np. bateria?), to o naprawie będzie można całkowicie zapomnieć.
Coraz mniej zależy od kierowcy
Dawniej jazda samochodem była bardziej bezpośrednim doświadczeniem. Każdy sygnał wychodzący od kierowcy był przekazywany bezpośrednio na drogę, bez pośredniczącej elektroniki. Dzisiaj samochody są przeładowane systemami wspomagającymi, jak ESP, ABS czy wspomaganie kierownicy. Z jednej strony wpływają one na bezpieczeństwo tych, którym daleko do umiejętności Kimiego Raikkonena. Z drugiej strony usypiają czujność i powodują, że przestajemy sobie zdawać sprawę z faktycznej masy i mocy pojazdu.
Auto na drodze wykonuje większość roboty za nas. Być może z tego powodu niektóre pojazdy każą nam akceptować regulaminy na ekranie dotykowym za każdym razem, gdy planujemy wyruszyć w podróż. Oczywiście nie trzeba dodawać, że im więcej różnych systemów i czujników, tym więcej rzeczy może się zepsuć.
Stare auta były bardziej komfortowe?
Wnętrza współczesnych samochodów czarują nas ekranami multimedialnymi i innymi bajerami, ale czy same w sobie wykonane są z większą dbałością niż w starszych modelach? Można mieć wątpliwość. We współczesnych autach kompaktowych coraz częściej miękkie tworzywa sztuczne zastępowane są plastikiem. Zapewne celem producentów jest obniżenie kosztów, ale też redukcja masy, ponieważ auta stają się coraz większe. Wystarczy wspomnieć, że Volkswagen Up! jest o 3 cm szerszy i 9 cm wyższy od Golfa pierwszej generacji. Rosnące rozmiary wynikają trochę z mody, a trochę z potrzeby upychania różnych nowoczesnych rozwiązań i systemów bezpieczeństwa, o których mowa była powyżej.
Wracając jednak do komfortu: ciekawie wygląda też sprawa z tapicerką. Można zauważyć, że niegdyś królujący welur, coraz częściej jest zastępowany nijakimi poliestrami. Odchodzi się również od skórzanej tapicerki, ale chyba łatwo jest zrozumieć, dlaczego tak się dzieje.
Rosnące rozmiary, malejąca funkcjonalność
Była już mowa, że samochody stają się coraz większe. Niestety nie idzie to w parze z przestrzenią w kabinie, która wydaje się wręcz kurczyć. Można nawet odnieść wrażenie, że starsze auta były bardziej przestronne, a widoczność była o niebo lepsza. Dzisiaj przednią szybę od góry zasłania wsteczne lusterko z czujnikami deszczu i kamerą, a od dołu – ekran wystający z deski rozdzielczej. Z kolei słupki „A” stały się tak grube, że nie widać przez nie czy ktoś nie zbliża się do przejścia dla pieszych. Natomiast słupki „C” są już tak przerośnięte, że mogłyby się schować za nimi całe peletony rowerzystów.
Do braku funkcjonalności można dodać fakt, że standardowe pokrętła od radia czy nawiewów zaczynają być wypierane przez niewygodne ekrany dotykowe, których nie da się używać podczas jazdy.
Lepiej chyba nie będzie
Oczywiście można by dodać, że współczesne auta coraz gorzej znoszą instalacje gazowe. Można się rozwodzić, że dźwięk pomniejszonych silników w samochodach sportowych nie jest w stanie zadowolić motoryzacyjnych melomanów. Można nadmienić, że coraz częściej producenci odchodzą od tylnego napędu i manualnych skrzyń biegów.
W USA sprzedaż elektryków jest większa niż samochodów z manualną skrzynią
Mając wszystkie te elementy na uwadze, łatwiej zrozumieć, dlaczego niektórzy chętniej jeżdżą autami z lat 90. Są mniej skomplikowane, wciąż potrafią być komfortowe i tak samo skutecznie zawiozą nas z punktu A do punktu B. Można odnieść wrażenie, że wszystko co motoryzacja miała do zaoferowania, pokazała już w XX wieku. Teraz tylko powolnie zjada własny ogon.
Na pocieszenie można powiedzieć, że… nie, w sumie nie ma żadnego pocieszenia. Na początku tego roku weszły w życie unijne przepisy, dzięki którym od połowy 2022 r. wszystkie nowe samochody będą musiały być wyposażone w jeszcze więcej zaawansowanych systemów bezpieczeństwa. Mowa o rozwiązaniach, których nie wymyśliłby nawet Ian Fleming, pisząc kolejne przygody Jamesa Bonda. Więcej na ten temat w linku poniżej.
Koniec nieskomplikowanych samochodów. Weszły w życie unijne przepisy bezpieczeństwa