Wszystko za sprawą braku śniegu na trasie drugiej rundy Rajdowych Mistrzostw Świata. Ogumienie z tzw. szwedzkim kolcem jest przystosowane przede wszystkim do jazdy po lodzie lub białym puchu. Gdy takich warunków nie ma, metalowe końcówki wypadają bardzo szybko.
Organizatorzy do ostatniej chwili mogą zwlekać z podjęciem decyzji o organizacji dodatkowych punktów zmiany opon. Te w piątek i sobotę ustawione są na razie tylko po pierwszym odcinku specjalnym (w oba te dni zaplanowano identyczne próby). Nie jest jednak wykluczone, że strefę TFZ trzeba będzie ustawić także po drugim, kolejnym 20-kilometrowym odcinku. Dzięki odwołaniu OS1 w Karlstad, załogi WRC będą mogły skorzystać z 28 kolcowanych opon Michelin.
Rajd na zarządzanie
Stan ogumienia będzie w dużej mierze zależał od stylu jazdy kierowców. Ten może być momentami wręcz kuriozalny. O ile nawet na miękkiej, błotnistej sekcji oponom nie powybijają się szybko „zęby”, o tyle gdy nawierzchnią będzie twardy szuter lub kamienie, ubytki pojawią się w ekspresowym tempie.
To sprawia, że momentami może opłacać się przejechać zakręt bardzo spokojnie, aby zachować kolce na dalszą sekcję odcinka, gdzie może pojawić się śnieg i lód. To z kolei wyklucza w niektórych miejscach jazdę w trybie maksymalnego ataku, na którą zapewne czekają kibice przy trasie.
W praktyce ciężko będzie sugerować się nawet międzyczasami, ponieważ aż do mety nie będzie wiadomo, kto popisze się najlepszym zarządzaniem oponami. Oczywiście, one będą nieźle działać także bez kolców, ale przyczepność mechaniczna nie będzie tak wysoka jak w topowej „szutrówce”.
Po co ta farsa?
Czy nie można zatem zezwolić na użycie opon szutrowych? Absolutnie nie. Obowiązek użycia opon z kolcami narzucają regulaminy oraz logistyka. Dostawca opon do WRC – firma Michelin – nie byłby w stanie należycie przygotować kilku tirów ze świeżymi oponami szutrowymi na last minute.
Po co zatem Rajd Szwecji w ogóle się odbywa? Z pewnością w grę wchodzą tu poważne pieniądze. Skasowanie eventu byłoby katastrofą dla regionu Varmland, do którego przybyli kibice i zespoły. Organizator mógłby zmierzyć się też z serią wniosków o odszkodowanie, czego budżet mógłby nie udźwignąć.
Ponadto odwołanie imprezy byłoby bolesne także dla promotora WRC, który w ostatnim czasie zmagał się z odwołaniem Rajdu Australii (pożary lasów) oraz Rajdu Chile (kryzys polityczny). Zdecydowano się jednak przeprowadzić rajd za wszelką cenę, choć nie brakowało przesłanek za anulowaniem drugiej rundy WRC.
Pełna pula w loterii
Co więcej, w tak kuriozalnych warunkach i z liczbą tylko 171,64 km oesowych (pierwotnie 300,84 km) Międzynarodowa Federacja Samochodowa (FIA) postanowiła, że za ten rajd będą przyznawane pełne punkty. Regulamin sportowy WRC sugeruje, że gdy rajd zostanie rozegrany na trasie skróconej do 50-75 proc. pierwotnego planu to należy się tylko połowa punktów. W przedziale 25-49 proc. (a ryzyko odwołania kolejnych odcinków wciąż jest realne) przysługiwać powinna 1/3 z oryginalnego klucza punktowego.
Choć o odwołanie imprezy apelują sami zawodnicy, to organizatorzy zakładają klapki na oczy i nakazują karawanie jechać dalej. Względy sportowe nie były tu w żaden sposób priorytetowe. Niestety, tam gdzie za rozgrywkami stoją potężne pieniądze, tam sport jest jedynie dodatkiem do biznesowej machiny.
Po 5 latach Michał Sołowow wrócił na trasy WRC. „Organizatorzy stoją przed trudnym wyzwaniem”