A będzie o nie niezwykle ciężko. Kierowcy Williamsa nie dość że dysponują najwolniejszym samochodem w stawce, to jeszcze prace nad jego rozwojem utknęły w martwym punkcie.
Zespół Roberta Kubicy jako jedyny skonstruował bolid, który jest wolniejszy od modelu ubiegłorocznego.
Sytuacji nie poprawia również fakt, że cały czas niewyjaśniona zostaje sytuacja w pionie zarządzania. Dodatkowo zespół po odejściu na przymusowy urlop Paddy’ego Lowe’a nadal pozostaje dalej bez oficjalnie mianowanego dyrektora technicznego. Rolę doradcy przyjął tymczasowo Patrick Head – przyjaciel Franka Williamsa i współzałożyciel teamu.
Robert Kubica: Każdy oczekuje, że kierowca będzie wygrywał lub zdobywał punkty dla swojego kraju – i tak jest zawsze i wszędzie. Dla Włoch to koszmar jeżeli Ferrari nie wygra lub nie będzie drugie. Nam oczywiście byłoby znacznie łatwiej, jeżeli samochód byłby dobry, jednak wszyscy płyniemy tą samą łodzią. Pytanie jak sprawić, by ta łódź miała znów pływalność. Zrobię wszystko by pomóc, ale jako kierowca nie mogę rozwiązać wszystkich problemów sam.
Jak podkreśla Polak, w obecnej Formule 1 do obowiązków kierowcy należy dużo więcej spraw niż kiedyś.
Robert Kubica: Ten sport się zmienił, do obowiązków kierowców doszło też zarządzanie. Trzeba myśleć inaczej, zachowywać się inaczej i nauczyć się tego, implementując najszybciej, jak to możliwe. Oczywiście są rzeczy, które nie pomagają, z drugiej strony byłem poza sportem przez 8 lat więc mógłbym radzić sobie lepiej, ale tak jest zawsze. Myślę, że kilka rzeczy wykonałem całkiem dobrze. Jeżeli spiszemy się perfekcyjnie i będziemy mieli szczęście, to punkty mogą przyjść. Nie ma rzeczy niemożliwych w Formule 1, ale nie ma też magicznych sztuczek.