Do tej pory w strefie mogły pojawiać się pojazdy mieszkańców i funkcjonujących tam przedsiębiorców. Oprócz tego taksówki, samochody w pełni elektryczne bądź zasilane wodorem lub CNG (co ciekawe nie mogły hybrydy plug-in zdolne poruszać się z użyciem tylko napędu elektrycznego). Teraz w kluczowych godzinach od 06:00 do 20:00 będzie mógł tam wjechać każdy, kto zadeklaruje, że jest klientem lub kontrahentem dowolnej firmy z wyznaczonego obszaru. Dodatkowo samochody dostawców będą mogły tam parkować nie przez 5 a 10 godzin dziennie.
Strefa czystego transportu była pionierskim tego typu rozwiązaniem na terenie Polski. Miał to być element walki ze smogiem w mieście najbardziej cierpiącym z powodu tego zjawiska. Jednak obszar o wymiarach 300 na 500 metrów okazał się ciosem zwłaszcza dla lokalnych restauratorów, których obroty miały spaść o 30 procent. Restauracje na Kazimierzu nie należą do najtańszych, dlatego klienci, którzy dojeżdżali swoimi, często drogimi, samochodami stanowili istotną grupę konsumentów.
W ubiegłym tygodniu restauratorzy urządzili strajk, zamykając swoje lokale. Próbowali tym samym przekonać miejski urząd do likwidacji strefy, proponując w zamian wyższe opłaty za parkowanie. Ich zdaniem całkowite wykluczenie duże liczby mieszkańców było zbyt drastycznym rozwiązaniem w tym momencie.
– Kazimierz absolutnie wymarł – przyznał dla WysokieNapiecie.pl jeden z przedsiębiorców z krakowskiego Kazimierza. – Już wczesnym popołudniem w knajpach widziało się sporo ludzi, a po wprowadzeniu strefy zaczęły się pustki. Sami w biurze mieliśmy takie problemy, że gdy np. pracownicy zamawiali pizzę na lunch, to musieli wychodzić do dostawcy, który na skuterze spalinowym nie mógł do strefy wjechać.
W najbliższym czasie Zarząd Transportu Publicznego w Krakowie rozważy zgłoszenie projektu całkowitej likwidacji strefy. O takie rozwiązanie zabiegają radni z klubu Prawa i Sprawiedliwości.