Po trzech rundach tegorocznych mistrzostw Polski na prowadzeniu w ośce znajduje się nie kto inny, jak Sławomir Strychalski. Popularny zawodnik w swoim Nissanie 350Z nie raz udowodnił już to, jak szybkim jest zawodnikiem. Co więcej, wygląda na to, że w jego unikatowym samochodzie wręcz nie dochodzi do usterek, a jak wiadomo, takie połączenie często może oznaczać tylko sukces. Przypomnijmy, Strychalski rozpoczął sezon od wygranej w Rajdzie Baborowa, gdzie pokonał kilka o wiele mocniejszych samochodów z napędem na cztery koła. Później zaczął jechać bardzo dobrze już w RSMP i przed Rajdem Śląska… tak jest, jest liderem ośki!
Kolejnym faworytem do zwycięstwa musi być Kacper Wróblewski. Ten młody i niezwykle utalentowany zawodnik wygrywał już w tym sezonie w Rajdach Świdnickim Krause oraz Dolnośląskim, za każdym razem tocząc niesamowity bój z Jackiem Jureckim. Niestety, podczas Rajdu Nadwiślańskiego „Wróblowi” nie poszło i roztrzaskał samochód. Kiedy wszyscy kibice zastanawiali się, czy uda się wykurować go na Rajd Śląska, zespół szybko potwierdził, że tak rzeczywiście się stanie. Dodajmy, że tereny Rajdu Śląska bliskie są sercu Wróblewskiego. Zawodnik ten pochodzi przecież z tych okolic, a w mistrzostwach Polski debiutował w Rajdzie Wisły w 2014 roku. Już wtedy widzieliśmy w nim „to coś”, a teraz w końcu pojawiła się szansa na regularne starty. Szansa, którą Wróblewski wykorzystuje na razie wyśmienicie.
Ostatnim z trzech głównych faworytów do zwycięstwa musi być oczywiście Jacek Jurecki. Przy nim musimy podkreślić, że jego obecna pozycja wynika w wielkiej mierze z ogromnego pecha. Już na Rajdzie Dolnośląskim Jurecki prowadził praktycznie do samej mety. Niestety, na ostatnim oesie załoga potrąciła szykanę i doliczona do ich wyniku kara oznaczała, że spadają na drugie miejsce. Klątwa ostatniego odcinka przypomniała o sobie niestety również podczas Rajdu Nadwiślańskiego. Tam Jurecki i Trela po raz kolejny prowadzili, jednak niestety, tym razem posłuszeństwa odmówił silnik.
Wszyscy ci kierowcy prezentują w tym sezonie kapitalne tempo. Ich walka na setne części sekund jest imponująca i aż chce się to oglądać. Często dzieje się tak, że szczególnie Jurecki i Wróblewski zostawiają daleko za sobą wszystkich rywali, ale do tej walki doszedł też Strychalski. Powinniśmy szykować się więc na kapitalną walkę. Który z nich wzniesie ręce w geście triumfu w sobotę wieczorem? A może tym razem nadejdzie pora na kogoś innego?
fot. Tomasz Kaliński