Za nami kolejny piękny sezon Rajdowych Mistrzostw Świata. Na przestrzeni dwunastu miesięcy pojawiliśmy się w trzynastu krajach na pięciu kontynentach. Działo się mnóstwo, emocji nie brakowało. Postanowiliśmy zebrać dla was 10 najlepszych momentów tego sezonu. Zapraszamy na wspólną wycieczkę.
WRC: Co zapamiętamy z sezonu 2018? TOP 10 momentów
OS1 Thoard – Sisteron
Początek sezonu to zawsze mocno wyczekiwany moment. Kibice z utęsknieniem czekają na start rywalizacji, więc często uczucia i emocje związane ze śledzeniem Rajdu Monte Carlo odbierane są nawet z podwójną siłą. Przed startem legendarnej imprezy zadaliśmy sobie pytanie, czy może być trudniejszy początek sezonu? Rajd Monte Carlo, niemal 40-kilometrowa próba Thoard – Sisteron, a start zaplanowany dopiero na godzinę 21:43. Wiedzieliśmy zatem, że będzie długo, ciemno i bardzo trudno, bo jeszcze za dnia docierały do nas zdjęcia z francuskich gór, gdzie na niektórych fragmentach oesu było widać spore połacie lodu.
Zawodnicy ruszyli do rywalizacji i od razu w naszych głowach eksplodowało milion kolorowych fajerwerków. Różnice były ogromne, zawodnicy się ślizgali, atakowali zakręty na odcięciu… wszystko to oglądało się doskonale. 3, 2, 1… AKCJA! Ogier spin, Neuville wypada z drogi i ląduje w śnieżnej bandzie na kilka minut, Latvala dwa spiny, Evans kapeć, Meeke utknął w zaspie, Breen utknął w zaspie, Mikkelsen brak hamulców. I tak dalej… i tak dalej. To było po prostu genialne – prawdziwa uczta z udziałem najlepszych. Po takim starcie ten sezon musiał być hitem.
Sebastien Loeb powraca w Meksyku
Rajd Meksyku to bez wątpienia jedna z najbardziej kolorowych rund mistrzostw świata. Tym razem impreza zapowiadała się jeszcze lepiej, gdyż do rywalizacji po latach przerwy zgłoszeni zostali… No właśnie, tak oto Citroen Total Abu Dhabi WRT umieścił na liście Citroena C3 WRC z rejestracją ER-887-FA i numerem startowym 11. Załoga? Sebastien Loeb i Daniel Elena. Dla wielu legendy, dla wielu mistrzowie, najlepsi z najlepszych.
Nie mogliśmy się doczekać tego rajdu. Wszyscy już chcieli zobaczyć Seba za kierownicą. Nie ważne kto komu kibicował w przeszłości, na kogo stawiał. W głębi wszyscy znów chcieliśmy podziwiać Loeba. Kiedyś podobną sytuację mieliśmy w piłkarskim świecie, kiedy Sir Alex Ferguson – jeden z najlepszych trenerów w historii – odszedł z Manchesteru United. Nawet kibice innych klubów szybko zatęsknili za tym charyzmatycznym chłopem.
Kiedy kilka lat temu Loeb wygrywał wszystko po kolei pewnie byli tacy, którym to przeszkadzało, ale kiedy Francuza zabrakło, to nagle pojawiła się pustka. Pustka po wielkim geniuszu. Ale Loeb w końcu wrócił. Zastanawialiśmy się jak to wyjdzie, przecież nie miał żadnego doświadczenia w nowych samochodach WRC. Podejrzewaliśmy, że taka przerwa uniemożliwi walkę o najwyższe pozycje… myliliśmy się. Nagle Loeb zaczął wygrywać oesy i do OS13 El Brinco 1 prowadził! Niestety, później w linii przejazdu pojawił się duży kamień. Francuz nie miał szans na reakcję i złapał kapcia. Marzenia o zwycięstwie przepadły, ale forma Loeba zachwyciła cały świat.
Kris Meeke gruzuje auto i wypada z Citroena
Kris Meeke to bez wątpienia jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci w świecie WRC. Jedni go kochają, dla drugich jest przedmiotem żartów i szydery. I na dobrą sprawę nie możemy się dziwić obu tym grupom. Z jednej strony Meeke to jeden z tych prezentujących styl Colina McRae. Brytyjczyk uwielbia pokonywać zakręty w stylu flat out i zawsze dawać z siebie wszystko. To z drugiej strony często prowadzi do tego, że Kris „gruzuje” samochody.
W tym roku cierpliwość włodarzy Citroena w końcu się skończyła i po Rajdzie Portugalii Pierre Budar postanowił powiedzieć stop. Meeke pierwszego pełnego dnia imprezy wygrał dwa odcinki specjalne, przez moment był nawet liderem rajdu. Niestety, pod koniec OS7 Ponte de Lima 2 Kris złapał kapcia. Odcinek udało mu się ukończyć, jednak do końca pozostawały jeszcze dwa superoesy w Porto. Tam na feldze Meeke zaczął tracić mnóstwo czasu i szansa na zwycięstwo przepadła.
Wszyscy spodziewali się, że teraz kierowca Citroena pojedzie spokojnie, bez szaleństw, aby bezpiecznie dojechać do mety w systemie rally2. Nic z tych rzeczy. Na OS12 Amarante 1 duet Kris Meeke/Paul Nagle wystrzelił z drogi niczym z katapulty i uderzył w drzewo. Kiedy widzieliśmy zdjęcia C3 WRC po wypadku, mogliśmy tylko dziękować bogu, że Kris i Paul nadal są z nami, wśród żywych. Tuż po koszmarnym dzwonie Pierre Budar podjął decyzję, że Meeke i Nagle nie będą już reprezentować barw zespołu i w Citroenie z wyspiarzami się pożegnano. Decyzja zapadła 24 maja. Co ciekawe, chwilę przed oficjalnym komunikatem Meeke na swoim profilu w mediach społecznościowych napisał, że Portugalia już za nimi i koncentrują się na Sardynii. Po chwili posta już nie było, a Meeke stał się bezrobotnym.
Podium Pieniążka i Mazura w Portugalii
Rajd Portugalii był jedną z tych imprez, w której w pewnym momencie nasza uwaga bardziej skupiała się już na WRC 2, aniżeli na głównej kategorii. Na Półwyspie Iberyjskim w samochodach R5 pojawiły się 32 załogi, na czele z Pontusem Tidemandem, Takamoto Katsutą, Jarim Huttunenem, Kevinem Abbringiem, czy Stephanem Lefebvrem.
Na liście nie zabrakło też Łukasza Pieniążka i Przemysława Mazura. Polacy nie mieli łatwego zadania, bo stawka była naprawdę mocna. Od początku wszystko jednak wyglądało bardzo pozytywnie, a polscy kibice mogli śledzić rywalizację z wypiekami na twarzach. Po OS4 Ponte de Lima 1 Pieniążek był już na 3. miejscu, a po chwili było nawet lepiej, bo na OS6 Caminha 2 biało-czerwony duet awansował o oczko wyżej.
Nasi cały czas trzymali się wysoko, aż nadeszła niedziela. Prowadził Tidemand, drudzy byli Polacy, jednak tuż za nimi czaił się Lefebvre w nowym, fabrycznym C3 R5. Francuz odrabiał, jednak robił to zbyt wolno i mogliśmy cieszyć się pierwszym polskim podium w tym sezonie, a także pierwszym od Rajdu Polski 2017, kiedy to Jakub Brzeziński zajął 3. miejsce w WRC 3. Po imprezie wiele osób twierdziło, że taki wynik Pieniążka i Mazura był możliwy tylko dlatego, że reszta popełniała błędy. My uważamy jednak, że takie tłumaczenie nie ma sensu, gdyż wszyscy mieli przecież takie same oesy. Wszyscy mieli taką samą trasę i warunki – to, że jakieś załogi popełniały błędy, to wyłącznie ich sprawa. Polacy od tych błędów trzymali się daleko i jechali szybko, a zarazem bezpiecznie. Właśnie tak w mistrzostwach świata trafia się na podium.
Neuville wygrywa o 0,7 s na Sardynii
15. Rally Italia Sardegna 2018 był bez wątpienia jedną z bardziej emocjonujących imprez WRC ostatnich lat. Tuż przed przerwą wakacyjną zawodnicy wybrali się na włoską wyspę przez wielu określaną mianem mitycznej Atlantydy. Walka od samego początku była tam niesamowita. Kierowcy wymieniali się ciosami, a na pierwszych czternastu próbach mieliśmy aż siedmiu różnych zwycięzców oesów.
Przez zdecydowaną większość liderem był Sebastien Ogier, jednak po zakończeniu OS14 Coiluna – Loelle 2 różnica między Francuzem a Thierrym Neuvillem wynosiła zaledwie 6,8 s. W tym momencie skończyła się zabawa. Werble budujące atmosferę nagle ucichły. Zapanowała cisza – cisza przed burzą. Chyba nikt nie spodziewał się tego, że z nieba za moment polecą takie gromy. Neuville wziął się do roboty na poważnie i wygrał sześć odcinków specjalnych z rzędu. Belg i Francuz dawali z siebie wszystko. Thierry był z przodu na kolejnych oesach, ale różnica zmniejszała się bardzo wolno.
Na zakończenie soboty Sebastien wciąż miał przewagę 3,9 s. O poranku kierowca Hyundaia odrobił 0,8 s, później 1,8 i 0,5 s. Przed Power Stagem na szczycie był jeszcze Ogier. Kierowcy Forda pozostało 0,8 s. Walka na Sassari – Argentiera 2 była kapitalna. Na słynnych wydmach tuż przy morzu dwaj wielcy zawodnicy jechali na maksa i tworzyli nam piękne show. Międzyczasy wskazywały, że Seb jest lepszy, jednak Francuz zepsuł końcówkę i rzutem na taśmę to Neuville i Gilsoul wygrali oes oraz cały rajd. Przewaga? Zaledwie 0,7 s! Ten finisz wszyscy zapamiętamy na długo. Po takim zwycięstwie wakacje Belgów musiały smakować wyjątkowo dobrze.
Trzy zwycięstwa Tanaka z rzędu
Kiedy zawodnicy wrócili z wakacyjnej przerwy nagle okazało się, że nie ma w stawce mocnych na Otta Tanaka. Estończyk nagle wszedł w jakiś kompletnie szalony rytm i złapał formę, której u nikogo nie widzieliśmy od długiego czasu. Tanak po prostu siadał do samochodu i wygrywał, robił co mu się podoba. Najbardziej imponowało to, że Tanak i Jarveoja wygrywali wszędzie, na różnych nawierzchniach, na każdym typie odcinka specjalnego.
Najpierw przecież zawodnicy pojawili się w Finlandii. Tam lider Toyoty wygrał aż 12 prób i cały rajd o ponad pół minuty nad Ostbergiem i Latvalą. Ale ok, przecież to były szybkie oesy. Takie, gdzie często idzie się w stylu flat out, gdzie większość zakrętów przechodzi przez szczyty, a zawodnicy latają po kilkadziesiąt metrów. Wiedzieliśmy, że Tanak kocha takie oesy – zawsze radził sobie kapitalnie w Polsce oraz Finlandii. To zwycięstwo nie było więc aż tak szokujące.
Później jednak kolorowa kawalkada samochodów WRC przeniosła się na trudny technicznie niemiecki asfalt z oesami w lasach, winnicach oraz na poligonie wojskowym. I tam również to Tanak wygrał najwięcej prób i prowadził w rajdzie od trzeciego oesu do samego końca.
Trzeci przystanek po wakacyjnej przerwie to Turcja i… znowu Tanak. Tym razem Estończyk może i nie wygrał największej liczby testów, ale tak czy inaczej był najlepszy i znów wygrał. Szybkie szutry, albo takie techniczne, kręte i wolne? Żadna różnica. Kierowca Yarisa WRC był po prostu najlepszy. Był najlepszy na dobrą sprawę do samego końca sezonu. Mistrzem świata nie został z kilku powodów – mały błąd, problemy z samochodem… po prostu nie wyszło, ale druga połowa sezonu w wykonaniu pary Tanak/Jarveoja była tak dobra, że kto wie – może właśnie ich musimy uznać za głównych faworytów do mistrzostwa w przyszłym roku?
Kajetanowicz w WRC 2 na dłużej
W 2018 roku w końcu stało się to, na co wszyscy czekaliśmy od dłuższego czasu – Kajetan Kajetanowicz pojawił się w mistrzostwach światach na dłużej. Polak przed sezonem ogłosił, że jego nowym pilotem zostaje Maciej Szczepaniak. Lotos Rally Team zapowiedział, że pojawi się na minimum czterech rajdach, a wkrótce okazało się, że będą to imprezy na Sardynii, w Niemczech, Turcji oraz Katalonii.
Jak jednoznacznie podsumować występy trzykrotnego mistrza Europy w WRC 2? Patrząc obiektywnie, Polaków musimy pochwalić, bo rywalizowali jak równi z załogami fabrycznymi, niejednokrotnie je pokonując. Wyniki? Podium nie było, ale nie wynikało to z braku tempa, bo Kajto wygrywał oesy i cały czas był w czubie.
Kilka razy posłuszeństwa odmawiał samochód, pojawiły się też kapcie. Kiedy weźmiemy też dla przykładu Rajd Katalonii, to Polacy byli tam czwarci, jednak znaleźli się tuż za fabrycznymi załogami Skody, czy Volkswagena. Kajto i Maciek byli tam najlepszą załogą prywatną, co jest bardzo optymistycznym sygnałem przed podziałem WRC 2 w sezonie 2019. Miejmy nadzieję, że załodze Lotosu będzie dane przejechać jak najwięcej rajdów. W kończącym się roku zobaczyliśmy, że tempo nie uciekło i kierowca z Ustronia wciąż jest bardzo szybki i konkurencyjny, nawet na poziomie mistrzostw świata.
Sebastien Loeb wygrywa w Hiszpanii
Trzecim i zarazem ostatnim w sezonie 2018 występem Sebastiena Loeba i Daniela Eleny był Rajd Katalonii. Impreza z bazą w Salou zawsze była jedną z ulubionych francuskiego duetu. Przed 54. edycją Loeb był rekordzistą rajdu – osiem zwycięstw, dziewięć miejsc na podium oraz rekordy w zwycięstwach oesowych i oesach spędzonych na prowadzeniu w rajdzie. Nic więc dziwnego, że Seb nominował właśnie Katalonię do swojego trzeciego występu w C3 WRC.
Na szutrze Loeb radził sobie dobrze – nie wygrywał odcinków specjalnych, ale cały czas był bardzo blisko rywali i przed startem części asfaltowej wielokrotny mistrz świata zajmował czwarte miejsce ze stratą nieco ponad 30 sekund do prowadzącego Tanaka. O poranku na OS10 El Montmell 1 Tanak złapał kapcia i Seb i Daniel nadal byli na czwartym miejscu, ale strata do pozycji lidera wynosiła już tylko 11,1 s. Sobota zakończyła się układem Latvala – Ogier – Loeb – Evans – Neuville – Sordo. Różnica między czołową szóstką wynosiła tylko 16,5 s więc teoretycznie każdy z nich mógł jeszcze w Katalonii wygrać.
Nagle wchodzimy w niedzielę – rano na serwisie ruletka – nikt nie wie jakie opony założyć. Wszyscy biorą softy, Loeb stawia na hardy. Efekt? Dwa oesowe zwycięstwa i przed dwoma ostatnimi próbami „Bóg Rajdów” jest już na pierwszym miejscu. Szach mat. Ogier w końcówce dawał z siebie wszystko, ale nic z tego. Sebastien Loeb i Daniel Elena wygrywają. Z tego zwycięstwa cieszyli się chyba wszyscy. Nie tylko kibice Loeba, czy członkowie zespołu Citroena. Widok tej legendarnej pary na najwyższym stopniu podium był naprawdę wspaniały. Stało się to, o czym marzyliśmy.
Jak wielkie było to zwycięstwo – niech świadczą słowa Pierre’a Budara, szefa zespołu Citroena. Francuz miał oczy pełne łez, był wyraźnie wzruszony i w ogromnych emocjach powiedział, że tylko Loeb mógł tego dokonać. Wygrała normalność. Wygrał duet, który lubi napić się piwka, wina, zapalić papierosa i zjeść steka. Wygrał Elena, któremu daleko już do atletycznej budowy ciała. Wygrali po prostu mistrzowie, wielcy zawodnicy, którzy utarli nosa wszystkim młodym, gniewnym wilkom.
Sebastien Ogier mistrzem świata
Był w tym sezonie moment, w którym niewielkie grono kibiców i ekspertów stawiało na mistrzostwo świata dla Sebastiena Ogiera i Juliena Ingrassii. Francuzi byli trzeci z dosyć sporą przewagą, nad nimi byli Neuville i Tanak w wielkim gazie. Po Rajdzie Turcji mogliśmy myśleć – kto? Estończyk, czy może jednak Belg? Ale obaj koncertowo to spaprali. Ok, koncertowo spaprał to Neuville, bo jednak Tanaka aż tak winić nie można.
Prawda jest taka, że Neuville w czterech ostatnich imprezach nie znalazł się na podium, nie wygrał od czasu imponującego zwycięstwa na Sardynii. Tak nie da się wygrać mistrzostwa. Tanak wygrał trzy imprezy z rzędu, ale w Wielkiej Brytanii uszkodził chłodnicę, a w Katalonii złapał kapcia – dwukrotnie będąc w pozycji lidera. Te dwa zwycięstwa zamknęłyby temat. Ale nic takiego się nie stało. Neuville nie wytrzymał końcówki psychicznie, Tanak musiał pogodzić się z połączeniem błędów i pecha.
W tym przypadku nie możemy jednak do końca powiedzieć, że to oni przegrali mistrzostwo, a nie Ogier wygrał. Francuz był w końcówce sezonu bezbłędny i nie popełnił żadnego błędu. Wygrał w Wielkiej Brytanii, zajął drugie miejsce w Hiszpanii, a w Australii po prostu dopełnił dzieła. Ogier po prostu wykorzystał potknięcia innych i przyśpieszył w najlepszym możliwym momencie.
Francuz zachował się niczym wybitny kolarski sprinter – trzymał się w czołówce peletonu, cały czas za plecami rywali, a kiedy ci na finiszu zaczęli ze sobą walczyć, on się podłączył i nagle wyskoczył im zza pleców, zostawiając po chwili za sobą. Szóste mistrzostwo świata stało się faktem. Ogier i Ingrassia zrobili to w swoim stylu – nie trzeba było wygrywać dziesięciu, czy tam jedenastu rajdów. Ogier wygrał w tym sezonie niemal dwukrotnie mniej prób, niż Tanak, mniej niż Neuville. Ale liczą się punkty, a tych liderzy M-Sport Forda zgromadzili najwięcej.
Ratowanie Teemu Suninena
Co zapamiętamy z tego sezonu WRC? Na zakończenie pochylmy się na moment przy najlepszej akcji sezonu. Za takową wybrane zostało ratowanie Teemu Suninena z Rajdu Finlandii, za które Fin otrzymał nagrodę od FIA. Napadanie z maksymalną prędkością w lewy zakręt, długi, bardzo długi bok, ratowanie i miano rajdowego Harry’ego Houdiniego. Zresztą… tutaj nie ma co pisać, zobaczcie sami.