Pod koniec czerwca zwrócił na to uwagę prezes Warsaw Enterprise Institute, Tomasz Wróblewski. Znany dziennikarz przypomniał w publikowanym na YouTube wideo podkaście Wolność w Remoncie, że pod koniec XX w. Unia Europejska wbrew światowym trendom rozpoczęła kampanię promującą diesle. Widziała w nich bowiem zbawienie dla środowiska, co w grudniu 1997 r. usankcjonowała specjalną dyrektywą.
Tomasz Wróblewski: Wtedy komisja ratowała nas przed – uwaga – benzyną! Ponieważ pojazdy na ropę spalają mniej paliwa, to uznano, że też mniej szkodzą. Jak mniej to mniej i bez żadnych dodatkowych badań postanowiono przestawić cały ruch samochodowy w Europie na diesla. Program zakładał obniżenie zanieczyszczenia wywołanego emisją spalin o 20 proc. i ropa miała temu oczywiście zaradzić.
Szereg kampanii promocyjnych przekonywał, że to Diesel jest ekologicznym zbawieniem dla planety Ziemia. To spowodowało, że w 2005 r. w krajach Europy Zachodniej do 50 proc. nowych samochodów na rynku tankowano olej napędowy. – W Stanach Zjednoczonych i Japonii, gdzie rządy z pewnym sceptycyzmem, wstrzemięźliwie podeszły do diesla, tam zapotrzebowanie nigdy nie przekroczyło 13 proc. – przypomina Wróblewski.
Strefa czystego transportu w Krakowie przetrwała 2 miesiące. „Kazimierz absolutnie wymarł”
Kto by czekał na badania?
Jednak na początku upływającej dekady kolejne badania zaczęły udowadniać jak szkodliwe związki emitują samochody z silnikami Diesla. Niektóre miasta rozpoczęły budowę „zielonych stref” lub wręcz zakazywały wjazdu pojazdom spalającym ON. Było to oczywiście pokłosiem słynnej afery dieselgate, w którą jak się okazuje nie był zamieszany jedynie koncern Volkswagena, ale też m.in. Daimler.
Volkswagen szykuje kolejne miliardy euro na dieselgate. To i tak grosze
Już w 2018 r. Elżbieta Bieńkowska (komisarz UE ds. rynku wewnętrznego i usług) przekonywała, że diesle są skończone. Dziś zachęca się do ich eliminowania, wychwalając zalety aut elektrycznych, choć technologie do chociażby bezpiecznego poruszania się tymi samochodami wciąż czekają na rozwój. Tak nagłe przejście za skrajności w skrajność rzadko kiedy okazuje się trafionym pomysłem.
Volkswagen wykorzystał Dieselgate do promocji elektrycznego „ogórka” ID. Buzz
Powtórka z rozrywki
Obecnie elektromobilne lobby jest na piedestale. Nachalnie promuje się technologię nierozwiniętą do optimum. Dziwi jednak fakt, że UE i najbardziej wpływające na jej kształt kraje (z Niemcami na czele) nie wyciąga odpowiednich wniosków z przeszłości. Próba zyskania łatki proekologicznego producenta (w postaci niezliczonych obietnic szybkiego wprowadzenia szeregu modeli elektrycznych) jest dziś jednak znacznie ważniejsza niż rzeczywiste, pozytywne oddziaływanie na środowisko. Autor przytaczanego tu wideo podkasta wskazuje zresztą, że UE nie potrzebuje do śmiałych ruchów poważnych badań, a jedynie pretekstów. To na ich podstawie buduje swoją pozycję pod przykrywką heroicznej walki z ociepleniem klimatu.
Tomasz Wróblewski: Problemem są ci, którzy każdy pretekst i każde najbardziej absurdalne badania będą wykorzystywali do poszerzenia swojego władztwa. Politycy, którzy pod hasłem dobra publicznego ograniczają naszą wolność. Królowie, dyktatorzy, samozwańczy prorocy ekologii czy lewicowej sprawiedliwości. Tutaj chodzi o prozaiczną rządzę władzy, a nie o pogodę. Im potężniejsze i bardziej niedemokratyczna jest struktura, jak choćby Unia Europejska, sterowana przez ludzi z namaszczenia ideowo-towarzyskiego, którzy nie odpowiadają przed wyborcami za swoje wymysły, tym większa będzie pokusa wykorzystywania nawet najbardziej absurdalnej, niesprawdzonej teorii do wzmacniania swojej władzy.
Pełną wersję cytowanego w materiale wideo podkastu można zobaczyć poniżej.