Miasta przyjazne kierowcom, czyli ranking, którym samorządy nie chcą się chwalić

Lublin i Kielce to najbardziej przyjazne kierowcom miasta w Polsce – tak wynika z najnowszego rankingu, przygotowanego przez ekspertów z serwisu Oponeo i aplikacji Yanosik. Samorządy nie chcą się jednak chwalić swoimi osiągnięciami, bo miasto przyjazne kierowcom znaczy dzisiaj mniej więcej to samo, co miasto wrogie pieszym. I rowerzystom. I nie przywiązujące wagi do ekologi.

Miasta przyjazne kierowcom, czyli ranking, którym samorządy nie chcą się chwalić
Podaj dalej

Autorzy tego kompleksowego rankingu wzięli pod uwagę szereg kategorii: średnie ceny paliw i ubezpieczenia, dostępność miejsc parkingowych i koszty parkowania, dopuszczalną prędkość jazdy itd. Po zsumowaniu wszystkich punktów wyszło, że Lublin to najprzyjaźniejsze dla kierowców miasto o ludności powyżej 300 tysięcy, zaś Kielce to lider wśród miast poniżej tej liczby mieszkańców. Oba te miasta wygrały w swoich kategoriach drugi raz z rzędu.

Miasta lubią się chwalić, ale nie w tym przypadku

Gdy wejdziemy na stronę internetową Lublina, nigdzie nie widać informacji o zaszczytnej pozycji w rankingu. Znajdziemy za to podsumowanie Rowerowej Wiosny, zapowiedź ekopikniku, a nawet informację, że Lublin został pochwalony w zagranicznej prasie za współpracę międzynarodową. Jest też zapowiedź wrześniowego Kongresu Nowej Mobilności, który odbędzie się w tym mieście. Całość będzie związana z tematyką elektromobilności, ale pewnie do głównych tematów będą też należeć problemy zakorkowanych miast czy emisja spalin.

Podobnie wygląda sytuacja na oficjalnej stronie Kielc. Oba miasta milczą też o rankingu na swoich mediach społecznościowych, bo lepiej nie wywoływać wilka z lasu. Jeszcze jakiś miejski aktywista się doczepi i zacznie bombardować fanpejdż zdjęciami ze źle zaparkowanymi samochodami.

Kiedy auta stały się tematem tabu?

Nie sprawdziłem jak wygląda sytuacja na oficjalnych portalach pozostałych miast, które znalazły się w rankingu, ale podejrzewam, że podobnie. Samochody w przestrzeni miejskiej traktuje się bowiem jak zło konieczne i jeśli nie mówi się o nich źle, to nie mówi się wcale. Obserwujemy globalny trend, polegający na przeganianiu kierowców ze ścisłych centrów miast – czy to poprzez wzrost opłat parkingowych, czy poprzez wykluczenie z ruchu pojazdów o napędzie innym niż zeroemisyjny.

Parking za darmo. Trzeba się jedynie pomodlić

Paradoksalnie, jako miłośnik motoryzacji, w pewnym stopniu jestem w stanie zrozumieć ten trend i nawet go popieram. Kiedy siedzę na starówce w knajpie pod gołym niebem i popijam piwo czytając nowy numer „WRC” (hehe), to warkot przejeżdżających obok „igieł” sprowadzonych z Niemiec jest ostatnią rzeczą, której mi brakuje. A jak ktoś uważa, że diesel musi dymić, to niech zamknie się razem z nim w garażu i nie zapomni odpalić silnika.

Samochody w ścisłym centrum miasta faktycznie potrafią być uciążliwe i wolałbym, żeby było ich w tych miejscach jak najmniej. Niech centra stanowią przede wszystkim przestrzeń dla pieszych! Oby tylko ta ogromna nagonka na samochody nie rozprzestrzeniała się dalej.

Nie napędzajmy tej karuzeli wariactwa

W sumie to czemu Lublin i Kielce nie chwalą się tym rankingiem? Przecież Polska jest jednym z najbardziej zmotoryzowanych krajów w Europie. Jak wynika z danych Stowarzyszenia Europejskich Producentów Samochodów (ACEA) w naszym kraju na 1000 mieszkańców przypadają aż 672 samochody – to więcej niż u Niemców czy Francuzów. Czyli jeśli ktoś w Polsce jest przyjazny kierowcom, to znaczy, że jest przyjazny większości społeczeństwa!

A tak w ogóle, to ten ranking można sprzedać mieszkańcom w nieoczywisty i dobry wizerunkowo sposób. Co powiecie na tytuł: „Kielce najbezpieczniejszym miastem na drogach” – bo właśnie w tym mieście, według rankingu, dochodzi do najmniejszej liczby kolizji. Albo: „Lublin wśród najmniej zakorkowanych metropolii w Polsce”. Można?

„Wszystko ma swój czas”

Jest czas na podróż komunikacją miejską, czas na podróż autem prywatnym, a czasem też na podróż uberem – poprawcie mnie, jeśli Perfect śpiewał inaczej.

Tak czy siak mam nadzieję, że wyłączając centra miast, samochody w naszym kraju będą miały po czym jeździć. Bo o ile w mieście lubię spacerować, tak poza nim lubię też docisnąć pedał gazu. Nie ukrywam, że czekam też na drogę ekspresową S 11, dzięki której śmiało pognam samochodem z Katowic do Kołobrzegu. Ale nie, nie będę szukał parkingu tuż przy plaży.

 

Masz samochód spalinowy? Zapłacisz za wjazd do centrum miasta

Przeczytaj również