Łukasz Habaj po wygraniu Rajdu Azorów od razu zadzwonił do 5-letniego synka

Łukasz Habaj, który z Danielem Dymurskim wygrali pierwszą rundę Rajdowych Mistrzostw Europy, uczestniczył w konferencji prasowej po Rajdzie Azorów.

Łukasz Habaj po wygraniu Rajdu Azorów od razu zadzwonił do 5-letniego synka
Podaj dalej
Gratulacje, to twoje pierwsze zwycięstwo w mistrzostwach Europy. Jak dobre jest to uczucie?

Łukasz Habaj: Nie mogę w to uwierzyć, ale mieliśmy dobre tempo przez cały tydzień. Kluczem do wygranej był wczorajszy etap. Tamtych odcinków obawiałem się najbardziej, ale ostatecznie udało nam się przejechać dobrze. Przykro mi z powodu Aleksieja [Łukjaniuka, który rozbił się na ostatnim oesie – przyp. red.], ponieważ był najszybszy przez cały weekend na tym rajdzie. To zwycięstwo nie było tylko fartem. Wykonaliśmy ogromną pracę i chciałbym podziękować mojej rodzinie, zespołowi za samochód oraz Pirelli za opony.

fot. Photo Gregory Lenormand / DPPI
Jak opisałbyś swoje emocje na finałowej pętli zważywszy na warunki i dramaty na ostatnich dwóch odcinkach?

ŁH: Ciężko to wyrazić w kilku słowach. Tak wiele się działo. Szczerze mówiąc nie mieliśmy zbyt dużo czasu na przemyślenia i analizę sytuacji, ponieważ warunki były bardzo trudne. Trzeba było skupić się na oesach, aby nie popełnić żadnych błędów. To było coś, na czym najbardziej się skoncentrowałem. Przed ostatnią pętlą trochę kalkulowaliśmy, co może się wydarzyć w tabeli, aby nie podejmować niepotrzebnego ryzyka. Byłem jednak bardzo pewny siebie w przeciągu weekendu. Myślę, że kluczowe w sukcesie były spokojna i pewna jazda oraz utrzymywanie dobrego tempa. Piątek był dla nas bardzo ważny. To był dzień, którego obawiałem się najbardziej, ponieważ w poprzednich latach na Sete Cidades nie byłem zbyt konkurencyjny. Dlatego też poprzedni dzień dla nas kluczowy. Po tym wszystkim naprawdę uwierzyłem, że możemy być na podium, a po błędzie lub pechu Aleksieja wygraliśmy rajd. Wygląda na to, że jesteśmy pierwszymi Polakami, którzy tu wygrali. To coś wspaniałego.

fot. Photo Gregory Lenormand / DPPI
Mówisz, że piątek był twoim najlepszym dniem w ERC, więc jak byś go porównał do soboty?

ŁH: W kontekście jazdy, piątek był lepszy. W sobotę nie mogliśmy już czerpać takiej frajdy z powodu warunków, które były niezwykle trudne. Myślę, że nie możesz sobie nawet wyobrazić jak było ciężko jechać w tych warunkach. Czasami nic nie było widać, ponieważ wycieraczki nie nadążały odprowadzać wody. Zobaczycie na nagraniach, nie tylko my tak mieliśmy. Zatem pod względem jazdy piątek był lepszy, ale rzecz jasna zwycięstwo smakuje najlepiej. Będę musiał przyzwyczaić się do tego, że wygraliśmy rajd, ponieważ wciąż w to nie wierzę!

Jakie są szanse na twój powrót tutaj i obronę wygranej za rok?

ŁH: Nie wiem. Rajdy to bardzo drogi sport oraz pochłaniający wiele czasu. Mam rodzinę w domu i małego syna, który zaczyna szkołę.

fot. Jorge Cunha / DPPI
Czy on już wie, że tatuś wygrał?

ŁH: Tak, od razu do niego zadzwoniłem! Ma teraz 5 lat i mówił, że gdybym wygrał to od razu mam mu powiedzieć, więc tak zrobiliśmy. Muszę z nim spędzić teraz trochę czasu. Za wcześnie by o tym mówić. Teraz myślę o tym sezonie. Wciąż 7 rajdów do końca. Jeżeli tu byliśmy konkurencyjni, to wiem, że możemy tacy być na pozostałych rundach.

Przeczytaj również