Być może nie dowiedzielibyśmy się o całej sytuacji gdyby nie fakt, że spotkała Annabelle Brett, która jest prezenterką radiową jednej z rozgłośni w Australii. Tesla była zaparkowana na parkingu, a Annabelle przygotowywała się do programu. Wtedy na jej telefonie pojawił się alarm. Prezenterka wysłała koleżankę, aby to sprawdziła. Samochodu nie było już na parkingu.
Ale… no właśnie. Sytuacja nie była tak beznadziejna, jak mogłoby się wydawać. No bo to przecież Tesla. Kobieta szybko wsiadła w samochód z koleżanką i pojechała za autem, bo przecież jej model 3 miał funkcję śledzenia. Tak więc ofiara kradzieży cały czas mogła przekazywać policji informacje w którym kierunku jedzie jej samochód. Ale to jeszcze nic…
Aplikacja Tesli ma bowiem wiele funkcji. Kobieta mogła utrudniać życie złodziejom. Np. włączyła klakson, opuściła szyby i aktywowała wiele różnych, dziwnych systemów. Złodziei to tak zdekoncentrowało, że w popłochu porzucili samochód. Robili to tak szybko, że zostawili swoje narzędzia oraz… kopertę z prawem jazdy.
Wszystko to sprawiło, że złodzieje zostali błyskawicznie zatrzymani. I kto powiedział, że cała ta elektronika jest taka zła?