Formuła 1 w końcu odżyła. To był najlepszy wyścig sezonu. Prosimy o to samo już do końca roku…

Grand Prix Singapuru to bez wątpienia najlepsze, co Formuła 1 miała nam do zaoferowania w trakcie tego sezonu. Przynajmniej do tej pory – rzecz jasna. Wystarczyło jedno – Red Bull „nie dojechał” z ustawieniami na weekend. I wydarzyło się dokładnie to, czego wszyscy się spodziewali. To, o czym ja sam wielokrotnie pisałem. Red Bull zniknął z radarów i rozpoczęło się przepiękne, czyste, żywe ściganie. Takie, jakie wszyscy chcielibyśmy oglądać podczas każdego weekendu.

formuła 1 f1 grand prix singapur ferrari carlos sainz red bull
Podaj dalej

Formuła 1 potrzebuje słabego Red Bulla?

Ciężko być fanem Formuły 1 w tych czasach. Ciężko się emocjonować wyścigami, skoro nie ma w nich niczego emocjonującego. Kolejne grand prix było nudne i nie przyniosło niczego ciekawego. Kolejny raz stało się dokładnie to samo, co poprzednio. Dominacja Red Bulla jest zatrważająca” – pisałem na początku lipca po Grand Prix Austrii. To było odzwierciedlenie tego, co myśleli niemal wszyscy. F1 była beznadziejnie nudna i naprawdę – trudno się to oglądało. Każdy widział, że potrzebna jest jakaś zmiana.

formuła 1 f1 grand prix singapur ferrari carlos sainz red bull
Scuderia Ferrari Press Office

To wszystko miałoby więcej sensu, gdyby z automatu przydzielać dwójce Red Bulla pierwsze i drugie miejsce i po prostu nie dopuszczać ich nawet do wyścigu. Niech reszta sobie powalczy o miejsca od trzeciego w dół. Może wtedy byłoby trochę ciekawiej. Bo aktualnie, powtórzę się po raz kolejny, nie da się tego oglądać” – twierdziłem wtedy w moim artykule. Dałem wtedy wyraźnie do zrozumienia, że bez Red Bulla wyścigi byłyby po prostu ciekawsze. I w Singapurze moje słowa znalazły potwierdzenie. Co prawda weekend odbył się z Red Bullem – ale Red Bullem zupełnie bez formy.

formuła 1 f1 grand prix singapur ferrari carlos sainz red bull
fot. Alfa Romeo F1 Media

Jaki był tego efekt? Efekt był taki, że dostaliśmy najlepszy wyścig sezonu. Wystarczyło, że stajnia Christiana Hornera raz „nie dojechała” z ustawieniami bazowymi. To wystarczyło. W trakcie weekendu nie byli w stanie niczego z tym zrobić. Nie mieli tempa ani w kwalifikacjach, ani w wyścigu. I to oznaczało absolutnie kapitalne ściganie tak naprawdę pomiędzy trzema zespołami – Ferrari, McLarenem i Mercedesem. Szczerze mówiąc – nie miałbym nic przeciwko, aby tak pozostało do końca roku.

I tak są mistrzami…

Jasne, pojedynczy wyścig w Singapurze nie będzie miał żadnego znaczenia dla losów tego sezonu. Natomiast warto odnotować, że do Grand Prix Singapuru Red Bull wygrał wszystkie wyścigi w tym roku. Max Verstappen w żadnym wyścigu nie dojechał na gorszym miejscu, niż 2., co oznacza, że nie pokonał go żaden rywal z innego zespołu. Wygrał 12 wyścigów, w tym 10 ostatnich z rzędu. Tylko dwa razy zajął drugie miejsce, przegrywając z Sergio Perezem – swoim kolegą ze stajni Red Bulla.

formuła 1 f1 grand prix singapur ferrari carlos sainz red bull
fot. Alfa Romeo F1 Media

Verstappen ma teraz 374 punkty. To przewaga w wysokości 151 punktów nad Perezem i 194 nad Hamiltonem. W klasyfikacji konstruktorów Red Bull ma przewagę w wysokości 308 punktów nad drugim Mercedesem. To niesamowite, ale przewaga jest większa, niż dorobek Mercedesa w całym sezonie – bo oni zebrali do tej pory 289 punktów. Umówmy się – tutaj się nic nie wydarzy. Nie będzie żadnego powrotu, odrabiania strat. Verstappen i Red Bull kolejny raz sięgną po mistrzostwo. Tak będzie – po prostu.

formuła 1 f1 grand prix singapur ferrari carlos sainz red bull
fot. Scuderia Ferrari Press Office

Ale, gdyby tak…

Ale, gdyby wydarzyło się coś dziwnego i Red Bull dalej byłby bez formy do końca roku? Mielibyśmy absolutnie kapitalne widowisko. Mielibyśmy spektakl w każdej z pozostałych siedmiu rund. Trudno w to uwierzyć – jasne. Ale kto przed Singapurem by przewidział, że Red Bulli nie będzie nawet na podium po serii 14 wygranych wyścigów w tym roku? Red Bull nie miał tempa i tyle wystarczyło. Dostaliśmy najlepszy wyścig sezonu. Taki, jaki chcielibyśmy oglądać zawsze. Z zaciętą walką o zwycięstwo do ostatnich metrów. Z ogromną dramaturgią i zwrotami akcji. Przecież my – kibice – tym właśnie żyjemy.

formuła 1 f1 grand prix singapur ferrari carlos sainz red bull
Scuderia Ferrari Press Office

Dobrze się stało dla sportu, że ten wyścig nastąpił. I dobrze się stało, że wygrało go Ferrari, a dokładniej Carlos Sainz. Dobrze się stało, że Red Bull okazał słabość. To może tylko pomóc w tym, żeby komukolwiek nadal chciało się włączyć w niedzielę te wyścigi. Dominacja niczemu nie służy i do niczego nie prowadzi. Chcemy walki. Chcemy Sainza, Leclerca, Russella, Hamiltona, Norrisa, Piastriego, Alonso walczących o zwycięstwa co weekend. Realnie walczących. Tak jak w ten weekend. Wielu zespołów blisko siebie. Przecież o to chodzi w tym sporcie – to jest ciekawe.

Przeczytaj również