jest symbolem luksusowej marki, która przecierała szlaki dla konkurentów pod względem wprowadzania do swojej oferty SUV-ów. Kiedy w 2002 r. światło dzienne ujrzał model Cayenne, miłośnicy niemieckiej marki na jego widok rwali sobie włosy z głowy. Ale kiedy 11 lat później wprowadzili do oferty Macana, nikt już nie narzekał.
Cayenne i Macan stanowią o sile Porsche
Na początku tego roku Porsche pochwaliło się, że sprzedało rekordową liczbę pojazdów w ciągu dwunastu miesięcy – 256 255 samochodów.
Patrząc na konkretne modele, niespodzianki nie ma: najlepiej na świecie sprzedawał się Macan (86 031 sztuk), a tuż za nim Cayenne (71 458). Na trzecim miejscu – ale jednak daleko w tyle – znalazła się czterodrzwiowa Panamera z wynikiem 38 443 sprzedanych egzemplarzy. Z liczbami nie ma co dyskutować.
Lamborghini Urus mega sukcesem
Włoski producent supersamochodów udowodnił natomiast, że miejsce na SUV-y znajdzie się także wśród marek produkujących dotąd ekstremalne coupé.
Wcześniej wydawało się, że pojazdy marki Lamborghini wybierają ludzie, dla których będzie to trzeci, czwarty albo piętnasty samochód w garażu. Samochód służący wyłącznie do lansu i zabawy. Tymczasem wbrew zdrowemu rozsądkowi okazało się, że klienci od Lambo też oczekiwali samochodów użytkowych. I dzięki Urusowi je dostali.
W pierwszej połowie 2019 r. włoski producent sprzedał 2693 Urusy. To ponad połowa wszystkich samochodów Lamborghini, jakie sprzedano w tym okresie.
Ferrari i Aston Martin następni w kolejce
Do 2022 r. w salonach pojawi się nowy model Ferrari, którego nazwę da się jeszcze jakoś zapisać, ale trudniej ją wypowiedzieć – Purosangue. Na tym zresztą nie koniec absurdów w nazewnictwie, ponieważ Ferrari unika jak ognia określenia „SUV” (ang. Sport Utility Vehicle). Zamiast tego, włoski producent określa ten projekt mianem „FUV” (Ferrari Utility Vehicle). Czyżby się czegoś wstydzili?
Tak czy inaczej, samochód ma być dostępny w dwóch wersjach silnikowych – benzynowej i hybrydowej – i na pewno podbierze sporą część klientów Urusowi. Ale to nastąpi dopiero za trzy lata.
Wcześniej natomiast zobaczymy Astona Martina DBX, który ma być efektem kooperacji brytyjskiego koncernu z Mercedesem. W efekcie mamy otrzymać SUV-a z 4-litrowym silnikiem V8 od AMG.
Spekuluje się, że wadą modelu DBX będzie przestarzały już na starcie system infotainment pod nazwą „Mercedes Comand”. Zaletą tego samochodu ma być natomiast możliwość driftowania. Premiera jesienią tego roku.
Amerykanie na razie się przyglądają
Amerykanie nie stanowią wyjątku na mapie świata i u nich SUV-y również sprzedają się doskonale. Podobnie zresztą jak pickupy.
Ale kiedy mowa o „super-suvach”, to na razie próżno szukać u producentów zza Wielkiej Wody przykładów tak spektakularnych, jak powyższe.
Na razie tylko Ford zapowiedział elektrycznego SUV-a, który będzie inspirowany liniami Mustanga. Brakuje niestety informacji o tym, jaką mocą będzie dysponował.
Ford opublikował zdjęcie zajawkowe, które prezentuje zaciemniony tył pojazdu. Widać tylko charakterystyczne dla Mustanga lampy.
Ale specjalistom od photoshopa tyle wystarczyło, żeby opracować wygląd gotowego samochodu. Tak zrobili Rosjanie ze strony kolesa.ru, którzy opracowali grafikę gotowego SUV-a od Forda. Trzeba przyznać, że nieźle im to wyszło.
Redaktorzy Kolesa.ru ogólnie lubią się bawić w grafiki koncepcyjne. Przykładowo opracowali też wygląd innego SUV-a na bazie legendy amerykańskiej motoryzacji – Dodge’a Challengera. Wygląda… tak sobie.
Na razie Dodge nie zapowiada , żeby taki samochód miał się kiedykolwiek ukazać. Ale zawsze można popuścić wodzę fantazji.
Tak też zrobili twórcy grafiki koncepcyjnej Chevroleta Corvetty w wersji SUV. To również grafika fanowska, ale tym razem przygotowana przez Allcarnews.
Napakowana Corvetta wygląda naprawdę nieźle. I wcale niewykluczone, że kiedyś powstanie. W końcu Chevy Corvetta w obecnej formie nie sprzedaje się jakoś szczególnie zachwycająco.
SUV-y kontra auta sportowe
Na koniec jeszcze raz przeanalizujmy, dlaczego producenci aut sportowych tak chętnie stawiają na SUV-y. W tym celu posłużę się wypowiedzią Roba Lindleya, który jest dyrektorem zarządzającym Mitsubishi UK.
W rozmowie z CarThrottle Brytyjczyk wytłumaczył, dlaczego japońska marka zaprzestała produkcji aut sportowych i przestawiła się wyłącznie na SUV-y:
– Jesteśmy firmą sprzedającą 1,2 miliona samochodów globalnie, więc nie jest to duży biznes. Jeśli starasz się być we wszystkich segmentach rynku i podążać za trendami, takimi jak samochody sportowe, to trudno być ekonomicznie opłacalnym – wyjaśnił Rob Lindley.
I to by właściwie wszystko tłumaczyło. Samochody muszą być produkowane dla masowego klienta, a nie dla grupy pasjonatów. To nie są filmy, które można nakręcić niskim nakładem a potem dystrybuować w kinach studyjnych, gdzie obejrzy je grupa hipsterów.
Poza tym powyższe przykłady pokazują, że SUV-y mogą być fajne. Szkoda tylko, że podobnie jak inne supersamochody, cenowo wciąż pozostają poza zasięgiem.
Motoryzacjo, nie pogięło cię przypadkiem? Epoka elektrycznych muscle cars nadciąga