Norwegia ma problem z elektrykami - wyjątkowy paradoks

Samochody elektryczne mają być przyszłością, a Norwegia jest uznawana za przykład dla innych państw. Okazuje się, że popularność aut na baterie generuje jeden ciekawy problem.

Norwegia ma problem z elektrykami – wyjątkowy paradoks
Podaj dalej

Najczęściej obawiamy się dostępu do ładowarek i kosztów energii elektrycznej, która ze względu na zwiększony popyt na prąd musi być droższa. Tymczasem przykład Norwegii pokazuje, że ilość wyzwań w związku z elektromobilnością może być dużo większa. Globalna sprzedaż samochodów elektrycznych rośnie w zawrotnym tempie. Te ciche, ekologiczne pojazdy przyciągają coraz więcej miłośników motoryzacji, a producenci prześcigają się we wprowadzaniu na rynek coraz to nowszych modeli.

Norwegia, gdzie samochody na prąd szybko zdominowały rynek, stanowi wzór dla ekologicznych transformacji. Ale czy ten model jest bezbłędny?

Norwegia – dotacje do elektryków

Kluczem do sukcesu elektromobilności w Norwegii są hojne dotacje i intensywna rozbudowa infrastruktury. Rząd zrobił wszystko, by zakup elektryka był atrakcyjniejszy niż korzystanie z transportu publicznego. Przez sztuczną stymulację rynku doszło do sytuacji, w której pojazd spalinowy i komunikacja zbiorowa okazały się zbyt drogie.

Eksperci zauważają, że te ulgi mają swoją cenę. Dominacja elektryków na rynku zaszkodziła finansowaniu publicznego transportu, który wydaje się teraz zapomniany przez władze.

Komunikacja publiczna w tarapatach

W Oslo obawy wyraża jeden z radnych miasta: „Dotacje na auta elektryczne osłabiły naszą zdolność do finansowania dużych projektów transportowych”. W 2022 roku, dotacje na auta elektryczne pochłonęły 4 miliardy dolarów, czyli 2% całego budżetu kraju. Skutkiem tego było osłabienie atrakcyjności transportu publicznego i zwiększenie zależności ludzi od samochodów. W teorii w nastawionym na postępowe zmiany państwie społeczeństwo ma zamienić transport prywatny na korzyść publicznego. Jednak w Norwegii kierunek rozwoju elektromobilności poszedł w złą stronę.

mandat autobus zatoczka przystanek włączenie do ruchu autobusy
fot. pixabay

Nowy plan dla transportu

Rząd już wprowadza zmiany. Według „Vox”, obecnie zwolnienia podatkowe dotyczą tylko tańszych modeli samochodów elektrycznych. Efektem jest spadek sprzedaży luksusowych elektryków, które są drogie w zakupie i bez dotacji trudno mówić o ich opłacalności. Dodatkowo rząd Norwegii wyciągnął wnioski i opracował plan działania na najbliższą dekadę.

W 2025 roku wejdzie w życie 12-letni Plan Narodowego Transportu, mający na celu ograniczenie liczby aut na drogach i skupienie się na transporcie publicznym. Czy Norwegia znajdzie równowagę między ekologiczną rewolucją a efektywnym systemem transportu publicznego?

Norwegia – przykład dla innych

Kraje Europy Północnej są dla wielu osób przykładem pod względem organizacji społeczeństwa i podejścia do ochrony środowiska. Są one w pewnym stopniu o kilka kroków przed resztą państw na Starym Kontynencie. Na przykładzie Norwegii widzimy, że potencjalne zmiany związane z rewolucją w transporcie, mogą pójść w złą stronę.

Fot. Pixabay.

Wiele wskazuje na to, że samochody elektryczne bez możliwości dotacji, ciągle pozostają ciekawą propozycją dla najzamożniejszych osób. Pozostali kierowcy dużo chętniej spoglądają w stronę tradycyjnych paliw. Jest to całkiem oczywiste, ponieważ zakup i utrzymanie auta spalinowego jest tańsze. I choć prawo powoli zmienia się na niekorzyść spalinówek, ciągle są one godną uwagi alternatywą dla pojazdów elektrycznych.

Polska idzie swoją drogą

Optymalnym rozwiązaniem wydaje się wprowadzanie elektromobilności na miarę swoich możliwości. Polska, jako kraj z energetyką zbudowaną na podstawie węgla, nie ma czystych źródeł energii. Dlatego zakaz rejestracji nowych samochodów spalinowych od 2035 roku w Europie, jest krzywdzący. Pozostaje mieć nadzieję, że w najbliższym czasie odbędą się negocjacje, aby były alternatywne terminy dla każdego z państw.

Przeczytaj również