-
Unia Europejska dąży do zmniejszenia emisji CO2, pomóc ma w tym elektromobilność
-
Szef koncernu Stellantis krytykuje polityków za nowe przepisy
-
Samochody elektryczne nie będą tanieć z kilku prostych powodów
Unia Europejska dąży do zmniejszenia emisji CO2, pomóc ma w tym elektromobilność
Próby ratowania naszej planety i zwalczania szkodliwych wpływów emisji CO2 są same w sobie godne pochwały. Problem polega jednak na tym, że Unia Europejska najwyraźniej postawiła na niewłaściwego konia. Przynajmniej takie jest zdanie szefa jednego z największych światowych koncernów Stellantis, Carlosa Tavaresa.
Zielone technologie są droższe i zwykle gorsze od tradycyjnych, a jeśli o końcowym sukcesie lub porażce danej strategii ma decydować ekonomia, Zielony Ład ma wiele wad. W konkurencyjnej walce zdecydowana większość kierowców wybierze tradycyjny silnik spalinowy. W efekcie klienci po wprowadzeniu zakazu mogą decydować się na zakup starszych i używanych samochodów, które zaleją Europę.
Niestety, ale decyzja o wprowadzeniu Zielonego Ładu już ma wyraźne konsekwencje dla „lokalnego”, europejskiego przemysłu. Niemieccy producenci jak Audi muszą zwracać się do Chińczyków i kupować od nich technologię do samochodów elektrycznych. Samochody produkowane na Starym Kontynencie są w porównaniu z chińskimi odpowiednikami koszmarnie drogie, a zdaniem Carlosa Tavaresa ta sytuacja nie zmieni się na lepsze.
Szef koncernu Stellantis krytykuje polityków za nowe przepisy
Jeśli jednak jesteście fanami elektromobilności i wierzycie ślepo we wszystko, co mówią ekolodzy, warto posłuchać eksperta. A kto może mieć większą wiedzę na ten temat od osoby, która kieruje koncernem zrzeszającym aż 14 różnych marek?
Carlos Tavares nieustannie krytykuje Unię Europejską za jej decyzje. Choć większość marek spod szyldu Stellantis i tak zmierza w kierunku elektrycznym, jej szef przynajmniej nie boi mówić się otwarcie o tym, jakie będą konsekwencje takich a nie innych decyzji. W rozmowie z niemieckim dziennikiem Der Spiegel powiedział, że przejście na samochody elektryczne będzie miało fatalne skutki.
Carlos Tavares, szef Stellantis: – Komisja Europejska wybrała bardzo kosztowną technologię: elektromobilność. Mogą pozwolić sobie na nią tylko niektórzy klienci. A teraz egzekwuje to za pomocą rygorystycznych przepisów. Będzie to miało ogromne konsekwencje.
Zdaniem szefa koncernu chodzi tu o zamykanie fabryk i upadek wielu firm. Przyznaje on, że Unia Europejska powinna załagodzić ekologiczne wysiłki i znaleźć jakiś kompromis, na przykład w postaci miękkich hybryd. Są one tańsze od pełnych elektryków i bardziej dostępne dla większej liczby klientów.
Samochody elektryczne nie będą tanieć z kilku prostych powodów
Eksperci i obserwatorzy z branży motoryzacyjnej mają nadzieję na to, że Unia Europejska odwróci swój kurs i załagodzi przepisy. O tym, że wciąż jest taka nadzieja może świadczyć chociażby niedawne przesunięcie w czasie wprowadzenia nowej normy emisji spalin Euro 7. UE ugięła się pod naciskiem wielu państw i zdecydowała się załagodzić nową normę.
Carlos Tavares, szef Stellantis: – Producentom trudno jest oferować swoim klientom samochody w przystępnej cenie przy wysokich kosztach produkcji. A jednocześnie bronić swojej rentowności. Jeśli nie uda im się uniknąć tego dylematu, skończy się to źle.
Według Tavaresa samochody elektryczne w każdym zakątku świata będą o około 40% droższe w produkcji niż porównywalne samochody spalinowe. I rzecz jasna ktoś będzie musiał za to zapłacić – zapewne końcowy klient. Przy wszystkich ułomnościach i problemach jakie wciąż trapią samochody elektryczne, takie zapewnienie nie buduje dla nich świetlanej przyszłości. Wszak ostatecznie to ekonomia jest ważniejsza dla zdecydowanej większości klientów od ekologii.