Brak satysfakcji z wykonywanej pracy jest jednym z głównych powodów, dla których ludzie po prostu męczą się w życiu. Jeżeli przeciętny Kowalski spędza w robocie 8 godzin i dodatkowo dwie poświęca na dojazdy, to większa część czasu ucieka mu przez palce. Oczywiście, jeżeli nie traktuje swojej pracy jak pasji i wykonywane czynności nie sprawiają mu przyjemności. Ale zmienić coś jest bardzo trudno bo to zawsze oznacza wyjście ze strefy komfortu i wędrówkę na nieznany ląd. Kamil Stawiński podjął jednak odważną decyzję i walczy o realizację marzeń.
— Jak zaczynałem się w to bawić miałem dużo więcej czasu, bo zapotrzebowanie było mniejsze. Nadszedł czas aby ostro ruszyć do przodu. Kto się nie rozwija, ten ginie. Tym bardziej, że to branża niszowa. Cały czas trzeba wdrażać coś nowego, lepszego – komentuje Kamil. Czym zajmuje się na co dzień? Aktualnie jest jednym z około sześciu dostawców elementów zawieszenia zaprojektowanych z myślą o drifcie, którzy funkcjonują w naszym kraju. Z jego usług korzystają zawodnicy m.in. z USA, Niemiec oraz Portugalii. I chociaż temat brzmi bardzo poważnie, to Kamil nie jest absolwentem uczelni ukierunkowanej na aspekty mechaniczne – Nie legitymuję się żadnym tytułem przed nazwiskiem. Jestem absolwentem szkoły średniej o kierunku transport-spedycja. Muszę jednak przyznać, że do poduszki czytałem zawsze dużo książek. Z różnych dziedzin nauki – komentuje Kamil w rozmowie z portalem autokult.pl.
Jak zatem chłopak bez stosownego mogłoby się wydawać wykształcenia osiąga takie sukcesy w bardzo specjalistycznej dziedzinie? Na pierwszy plan wysuwa się jego zaangażowanie oraz pasja – Jest jeszcze wiele zagadnień, w których nie jestem tak biegły jak człowiek po studiach. Co więc robię? To może się wydać śmieszne, a nawet głupie, ale obserwuję przyrodę. Przyglądam się np. budowie skrzydła muchy, motyla i analizuję jego konstrukcję. Obserwuję też technikę, na przykład szkielet skrzydła lotniczego, stare mosty, czy chociażby wózek sklepowy, w którym kółka zawsze ustawiają się zgodnie z kierunkiem jazdy. To ważna obserwacja w świecie driftu. Tak trzeba ustawić geometrię zawieszenia, by w samochodzie działało w ten sam sposób – ciekawie opowiada Kamil.
Spryt, zaangażowanie oraz ciekawość świata zawsze wygrają z rzemieślniczo i topornie wykonywaną pracą. Coś co nie sprawia przyjemności nigdy nie będzie dziełem sztuki, a najwyżej solidnie wykonaną konstrukcją – Byli ludzie, którzy we mnie nie wierzyli i mówili, że nie dam rady. Dziś kupują oni ode mnie gotowe zestawy. Dwa lata temu porzuciłem pracę zawodową, ale kiedy jeszcze tam działałem to wyjeżdżałem z firmą w delegacje. Wiadomo co się działo wieczorami, ale ja zamiast pić gorzałę siadałem do obliczeń. Nic na tym nie zarabiałem, to było hobby – kończy Kamil, który dzisiaj jest jednym z najbardziej cenionych fachowców w swojej dziedzinie. Wydaje się, że dzięki swojej kreatywności i wytrwałości ma on duże szanse na wykonanie kolejnych kroków w kierunku realizacji marzeń.
Tagi: Kamil Stawiński, Drift
fot. Marcin Łobodziński, materiały Kamila.