Na co dzień ekscytujemy się samochodami, które posiadają potężne i – wydawałoby się – nieograniczone mocą silniki. Ale czasem zdarza się coś na pozór zwyczajnego, co przykuwa naszą uwagę i przypomina, że urok motoryzacji nie kończy się na włoskich supersamochodach czy amerykańskich muskułach. Dla mnie najświeższym tego przykładem jest uroczy kei-car od Daihatsu, którego zmodyfikowała Toyota Gazoo Racing.
Kurdupel ze sportowym rodowodem
Trzy lata temu Toyota przejęła w całości markę Daihatsu. Rok później zaprezentowała serię sportowych samochodów modyfikowanych przez ich rajdową odnogę – Gazoo Racing. Powstały w sumie trzy pakiety modyfikacji: najmocniejszy pakiet pod nazwą “GRMN” (takiej wersji doczekała się Toyota Yaris), średni pakiet “GR” (powstała Toyota GR Supra) oraz najsłabszy “GR Sport”. Tym ostatnim pakietem Toyota właśnie ochrzciła swoją podległą markę Daihatsu.
Gdyby Daihatsu Copen GR Sport był Pokemonem, to pewnie należałby do tych lichych i wątłych, ale najbardziej pożądanych przez kolekcjonerów. Samochód posiada malutki silnik o pojemności 660 cm3 i mocy 62 KM. Słabo? Cóż, po pierwsze jest to kei-car, czyli przedstawiciel segmentu japońskich mikrusów, które powstały głownie po to, aby ich właściciele mogli korzystać z różnego typu ulg w podatkach i ubezpieczeniu.
https://wrc.net.pl/toyota-prezentuje-wersje-koncepcyjna-nowej-generacji-wodorowego-sedana-mirai
Po drugie, to samochód zbudowany nie po to, aby pompować ciągłą adrenalinę do żył kierowcy, ale po to, by wywoływać autentyczną przyjemność z jazdy. Niska waga (poniżej 900 kg) w połączeniu z ulepszonymi właściwościami jezdnymi, pozwalają wykrzesać pełny potencjał z tak niewielkiego silnika.
Po to właśnie modyfikuje się samochody
Daihatsu Copen to dwumiejscowy kabriolet. Pierwsza generacja była produkowana w latach 2002-2012 i można uczciwie powiedzieć, że dziś ten model nie wygląda zbyt imponująco. Następca pojawił się w 2014 r. Czy jest ładny jak na dzisiejsze standardy? To rzecz gustu. Pewnie obróciłbym się za nim na ulicy, bo tego typu samochód na naszych drogach to zawsze ciekawostka.
Zespół Toyota Gazoo Racing postanowił jednak wzbogacić tego mikrusa o nowe, bardziej agresywne zderzaki, światła LED, a także wspomniane wcześniej felgi BBS, fotele Recaro i kierownicę MOMO. W ten sposób 5-letni kabriolet nabrał niepowtarzalnego charakteru. Nie licząc modyfikacji wizualnych, fachowcy z Gazoo Racing zmodyfikowali także zawieszenie oraz układ wspomagania kierownicy, aby kierowca czuł jeszcze większą integralność z pojazdem. Wielka szkoda, że ten wściekły szczeniak posiada napęd na przednią, a nie tylną oś, jak kultowy w pewnych kręgach Suzuki Cappuccino albo nowsza Honda S660.
Nie można mieć wszystkiego
Zresztą, nie tylko napęd jest pewną bolączką tego modelu. Bardziej przykre jest to, że nie kupimy go w Polsce. Ale na pocieszenie można powiedzieć, że podobny los dzielą Amerykanie, Brytyjczycy i właściwie wszyscy poza Japonią. Tylko dlaczego tak jest? W dobie downsizingu, politycznej nagonki na duże samochody i walki z zanieczyszczeniem powietrza, Europa powinna być zalewana kei-carami, a rządzący powinni je dotować chętniej niż samochody elektryczne. A byłoby co dotować, bo Copen GR Spot nie jest tani – kosztuje 2,5 mln jenów, czyli jakieś 88 tys. złotych.
Europejscy klienci musieli się zadowolić sportową Toyotą Yaris GRMN, którą Gazoo Racing wyposażyło w silnik 1,8 litra z kompresorem o mocy 212 KM. Samochód w 2017 r. trafił na Stary Kontynent w liczbie 400 sztuk i wszystkie rozeszły się na pniu. To pokazuje, że warto produkować samochody nie tylko w oparciu o słupki i tabelki z Excela. Nawet, jeśli mają to być wyłącznie wersje limitowane.
Toyota chce przywrócić kultowy model. Tym razem bez pomocy BMW, lecz Porsche