Czy WRC+ stoi czy też leży, kasa się należy. Jak promotor WRC robi kibiców w balona?

Rajd Szwecji 2020 w ogóle nie powinien się odbyć. Taka jest niestety smutna prawda. Pogoda w okolicach Torsby od dłuższego czasu jest raczej wiosenna niż zimowa, a śniegu w południowej części kraju jest, jak na lekarstwo. Organizator, który z powodu odwołania imprezy poniósłby gigantyczne straty finansowe, postanowił jednak podjąć rękawicę.

Czy WRC+ stoi czy też leży, kasa się należy. Jak promotor WRC robi kibiców w balona?
Podaj dalej

Po 5 latach Michał Sołowow wrócił na trasy WRC. „Organizatorzy stoją przed trudnym wyzwaniem”

Druga tegoroczna runda mistrzostw świata została rozegrana, choć w mocno okrojonej wersji z odcinkami specjalnymi w połowie przebiegającymi po norweskich lasach. W piątek cztery oesy, w sobotę cztery (te same!) i w niedzielę dwa. Tzn. w teorii dwa, bowiem już poprzedniego dnia dowiedzieliśmy się, że pierwszy przejazd próby Likenas zostanie odwołany (brak śniegu).

W praktyce oznaczało to, że załogi startujące w zawodach – jak przystało na niedzielę – mogli się porządnie wyspać i dzisiaj przystąpili tylko do Power Stage rozgrywanego już po południu.

Prawdę mówiąc nic nie stało na przeszkodzie, aby mogli się oni wyspać już w sobotę i to we własnych łóżkach! Nie trzeba być alfą i omegą, aby dostrzec, że sobotnie oesy były kopią tych piątkowych. Mówiąc wprost, w piątek można było zrobić dwie pętle, dorzucić Power Stage i jednego dnia zamknąć temat. Wtedy jednak na organizatorów zostałaby wylana fala hejtu. No bo jak to – runda WRC rozgrywana w jeden dzień? Tak przecież być nie może. No to postanowiono pomalować trawę na zielono i rajd odbył się w normalnym, trzydniowym formacie. Co śmieszniejsze, za przejechanie dystansu 148,55 km, czyli odpowiednika rundy Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski, załogi otrzymały komplet punktów.

Poszkodowanych w tej sytuacji było wielu. Na pierwszym miejscu trzeba postawić oczywiście organizatorów, którzy musieli stanąć na głowie, aby w jakikolwiek sposób uratować rajd. Druga grupa ofiar to firmy obsługujące (głównie prywatnych) zawodników, gdzie płaci się za liczbę przejechanych kilometrów oesowych, a koszty logistyki pozostały takie same. Trzecia to oczywiście kibice, którzy otrzymali przecież jedną trzecią widowiska, do jakiego zostali przyzwyczajeni i… za jakie zapłacili.

Odnoszę wrażenie, że jedynym podmiotem, który nie ucierpiał na tej sytuacji jest Promotor WRC, który za dostęp do serwisu WRC+ kazał płacić regularną stawkę. Do tego za chwilę wrócimy…

Dwa dni temu w Silesia City Center, największym centrum handlowym na Śląsku, został ogłoszony alarm bombowy i zgodnie z obowiązującą procedurą wszyscy ludzie znajdujący się we wnętrzu budynku zostali ewakuowani. Ci przebywający np. w Media Markt jakoś specjalnie na tym nie ucierpieli, w przeciwieństwie do osób, które w tym samym czasie byli w połowie seansu kinowego. A było ich sporo – piątek, Walentynki, popołudniowe godziny, no i premiera „Zenka” :-). Spółka Cinema City zachowała się fair i zaproponowała swoim klientom zwrot pieniędzy. W sumie normalna sprawa w takiej sytuacji.

Nie byłoby chyba przesadą stwierdzenie, że w podobny sposób powinien zachować się Promotor WRC. Jasne, że zgodnie z literą prawa kibice powinni przyszykować 8,99 euro za miesięczny dostęp do platformy WRC+, co i ja uczyniłem. Problem w tym, że za tę samą kwotę, za którą otrzymałem czterodniowe widowisko w Monte Carlo, tym razem miałem go o dwie trzecie mniej!

Oczywiście okrojony program Rajdu Szwecji został opublikowany ponad tydzień przed jego rozpoczęciem. Płacąc 8,99 euro wiedziałem zatem, czego w tej cenie mogę się spodziewać zgodnie z zasadą „widziały gały co brały”. W tym wszystkim jest jednak jakiś element przyzwoitości, który w moim przekonaniu powinien mieć zastosowanie również w biznesie. Nie tylko ja, ale i (a może przede wszystkim) Promotor WRC miał świadomość, że Rajd Szwecji 2020 będzie miał niecałe 150 km oesowych. Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom kibiców mógł zatem zdobyć się na gest i obniżyć stawkę za dostęp do WRC+ na przykład o połowę. Wszak jak tracimy, to wszyscy. Tak się oczywiście nie stało.

Pokusiłem się nawet o wysłanie maila w tej sprawie do promotora i o dziwo po niecałych 10 minutach otrzymałem odpowiedź. Niestety już po pierwszym zdaniu było jasne, że została ona wysłana przez automat (zapewne nie byłem jedynym rozczarowanym fanem rajdów). Nie wdając się zbytnio w szczegóły ów automat twardo zaznaczył, że żadnych zwrotów pieniędzy za niedostarczenie usługi nie będzie dając jasny sygnał, że mam spadać na drzewo. A więc spadam – przynajmniej do lata.

Rajd Szwecji 2020: Zwycięzca wyszedł z cienia faworytów. 19-latek na podium!

Przeczytaj również