Hirvonenowi się nie udało
Pamiętam, gdy pod koniec 2012 roku, gdy wiadomo było, że na rajdową emeryturę wybiera się Sebastien Loeb, byłem niemal pewien, że mistrzem świata w sezonie 2013 będzie jego kolega z zespołu Citroen Racing, Mikko Hirvonen. Zwłaszcza że rok wcześniej był w końcowej klasyfikacji drugi. Podobnie zresztą było również w trzech innych sezonach. Ogromne doświadczenie, prędkość i przede wszystkim niezawodny i piekielnie szybki sprzęt, jakim był Citroen DS3 WRC stawiały Fina w roli murowanego faworyta do mistrzostwa.
No ale wtedy do gry wszedł Volkswagen i przewrócił całą rajdową hierarchię do góry nogami. Ostatecznie Mikko Hirovnen zakończył karierę bez mistrzowskiego tytułu. Podobnie zresztą jak inne złote dziecko fińskiej szkoły rajdowej – Jari Matti Latvala.
Katastrofa we Włoszech
Przesuwamy suwak historii i znajdujemy się na Torze Monza w pobliżu Mediolanu. Jest grudzień 2020 roku. Druga fala pandemii. Skrócony sezon WRC liczy tylko siedem rund.
Wcześniej Elfyn Evans był najszybszy w Szwecji i w Turcji. Nie musiał wygrać we Włoszech, aby przypieczętować mistrzostwo świata. Po pierwszym etapie zajmował 4. miejsce, które wystarczyło, aby zostać pierwszym w historii walijskim czempionem. Na jedenastym oesie Toyota Yaris WRC załogi Elfyn Evans/Scott Martin wypada jednak z trasy i marzenia o tytule pękają jak mydlana bańka.
W cieniu zespołowych kolegów
Rok później Evans również jest drugi na koniec sezonu i ponownie jest przed nim dzisiejszy jubilat Sebastien Ogier. Wicemistrzowski tytuł trafia do Walijczyka także w tym roku. Szybszy jest od niego Kalle Rovanpera.
W przyszłym roku zarówno młody Fin, jak i 8-krotny mistrz świata Ogier zaliczą częściowy program startów i z pewnością z całych sił będą wspierać Evansa w dokończeniu tego, co do tej pory mu się nie udało. Ale czy ten plan się powiedzie? Trudno powiedzieć. Zwłaszcza w świetle tak ogromnej presji, jakiej już teraz poddawany jest 35-letni Brytyjczyk.
A może Hyundai?
Całkiem nie tak dawno postawiłem dość kontrowersyjną tezę, że Thierry Neuville zakończy karierę bez mistrzowskiego tytułu na swoim koncie. Było to jednak wypowiedziane w nieco innych okolicznościach, gdy nic nie wskazywało na tak radykalny i jednocześnie nieprzewidywalny ruch wykonał Kalle Rovanepera.
Teraz optyka jest zupełnie inna. Obecnie bez Rovanpery w stawce, to właśnie Neuville i jego zespołowy kolega z teamu Hyundai Motorsport, Ott Tanak są murowanymi kandydatami do napsucia krwi Evansowi.
W tym momencie trzeba sobie zdać sprawę, że Hyundai w przeszłości dwukrotnie zdobył mistrzostwo producentów, ale póki co żaden kierowca koreańskiego teamu nie sięgnął po indywidualny tytuł. Czy to się zmieni już w przyszłym roku? Bardzo możliwe, choć największym problemem wydaje się fakt, że zarówno Neuville, jak i Tanak prezentują bardzo podobny poziom i z założenia są równolegle „jedynkami” w zespole. A jak wiadomo, zazwyczaj nie ma miejsca na dwóch kogutów w jednym kurniku.
Wszystkie ręce na pokład
W Toyocie sytuacja wydaje się klarowna – wszystkie siły skierowane są w stronę Elfyna Evansa. Przy wsparciu Katsuty i przede wszystkim byłych mistrzów świata, Rovanpery i Ogiera, Walijczyk może zostać trzecim w historii i jedynym żyjącym brytyjskim mistrzem świata.