"Ale to już było" - czyli jak zmieniła się stawka od ostatniego wyścigu RK

Tor Yas Marina wciąż był wtedy dla wielu kibiców i kierowców nowością – to było dopiero drugie Grand Prix organizowane na obiekcie w Abu Dhabi. Przed rozpoczęciem finałowego weekendu wyścigowego to Fernando Alonso w barwach Ferrari prowadził w klasyfikacji generalnej i jechał do Zjednoczonych Emiratów Arabskich po kolejny w swojej karierze tytuł.

„Ale to już było” – czyli jak zmieniła się stawka od ostatniego wyścigu RK
Podaj dalej

Pozmieniało się prawda? Fernando Alonso walczący o mistrzowskie tytuły? Przecież to prehistoria… I faktycznie – Grand Prix Abu Dhabi 2010, bo o nim mowa, większość kibiców którzy w marcu zasiądą przed telewizorami by dopingować Roberta Kubicę, po prostu nie będzie pamiętać.

Mikołaj Sokół, dziennikarz będący bardzo blisko Roberta, nazwał go ostatnio pierwszym i drugim Polakiem w Formule 1. To bardzo trafne określenie, choć trzeba również zauważyć, jak bardzo zmieniła się od ostatniego wyścigu RK Formuła 1. Od GP Abu Dhabi ’10 właśnie.

Najmłodszy mistrz świata

Z pewnością znajdą się wśród was tacy, którzy ten wyścig pamiętają. Zwycięstwo Vettela w barwach Red Bulla, wściekły Alonso, który utknął przez połowę wyścigu za Witalijem Pietrowem i Mark Webber, który otarł się o mistrzowską koronę. Ta ostatecznie powędrowała do niemieckiego kierowcy, który tym samym stał się najmłodszym mistrzem świata w historii, mając zaledwie 23 lata i 124 dni.

Co ciekawe – z 24 kierowców, którzy pojawili się wtedy na starcie Grand Prix Abu Dhabi, w przyszłorocznej stawce zobaczymy… zaledwie czterech. Tak – w ciągu tych 8 lat, podczas których Kubica walczył o powrót do F1, ta wypluła prawie całą stawkę, z którą wówczas rywalizował.

Jenson Button? Nie dalej jak tydzień temu dowiedzieliśmy się, że mistrz świata z 2009 roku dołącza do już robiącego wrażenie składu komentatorów telewizji Sky. A przecież stał wtedy na podium obok Vettela i Hamiltona.

To przerażające, ale dla tych nieco starszych kibiców Formuły 1 to nazwiska jak Rosberg, Massa, Heidfeld, Barrichello, Trulli, Glock tworzyły królową sportów motorowych. Dziś za kierownicami bolidów obserwujemy zupełnie innych gości. To tylko pokazuje skalę przedsięwzięcia, jakim był powrót Kubicy do F1.

Lance Stroll miał 3 lata, gdy Raikkonen zdobywał pierwsze punkty w F1

Z drugiej jednak strony, spójrzmy jak ekscytujący będzie sezon 2019. Do Ferrari dołącza młodziutki, 21-letni Charles Leclerc, który spróbuje wywrzeć presję na Sebastianie Vettelu. W Red Bullu do równie młodego Maxa Verstappena dołączy Pierre Gasly. W austriackiej stajni Christian Horner będzie miał więc pod wodzą 21-latka i 22-latka. Nieźle.

Idziemy dalej. Force India. A właściwie Racing Point, do którego dołączy Lance Stroll. 20-letni. Partnerem Roberta Kubicy w Williamsie będzie również 20-letni George Russell. Kombinezon Toro Rosso od marca nosić będzie tajlandzki kierowca brytyjskiego pochodzenia Alexander Albon. Ale on jest już staruchem, w porównaniu do poprzedników. 22 lata.

Nie możemy również zapomnieć o 19-letnim kierowcy McLarena Lando Norrisie, czy nowym partnerze Kimiego Raikkonena w Sauberze. Antonio Giovinazzi, wielka nadzieja Włochów, ma 24 lata. Iceman mógłby być jego ojcem.

Fratelli d’Italia

A dlaczego wielka nadzieja Włochów? Od czasów Giancarlo Fisichelli włoski hymn na podium mogliśmy słyszeć tylko za sprawą zwycięstw Ferrari. A włoski kierowca we włoskim teamie? Przypomnijmy, że w roku 1989 i dwóch kolejnych w stawce było aż 13 kierowców z włoskim paszportem. W sezonie 2018 było ich równe zero.

W przyszłym roku będziemy mieli więc czterech debiutantów w wieku około 20-21 lat, kilku młodych zawodników, którzy dostali szansę wskoczenia do lepszego bolidu (Charles Leclerc), a także reprezentację dinozaurów, która jeszcze do tego roku rozdawała karty.

Pojedynek Sebastiana Vettela z Lewisem Hamiltonem powinien wciąż nadawać rumieńców sterowanej przez Amerykanów Formule 1, choć nieubłaganie zbliża się moment, w którym ze stawki z 2010 roku nie pozostanie nikt. Teraz jednak możemy cieszyć się, że będzie to czterech, a nie trzech kierowców.

Przeczytaj również