Spis treści:
- Wybitny początek Evansa
- Tanak kontratakuje
- Finałowy galimatias
Kto zostanie mistrzem WRC? Zaczęło się wybitnie
Sezon rozpoczął się od zwycięstwa Sebastiena Ogiera w jego domowym Rajdzie Monte Carlo. Francuz – podobnie jak w latach ubiegłych – po inauguracji sezonu zrobił sobie jednak przerwę i odpuścił występy w Szwecji i Kenii. Tutaj do głosu doszedł Elfyn Evans. Chociaż Walijczyk w obu przypadkach otwierał trasę podczas pierwszego etapu rywalizacji, wygrał oba te rajdy. To w połączeniu z drugim miejscem w Monte Carlo dawało mu łączny dorobek – uwaga – 88 punktów.

Obiektywnie, był to jeden z najlepszych początków sezonu w wykonaniu jednego zawodnika w historii. Oczywiście sama liczba zdobytych punktów to jedno, natomiast na to wpływ ma też aktualny system punktacji. Evans wyglądał znakomicie i wykorzystywał każdą szansę, jaką dostał od losu. Po trzech rundach sezonu nikt nie był nawet blisko Walijczyka. Ogier i Rovanpera tracili ponad 50 punktów, bliżej byli dwaj przedstawiciele Hyundaia – Ott Tanak i Thierry Neuville. Natomiast tutaj też różnica była jednak bardzo wyraźna.
Houston, mamy problem
Trzy kolejne rundy mistrzostw świata przyniosły jednak pewne zmiany. Choć Elfyn Evans nadal zdobywał całkiem solidne punkty, na Kanarach, w Portugalii i na Sardynii przegrywał ze swoimi kolegami z zespołu Toyoty – Ogierem i Rovanperą. Świetne tempo prezentował nadal Ott Tanak. Różnice w czołówce zaczęły się spłaszczać a Evans zaczął mocniej odczuwać fakt, że podczas każdej rundy musi otwierać trasę. W Portugalii i Sardynii oznaczało to, że pełnił dla reszty rolę odkurzacza i zgarniał z drogi wierzchnią warstwę szutru. Choć Walijczyk nie popełniał błędów, z każdym rajdem tracił przewagę.

Był to moment, w którym zawodnicy coraz częściej zwracali uwagę na opony. Począwszy od 1 stycznia 2025 roku wyłącznym dostawcą ogumienia do WRC jest firma Hankook. Kierowcy podkreślali, że nowe opony pozwalają na twardą rywalizację i nie wypaczają wyników. Notowano wyraźnie mniej kapci, nowe opony były bardziej wytrzymałe – zarówno jeśli chodzi o ich potencjalne uszkodzenia, jak i o dystans, które mogły pokonać. Hankook skupił się przede wszystkim na solidnej strukturze i trwałości swoich opon i przyniosło to pożądane efekty, na czele z niewielką ilością „przypadkowych kapci”. Problemy miał z tym Thierry Neuville, natomiast inżynierowie szybko wyjaśnili, że nie była to wina opon, a samego Hyundaia. Z rajdu na rajd Belg coraz bardziej tracił szanse na obronę tytułu mistrzowskiego. Thierry był cieniem samego siebie.
Nie tylko Evans miał problemy
Rovanpera wygrał na Wyspach Kanaryjskich, Ogier w Portugalii i na Sardynii. Kolejną rundą w mistrzostwach był Rajd Akropolu. Na OS11 Pavliani z drogi wyleciał Rovanpera. Choć Evans robił co w jego mocy, znów przegrał z Ogierem. Panowie zajęli miejsca odpowiednio 2. oraz 4. Zwyciężył Ott Tanak, który po chwili, w swojej domowej Estonii, wyprowadził kolejny skuteczny cios. Sensacyjnie wygrał wtedy co prawda Oliver Solberg, natomiast Tanak był drugi a jego kolega z zespołu, Thierry Neuville, trzeci. Czwartą pozycję zajął Rovanpera, dopiero szósty był Evans… a Ogier w ogóle tego rajdu nie jechał. Co więcej, do tego momentu Evans roztrwonił już całą przewagę a nowym liderem mistrzostw został Tanak.

Szczęście w Hyundaiu nie trwało długo. Estończyk po problemach i 5-minutowej karze zakończył Rajd Finlandii z zaledwie 1 punktem. Po kilku tygodniach w Chile kończył rajd w systemie SupeRally, również z zaledwie jednym punktem. To sprawiło, że Estończyk ostatecznie wymiksował się z walki o tytuł. Od tego momentu sezonu jasnym było, że walkę o mistrzostwo stoczą między sobą trzej kierowcy Toyoty – Ogier, Evans i Rovanpera.
Nowy, czy stary mistrz WRC?
Zarówno w Paragwaju, jak i w Chile, najlepszy okazywał się Seb Ogier. W Rajdzie Europy Centralnej wygrał Rovanpera… a sam Ogier w dramatycznych okolicznościach wypadł z trasy i mógł liczyć wyłącznie na punkty z niedzieli. W Japonii na zwycięską ścieżkę powrócił Francuz, z kolei Fin uszkodził zawieszenie już pierwszego dnia i stracił mnóstwo czasu. Tymczasem we wszystkich tych czterech rundach, jadąc pewnie, swoim tempem, drugie miejsce zajmował Evans. Co ten cały galimatias oznacza?

Oznacz tyle, że w tym momencie liderem mistrzostw świata jest Evans z dorobkiem 272 punktów. Zaledwie 3 oczka traci do niego Ogier. Matematyczne szanse na tytuł zachował Rovanpera… on jednak traci do lidera aż 24 punkty. Przypomnijmy, że maksymalnie do zdobycia w jednej rundzie WRC jest 35 punktów. 25 za zwycięstwo w rajdzie, 5 za wygranie niedzielnego etapu i 5 za najlepszy czas na Power Stage. I mam takie wrażenie, że choć Evans miał atomowy początek sezonu a później nie popełniał większych błędów… to nie on jest w tym momencie faworytem do wywalczenia tytułu.
Losy tytułu WRC rozstrzygnie Arabia Saudyjska
Wszystko sprowadza się do Rajdu Arabii Saudyjskiej, który zakończy sezon WRC w dniach 26-29 listopada. Jeśli wziąć pod uwagę wyłącznie potencjał sportowy, mistrzem powinien zostać Ogier. Francuz ma w tym doświadczenie, wie jak to się robi. Począwszy od Rajdu Wysp Kanaryjskich wygrał pięć rajdów, podczas kiedy Evans nie wygrał żadnego. W całym sezonie stał na podium w 9 rajdach z 10, w których w ogóle wystartował. To wręcz kosmiczny stosunek i statystyka, która pokazuje, że mamy do czynienia z jednym z najlepszych kierowców rajdowych w historii. Powtórzę – jeśli chodzi o czysty potencjał sportowy, Evans nie powinien mieć zbyt wiele do powiedzenia w nadchodzący weekend. Panowie spotkali się w tym roku w 10 rundach WRC i Evans był górą tylko w jednym przypadku – w Rajdzie Europy Centralnej, w którym Ogier wyleciał z trasy.

Mam natomiast takie wrażenie, że Rajd Arabii Saudyjskiej może być imprezą, w której o końcowym sukcesie nie będzie decydował potencjał sportowy i czysta prędkość, a strategia oraz dbanie o samochód i opony. Ze zdjęć i nagrań, które docierają do nas z zapoznania z trasą, wyłania się jeden obraz. To będzie rajd przeprawowy. Ogromne kamienie, skały, dziury. Być może bardziej, niż na walce o ułamki sekund, należało będzie zadbać o to, aby samochód w ogóle dotarł do mety.
Zdjęcia: Jaanus Ree / Red Bull Content Pool