Nowy Nissan osiągnął natychmiastowy sukces

Nie jest tajemnicą, że Nissan od dłuższego czasu ma spore problemy. Producent musi podjąć desperackie kroki, aby uniknąć popadnięcia w całkowity kryzys. Jednakże, nawet najbardziej radykalne kroki prawne i finansowe nie pomogą, jeśli na rynku nie pojawią się samochody, które będą schodzić jak ciepłe bułeczki. Wygląda na to, że to właśnie się im udało.
Najnowszy Nissan N7 jest ogromnym sukcesem. Duża limuzyna pojawiła się na rynku 15 maja, a japoński producent natychmiast zgłosił ponad 10 000 wiążących zamówień. Już od samego początku wyglądało to obiecująco. I to mimo faktu, że tak naprawdę nie jest to prawdziwy Nissan. Model N7 to tak naprawdę Dongfeng ePi 007, który wygląda nieco atrakcyjniej i jest dostępny z Range Extenderem.
Jak zapewne zdążyliście się domyślić, najnowszy Nissan przeznaczony jest głównie na rynek chiński. Tam Japończycy wciąż mają lepszy wizerunek niż niektóre krajowe marki. 50 dni po premierze, firma ogłosiła, że otrzymała już ponad 20 000 zamówień. Chiński portal Autohome opublikował statystyki, które podkreślają sukces Japończyków.

Najlepszy elektryk spoza Chin
Według najnowszego podsumowania, model N7 stał się królem sprzedaży wśród samochodów elektrycznych marek spoza Chin. W czerwcu sprzedano 6189 egzemplarzy N7, wyprzedzając zajmującego drugie miejsce Buicka GL8 (6082 sztuki) i trzecią Toyotę bZ3x (6030 sztuk). Ta trójka znacznie odstawała od reszty stawki, bowiem czwarty Volkswagen ID.3 ma zaledwie 3950 rejestracji, piąty Smart 2324, a szóste BMW i3 tylko 2270.
Nissanowi należą się ogromne brawa za ten sukces. I choć, jak wspomnieliśmy, sedan nie należy do najpiękniejszych, ma dużo zalet, które działają. Ma 4930 mm długości, świetne wyposażenie i dobrą technologię nawet jak na samochód elektryczny. A mimo to, kosztuje zaledwie 129 900 juanów, czyli… 65 000 złotych. Za taką cenę w Europie nie kupimy nawet dużo, dużo mniejszej Fabii z trzycylindrowym silnikiem. N7 konkuruje jednak parametrami z Superbem, którego ceny zaczynają się od 156 000 złotych.

N7 może pochwalić się silnikiem elektrycznym o mocy 218 koni mechanicznych, zasilanym baterią o pojemności 58 kWh. Większość klientów sięga jednak po droższą, mocniejszą wersję o mocy 272 koni mechanicznych i baterii 73 kWh. Z wszelkimi możliwymi dodatkami i wyposażeniem Nissan kosztuje 75 000 złotych. Nic dziwnego, że schodzi jak ciepłe bułeczki. Szkoda tylko, że w Europie nawet samochody elektryczne nie mogą być aż tak tanie.