Carlos Tavares z (nie)oczekiwanym odejściem ze Stellantis
Przez długi czas byliśmy pod wrażeniem Carlosa Tavaresa, który jako jeden z nielicznych sprawiał wrażenie pragmatycznego, myślącego menedżera. Szef koncernu Stellantis był gotowy na wszystko i wydawało się, że biznes, klienci i sprzedaż to główne wartości, jakie przyświecają mu przy prowadzeniu tak dużej firmy. Ostatecznie jednak zapragnął postawić wszystko na jednego konia, który nie okazał się być właściwy.
Dla niektórych wiadomość ta może być zaskakująca, jednak o potencjalnym odejściu Tavaresa z firmy Stellantis mówiło się już nieoficjalnie od dłuższego czasu. Jego kontrakt z koncernem opierał co prawda do początku 2026 roku. Ale jeśli spojrzymy na całą sytuację w szerszym kontekście, okaże się, że jego wcześniejsze odejście było właściwie nieuniknione.
Tavares od lat mówił, że przejście na elektromobilność zabije przemysł samochodowy. Ostatecznie jednak stanął po stronie tych, którzy traktują klienta podmiotowo. Jest to o tyle dziwne, że przez długi czas był jednym z niewielu, obok szefa BMW, którzy bez ogródek mówili „jak jest”. Obawiali się, że klienci nie będą chcieli przesiadki na samochody elektryczne, a przynajmniej nie na taką skalę, o jakiej marzą politycy. Finalnie pokłócił się nawet z szefem BMW, z którym od lat jechali na tym samym wózku. W najmniej odpowiednim momencie zaczął opowiadać historie o globalnym ociepleniu i bronić za wszelką cenę samochodów elektrycznych. Pomijanie klienta w całym tym bałaganie nie miało dla niego żadnego znaczenia.
Zmienił swoją strategię w najgorszym możliwym momencie
Pech chciał, że szef koncernu Stellantis dokonał tego obrotu w chwili, gdy cały przemysł zaczął zdawać sobie sprawę, że nierealne jest postawienie wszystkiego na jednego (elektromobilnego) konia. Należy też pamiętać, że Stellantis jest w dużej mierze amerykańskim konglomeratem. I o ile w Europie samochody elektryczne mają się jako tako, o tyle w USA nie sprawdziły się ani trochę. Nie mówiąc już o ostatnich wyborach prezydenckich, które powinny otworzyć rynek jeszcze bardziej.
Jeszcze w zeszłym roku Tavares mówił, że przygotował firmę na powrót do silników spalinowych, jeśli wybory w USA potoczą się tak, jak się potoczyły. Ale to była jeszcze stara wersja Tavaresa. Po tajemniczej zmianie, szef koncernu nie chciał być już tak elastyczny.
Jak informuje sam koncern, zarząd spółki „przyjął rezygnację Carlosa Tavaresa ze stanowiska dyrektora generalnego ze skutkiem natychmiastowym”. Nie zabrakło oczywiście kurtuazyjnych podziękowań i innych formalności. Najbardziej przykuwa uwagę jedna wypowiedź jednego z członków zarządu firmy, Henriego de Castriesa.
Tak skomentował całą sprawę: – Sukces Stellantis od początku jego istnienia opiera się na doskonałej harmonii pomiędzy akcjonariuszami, zarządem i dyrektorem generalnym. Jednak w ostatnich tygodniach pojawiły się różne poglądy, które doprowadziły zarząd i dyrektora generalnego do podjęcia dzisiejszej decyzji.